Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Być artystą czy gwiazdą?

Jan Poprawa
Fot. archiwum
Na Wyspie Kraków: Przez barierę zinstytucjonalizowanych partii nie przebije się żaden oryginalny koncept polityczny. Przebije się tylko Stokłosa. W rozrywce polskiej też jest Stokłosa i robi zapewne o wiele więcej dobrego. Dlaczego nie on jest moim senatorem?

W branży rozrywkowej bez wielkich zmian. Przed laty, po bezapelacyjnym zwycięstwie pieniądza nad wartościami, szybko przyjął się w naszym kraju model rozrywki "dla wszystkich", w miejsce obowiązującej przez kilkadziesiąt lat minionej utopii rozrywki "dla większości". Różnica spora, ale mimo wszystko wcale nie zasadnicza. Tak jak kiedyś zostawała, tak i dziś istnieje strefa marginesu. Ludzie, którym rozrywka bardziej kojarzy się z indywidualnym wzruszeniem, niż masową dostawą bodźców do gibania i rechotania. I nic to nie ma wspólnego z wartością, jakością itp. Po prostu nie każdy ma chęć dołączenia do szeregu, bycia jak inni. Zresztą uwaga ta wcale nie dotyczy jedynie światka (półświatka) rozrywek i przyjemności. W najpoważniejszej sprawie publicznej, jaką są oficjalne wybory - też jest niemała grupa obywateli, którzy nie głosują. Albo w poczuciu, iż demokracja ich od tego obowiązku uwalnia, albo z indywidualnej niechęci dołączenia do jakiejkolwiek zdyscyplinowanej kolumny partyjnej…

Światek polskich rozrywek A.D. 2011 ukształtowany jest w czasie ostatnich lat i wedle zbiorowego gustu podzielony na elektoraty amatorów tego i owego. Jego dominującą cechą jest oglądactwo, więc największy zasięg ma tzw. "rozrywka telewizyjna". Cudzysłów, w jaki wziąłem to określenie, ma zaakcentować sceptycyzm autora wobec zjawiska. Formalnie opiera się ono bowiem na specyficznej "wystawie", zaś merytorycznie - na osobliwie zmutowanych zjawiskach kabaretu i piosenki. Kabaretu, któremu bliżej do błazenady żaków na przedmaturalnej studniówce, niż do subtelnie stylizowanego dowcipu poetów (Przybora) czy kunsztu aktorów (Dziewoński). Piosenki, w której dziś ważniejsza zdolność zmieszczenia się w szufladzie gatunkowej, udawania tego, co modne - niż zdradzanie własnej niepowtarzalności (jaką mieli Demarczyk, Młynarski, Kaczmarski i inni, dziś nieobecni).

Jeśli zajrzeć jednak w polską codzienność, odejść na chwilę od telewizora, dostrzec można przecież ślady życia, niekoniecznie bagatelne. Oczywiście i w tzw. "realu" pokutuje przekonanie, że piękne znaczy wielkie i modne. W większości skupisk ludzkich wymagających zarządzania zbiorowego, organizuje się więc widowiska plenerowe, festiwale amfiteatralne, festyny z udziałem idoli. Bywają one szumnie reklamowane, niekiedy nawet recenzowane (choć generalnie recenzji ze świata rozrywek już się nie pisze). Ale nie te najszumniejsze, oprawione wielotysięczną widownią festyny z muzyczką w tle są najciekawsze i - przyjmijmy, iż to zdanie ryzykowne - najistotniejsze.

Miłościwie nas pieszczący kapitalizm sprawił, że wielce rozwinęło się artystyczne chałupnictwo. O nim prawie nikt w mediach naszych nie wspomina, więc większość o nim nie wie. A przecież w tej skrytej za anonimowością sferze dzieje się wiele. Rodzą się talenty, zazwyczaj przemilczane, choć bywa, że niekiedy skupiające wokół siebie grono słuchaczy lub widzów. Powstają wartościowe programy, czasem o niebo przewyższające to, co ujrzeć możemy w telewizyjnej fabryce milionowych kopii.

Kto zdrów na umyśle, zwłaszcza ten co się zastanowić lubi, wie przecież, że najwybitniejszymi aktorami polskimi nie są pp. Mucha, Gliwa czy Ciachorowski (nic do nich nie mam, przypomnieli mi się tak jakoś). Oni są tylko znani, inni - nie. Podobnie jak znany jest p. Kupicha czy inna "gwiazda estrady", a Marta Honzatko czy Łukasz Jemioła nie tylko "gwiazdami estrady" nie są, ale nawet gdyby chcieli, to raczej się na to nie zanosi...
Znów porównać by to można do polityki. W życiu parlamentarnym w porę zinstytucjonalizowane partie nie tylko zdobywają władzę, ale i możliwość finansowania swej działalności z bynajmniej nie partyjnych środków. Przez tę barierę nie przebije się żaden oryginalny koncept polityczny (żeby nie pozostać przy Palikocie, to przypomnieć można choćby Korwina). Przebije się tylko Stokłosa. W rozrywce polskiej też jest Stokłosa, ale nie ten. Janusz Stokłosa robi zapewne wiele więcej dobrego niż jego mięsno-garmażeryjny imiennik spod Piły. Dlaczego nie ten, który współtworzy narodowe dobro - kulturę, jest moim senatorem?

Wrocławski Impart (kierowany prężnie przez krakowiankę Annę Wołek) pokazuje co jakiś czas młodych artystów, którzy śmiało mogliby być alternatywą dla p.o. gwiazd sceny rozrywkowej. Na niewielkiej klubowej scence, przy nieustająco tłumnej widowni, występowali już z recitalami Beata Banasik, Kuba Blokesz, Barbara Gąsienica Giewont, Michał Łanuszka, Łukasz Jemioła. Sukces tego projektu, opartego na artystach niemalże anonimowych (przynajmniej w skali masowej) - powinien być wskazówką dla innych animatorów polskiego życia kulturalnego. Może jest alternatywa na przysłowiowego "Feela"? Najwyraźniej przekonany jest o tym prezydent Wrocławia dr Dutkiewicz, który na inicjatywę dyrektor Wołek dał specjalne środki…

Obawiam się, że z tego smętnego rozważania wynika wszakże w sposób nieudolnie zakamuflowany szkodliwa dla naszej rzeczywistości (nie tylko rozrywkowej) rola mediów. Łapię się na tym co tydzień, pisząc felieton: to media, ich deformacja, rozrost ich znaczenia - są jedną z ważniejszych przyczyn coraz częstszego naszego niezadowolenia i frustracji. Ale to temat na inne opowiadanie, jak mawiał Kipling.

Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: Matkobójca stanie przed sądem
Sportowetempo.pl. Najlepszy serwis sportowy
Korki w Krakowie - sprawdź mapę na żywo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska