Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Brzezna. Czy rodzice zagłodzonej Magdy będą mogli wyjść na wolność?

Alicja Fałek
W tym grobie spoczęła Madzia. Jej rodziców nie było na pogrzebie. W areszcie czekają na rozpoczęcie procesu
W tym grobie spoczęła Madzia. Jej rodziców nie było na pogrzebie. W areszcie czekają na rozpoczęcie procesu Fot. alicja fałek, archiwum
Oskarżeni o zagłodzenie na śmierć swojej półrocznej córeczki Magdy Joanna P. i jej mąż Michał z Brzeznej koło Nowego Sącza domagają się, by zwolniono ich z aresztu. Taki wniosek złożyli ich pełnomocnicy. - Dziś zostanie on rozpatrzony przez Sąd Rejonowy w Nowym Sączu - przyznaje sędzia Bogdan Kijak, rzecznik Sądu Okręgowego w Nowym Sączu.

Opuszczenia aresztu przez rodziców Magdy nie wyobraża sobie prokuratora. Podkreśla, że oboje trafili za kraty, bo istniała obawa matactwa. Poza tym zarówno Joannie P., jak i jej mężowi Michałowi grozi wysoka kara - 10 lat pozbawienia wolności.

Prokuratura zleciła dodatkowe badania matki Madzi. Chodzi o to, by ustalić, czy w chwili, gdy dziecko zmarło, kobieta miała świadomość, że swym działaniem naraża córeczkę na śmierć. - Badania psychiatryczne wykażą, czy Joanna P. mogła mieć zniesioną lub ograniczoną poczytalność - zaznacza prokurator Piotr Kosmaty, rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie.

- Jeżeli jednorazowe nie przyniesie odpowiedzi na te pytania, kobieta zostanie skierowana na sześciotygodniową obserwację.
Dziś Joanna P. ma zostać ponownie przesłuchana, o co, jak udało nam się nieoficjalnie dowiedzieć, miał wnioskować jej obrońca. - Pytana będzie m.in. o pojawiające się w mediach informacje dotyczące znachora - wyjaśnia prokurator Kosmaty.

To właśnie z usług zielarza z Nowego Sącza, który od co najmniej 15 lat traktowany jest przez niektórych mieszkańców Sądecczyzny jako uzdrowiciel, mieli korzystać rodzice Madzi. Dziewczynka co najmniej od kilku tygodni chorowała, miała silne biegunki. Znachor miał odradzać podawanie jej leków i kontakt ze specjalistami. Nieoficjalnie wiemy, że półroczna Madzia w chwili śmierci ważyła 3,5 kg, czyli tyle co średni noworodek.

"Krakowska" wielokrotnie próbowała skontaktować się z sądeckim znachorem. Ostatni raz byliśmy u niego w domu późnym wieczorem we wtorek. Drzwi były zamknięte na głucho. Jego bliska rodzina, z którą mieszka ściana w ścianę, twierdzi, że ostatnio nie ma z nim żadnego kontaktu. - Wyjechał zaraz po śmierci tego dziecka - powiedziała nam kobieta i zaraz zatrzasnęła drzwi.

O tym. czy za znachorem zostanie wystawiony list gończy mogą zadecydować dzisiejsze zeznania Joanny P. Ważne jest m.in. to, czy brał pieniądze za swoje porady. Jeśli tak - prokurator może postawić mu zarzuty.

Napisz do autorki:
[email protected]

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska