Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polski bohater narodowy? Wojtek!

Przemek Franczak
Postanowiłem zabrać głos w wyczerpującej - zwłaszcza cierpliwość milczących świadków, czyli obywateli - dyskusji, który Lech był większym narodowym bohaterem i powinien mieć pomnik w każdym mieście. Powiadam więc: ani jeden, ani drugi. Na te trudne czasy znalazłem lepszego kandydata do unieśmiertelniania na cokołach i w szkolnych podręcznikach. Sympatycznego. Dzielnego. Niekontrowersyjnego. Mającego gdzieś politykę. To Wojtek. Niedźwiedź Wojtek.

Przypomniał mi się on właśnie teraz, bo Szkoci ogłosili, że uzbierali już 200 tys. funtów na jego pomnik w Edynburgu. Suma niemała, więc istnieje szansa, że wyrzeźbią miśka pod samo niebo. Łza mi się w oku kręci, bo niewiele historii (wz)rusza mnie tak bardzo jak opowieść o Wojtku (anglojęzyczni piszą go Voytek), żołnierzu Armii Andersa. A skoro na Wyspach Brytyjskich pielęgnują pamięć o naszym bohaterskim rodaku niedźwiedziu (pochodził co prawda z Iranu albo Syrii, ale wychował się w polskiej kompanii, więc kwestia obywatelstwa nie powinna budzić sporów), to nam zwyczajnie nie wypada wypinać się na niego zadkiem.

Tym bardziej, że biografia Wojtka nie powinna budzić żadnych wątpliwości nawet u najbardziej dociekliwego i złośliwego historyka Instytutu Pamięci Narodowej. Przygarnięty przez polskich żołnierzy z II Korpusu przeszedł z nimi cały szlak bojowy. W wolnych chwilach siłował się z kolegami - po trzech naraz kładł na łopatki - a podczas walk nosił skrzynie z amunicją. Szturmował nawet Monte Cassino. Z PRL, tak jak jego towarzysze broni, miał na pieńku. W ojczyźnie, dla której walczył, a której nigdy nie odwiedził, skazano go na zapomnienie. Tajnym współpracownikiem komunistycznych służb być nie mógł z bardzo prozaicznego powodu - nie umiał mówić. Ryczał jeno zwyczajnie, jak to niedźwiedź. Pewne jest też, że nie brał udziału w obradach Okrągłego Stołu, nie spiskował w Magdalence i nie wymyślał planu Balcerowicza, bo zmarł na początku lat 60-tych. Nie wikłał się też w religijne spory, nie urządzał marszów z pochodniami i nie bronił krzyża. Wolał zapasy. No i był patriotą. Nie uciekł do lasu, choć niejednokrotnie miał ku temu okazję. Innymi słowy Wojtek jest czysty jak łza.

No dobrze, pił piwo (zawsze prosto z butelki). Jednak kto nie pił. Miał też inne słabości, ale który bohater ich nie ma? Kochał jeść słodycze i papierosy. Tak, tak, szlugów nie palił, tylko jadł. Oczywiście ktoś zawsze może powiedzieć, że to nie jest zbyt dobry wzór dla młodzieży w dobie walki z dopalaczami, ale nie słuchajcie idiotów.
Kiedy więc w Polsce trwa żenująca wojna o miejsce w historii - kto ważniejszy, kto lepszy, kto zginął męczeńsko, a kto zejdzie z tego łez padołu jako zdrajca - olejmy jej uczestników i doceńmy z należnym mu rozmachem bohatera, który o miejsce na pomnikach nigdy nie skamlał, a który skończył najgorzej z wszystkich żołnierzy Armii Andersa pozostałych po wojnie na Wyspach Brytyjskich. W edynburskim ZOO.

Nic dziwnego, że jego historię czytano następcom brytyjskiego tronu do poduszki. Niech no który polski polityk go przebije. Otóż to. Wyżej Wojtka żaden nie podskoczy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska