Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Strzelanina w Tuchowie - rozpoczął się proces policjanta

Artur Drożdżak
32-letni policjant stoi przed sądem, grozi mu kara 5 lat pozbawienia wolności.
32-letni policjant stoi przed sądem, grozi mu kara 5 lat pozbawienia wolności. fot. Artur Drożdżak
Ten dramat wstrząsnął nie tylko Tuchowem. W nocy z 12 na 13 stycznia 2011 roku, podczas blokady na drodze, policjant oddał siedem strzałów próbując zatrzymać uciekającego kierowcę skody. Jeden z pocisków po rykoszecie trafił stojącego w pobliżu miejsca akcji Andrzeja Swoszowskiego. 28-letni mężczyzna zmarł dzień później. Śledztwo trwało bardzo długo, "Gazeta Krakowska" domagała się wyjaśnienia tragedii. Proces policjanta Daniela S. rozpoczął się przed tarnowskim sądem. Grozi mu 5 lat więzienia.

Śmierć Andrzeja Swoszowskiego. "Oskarżony policjant czuje się szeryfem"

Był pościg policyjny, strzelanina, blokada drogi. Z wielkim trudem udało się zatrzymać ściganego Artura L., który w nocy z 12 na 13 stycznia 2011 r. skodą octavią jechał z Nowego Sącza do Tarnowa. Podczas blokady i akcji policji w Tuchowie został śmiertelnie postrzelony Andrzej Swoszowski. Trafił go w głowę pocisk z broni policjanta Daniela S. Proces funkcjonariusza rozpoczął się wczoraj przed Sądem Rejonowym w Tarnowie.

Oskarżony nie przyznaje się do winy, czyli do nieumyślnego spowodowania śmierci Andrzeja Swoszowskiego, przekroczenia uprawnień i narażenia swoimi strzałami na utratę zdrowia lub życia uciekającego kierowcy skody. Grozi mu 5 lat więzienia. 32-letni policjant nie jest zawieszony w czynnościach służbowych, odpowiada z wolnej stopy. Podczas akcji oddał w sumie siedem strzałów z glocka kal. 9 mm. Jeden z pocisków trafił Swoszowskiego. 28-latek zmarł dzień później.

Na rozprawę przyszła matka zabitego Andrzeja, 50-letnia Genowefa Swoszowska. Po śmierci męża w 2003 r. to Andrzej stał się głową rodziny, obiecywał matce, że będzie się nią opiekował na starość, dbał o dom i gospodarstwo.

- Nie mam dochodów, utrzymuje mnie teraz młodszy syn. Dlatego proszę o przyznanie mi zadośćuczynienia w wysokości 100 tys. zł - kobieta złożyła taki wniosek. Motywowała to pogorszeniem się sytuacji życiowej.

- Syn był dla mnie wszystkim - opowiadała. Po jego śmierci leczyła się na depresję, chodziła do specjalistów i nie jest w stanie pracować. Potwierdził to jej młodszy syn, 25-letni Adam. - Mama po tym wszystkim jest inną osobą - dodał. Winą za śmierć brata obarczył policję.

Z ustaleń śledztwa wynikało, że policjanci zatrzymali Andrzeja, bo jechał autem pod wpływem alkoholu, zabrali go na komisariat, zmierzyli poziom promili, a potem zostawili go koło komisariatu, kilkadziesiąt metrów od policyjnej blokady. Tam Andrzeja dosięgła przypadkowa kula. Jego brat, Adam, zauważył na sali rozpraw, że nikt po śmierci Andrzeja nie zaoferował pomocy, nikt z policji nie przeprosił za to, co się stało.

- Zaproponowali mi tylko, że pojawią się na pogrzebie Andrzeja, by kierować ruchem drogowym. Powiedziałem, że nie chcę tego dnia widzieć żadnego mundurowego - opowiadał świadek.

Z kolei kwoty 50 tys. zł zadośćuczynienia zażądał drugi pokrzywdzony w sprawie, czyli 25-letni Artur L., handlowiec z Przemyśla. To on uciekał skodą, jego ścigała policja i ostrzelała samochód, gdy w nocy nie zatrzymał się do kontroli. Jedna z kul wystrzelonych przez Daniela S. utkwiła w zagłówku kierowcy. Prokuratura uważa, że strzelając w ten sposób policjant naraził Artura L. na utratę życia. Jak ustalili biegli od balistyki, policjant strzelał nieprawidłowo, bo na wysokości głowy kierowcy, a nie w koła pojazdu, choć odległość od celu była niewielka, nieco ponad 5 metrów.

Sąd pytał Artura L. dlaczego nie poddał się kontroli drogowej. Mężczyzna nie umiał tego dokładnie wyjaśnić. Twierdził, że zauważył, iż ktoś macha lizakiem i stoi obok nieoznakowanego wozu, potem był ścigany, ale nie widział sygnałów świetlnych, nie słyszał dźwięku policyjnej syreny. Dojechał do blokady, ale minął ją poboczem. Zorientował się co prawda, że ktoś do niego strzela, usłyszał dźwięk rozbijanej tylnej szyby auta, ale dalej gnał przed siebie.

- Byłem w szoku. Uciekałem nie myśląc co robię - nie ukrywał. Zjechał w boczną drogę i tam auto ugrzęzło w błocie. Dopadli go policjanci i siłą skuli.

- Kierowca był pobudzony, agresywny - zeznawał we wtorek jeden z funkcjonariuszy. Okazało się, że Artur L. nie był pod wpływem alkoholu i narkotyków. Za napaść na policjantów został skazany na dwa i pół roku więzienia. Karę już odbył w całości i z domu przyszedł na proces policjanta Daniela S. Sąd pytał świadka, w jaki sposób wyliczył żądaną przez siebie kwotę 50 tys. zł zadośćuczynienia. Odparł, że na taką sumę wycenia swoją krzywdę. Dodał, że do chwili zatrzymania miał normalne życie, małe dziecko, partnerkę, otwierał firmę.

- Wszystko straciłem. Potem miałem depresję i cierpiałem na bezsenność, brałem leki. Dziś nie czuję się bezpiecznie na widok funkcjonariuszy - opowiadał. Za wszystko winił policję. Uważał, że sprawy by nie było, gdyby do kontroli w nocy zatrzymywał go umundurowany policjant w radiowozie.

- I gdyby policja normalnie strzelała, to nikogo by nie zabiła - przekonywał. Mec. Konrad Serafiński, obrońca policjanta, pytał świadka, czy nie czuje się odpowiedzialny za całą sytuację?

- Troszeczkę się czuję - za to, że użyto broni, ale nie wiem, czy była taka konieczność - dodał Artur L.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Strzelanina w Tuchowie - rozpoczął się proces policjanta - Gazeta Krakowska

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska