Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polak, który zestrzelił pierwsze niemieckie bombowce [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]

Adam Wojnar
Choć mijają już 74 lata od chwili, gdy na Polskę 1 września 1939 r. najechały faszystowskie Niemcy, mieszkańcy Żurada koło Olkusza pamiętają o wydarzeniu, jakie rozegrało się najpierw na niebie, a później na ziemi w ich wiosce w pierwszym dniu wrześniowej kampanii.

Pierwsze zwycięstwo
To właśnie nad Żuradą porucznik Władysław Gnyś, pilot 121. Eskadry Myśliwskiej, strącił dwa niemieckie bombowce. Były to pierwsze zestrzelone przez polskiego (alianckiego) pilota myśliwskiego w II wojnie światowej samoloty z czarnymi krzyżami.
- Obudził nas huk motorów, w powietrzu leciały nisko dziesiątki czarnych samolotów, nie były to nasze, tylko niemieckie a więc wojna. Po jakimś czasie nad wioską przeleciał samolot bez skrzydła i spadł tam, gdzie dziś rosną drzewa - wspominała parę lat temu mieszkanka Żurady Leokadia Spyra. - Usłyszałam huk i zobaczyłam płomienie. Nieco dalej spadł drugi samolot. Obok dopalały się jeszcze ciała lotników. Jednemu udało się wyskoczyć, ale uderzył o ścięty pień drzewa. Leżał z przeraźliwie otwartymi oczami i zdartą z tyłu głowy skórą. Leśniczy Małek podszedł do niego i powiedział: "Pieronie, przyjechołeś na polską ziemię po śmierć". Po pewnym czasie z Krakowa przyjechali oficerowie, którzy zabrali wszystkie mapy i dokumenty, jakie zostały po zestrzelonych Niemcach.

Ciała lotników pochowano na skraju lasu. Ekshumowano je na początku lat 40.
Do dziś w niektórych gospodarstwach w Żuradzie można znaleźć fragmenty wraków zestrzelonych bombowców. A to dach pokryty kawałkami blachy, a to okienko na strychu z wykorzystaniem lotniczej szyby. Parę lat temu ówczesna mieszkanka wioski Anna Goc również zaprezentowała jedną z cenniejszych pamiątek po tych wydarzeniach - kawałek blachy z kadłuba ze znamionową tabliczką: "Dornier Do 17 - E.L. Metallbauten G.M. B. H. Fiedrichshafen".

Żona upamiętniła walkę

Zestrzelone przez Gnysia samoloty były bombowcami typu Dornier Do 17 E z 77. Pułku Bombowego Luftwaffe.
Opis walki w pierwszym dniu wojny po latach zamieszczony został w książce "Pierwsze spotkanie" wydanej w Kanadzie, napisanej przez żonę porucznika Gnysia Barbarę Simons-Gnyś: "Władek skierował się w stronę granicy, mając nadzieję spotkać niemieckie bombowce wracające z nalotu na Kraków. Ciągle wznosząc się, dostrzegł dwa Dorniery przelatujące pod nim. Miał przewagę wysokości, więc zanurkował w stronę lecącego nieco z przodu. Jego tylny strzelec otworzył ogień do Władka, ale ten go uciszył.

Lewy silnik bombowca zaczął silnie dymić. Władek ostro skręcił w lewo i w górę, żeby uniknąć zderzenia. Uchwycił w celownik drugiego Dorniera lecącego pod nim. Strzelił raz, drugi, trzeci... pociski jego czterech kaemów dosięgły celu. Zanurkował tuż za nim, znowu ledwo unikając zderzenia. Oba bombowce znalazły się niebezpiecznie blisko siebie i Władek pomyślał, że się zderzą (...) Wracając na lotnisko, zauważył jakieś ogniska na ziemi i pomyślał, że to z pewnością atakowane przez niego Dorniery...".

Po klęsce kampanii wrześniowej Władysław Gnyś trafił przez Rumunię do Francji, gdzie walczył - i zestrzelił kolejny bombowiec. Po kapitulacji Francji przedostał się do Wielkiej Brytanii, do polskich dywizjonów. W czasie jednego z lotów nad Francją po awaryjnym lądowaniu został postrzelony przez niemieckich żołnierzy. Mimo odniesionych ran udało mu się uciec z niemieckiej niewoli.

Powrócił po pół wieku

Po wojnie osiedlił się w Kanadzie i dopiero 19 czerwca 1996 roku przybył do Polski, odwiedzając m.in. swoje rodzinne strony. Odwiedził Żuradę, a jej mieszkańcy podejmowali go chlebem i solą. Rada Miasta Olksza nadała mu tytuł honorowego obywatela. W krakowskim Muzeum Lotnictwa zasiadł za sterami jedynego ocalałego na świecie polskiego myśliwca P11C. Właśnie pilotując "jedenastkę", porucznik Gnyś zestrzelił niemieckie dorniery.

Mieszkańcy Żurady upamiętnili wrześniowe zwycięstwo polskiego lotnika. Przed szkołą, której nadano imię Władysława Gnysia, odsłonięto pamiątkowy obelisk, a w szkole utworzono salę z pamiątkami. Szczególnym eksponatem był fragment silnika jednego z zestrzelonych samolotów ze śladami dziur po kulach.

Władysław Gnyś był zaskoczony, że zachowały się fragmenty zestrzelonego bombowca. "Siedem razy cię trafiłem, po coś przylatywał?", powiedział, klepiąc fragment silnika z dziurami po kulach.
Władysław Gnyś w 1999 roku został odznaczony Orderem Odrodzenia Polski II klasy i awansowany do stopnia pułkownika.
Zmarł 28 lutego 2000 roku. Pochowano go na cmentarzu w Osborn w Kanadzie.

Listy po wojnie

Pod koniec życia Władysław Gnyś nawiązał kontakt z Frankiem Neubertem - pilotem Ju 87, z którym 1 września 1939 roku stoczył krótką powietrzną walkę nad Balicami, a który zestrzelił startującego wraz z Gnysiem kapitana Medweckiego. Dawni wrogowie prowadzili ze sobą przyjazną korespondencję, a pierwszy raz spotkali się w 50. rocznicę walki nad Balicami. Znajomość ta do dziś jest kontynuowana przez dzieci pilotów.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska