Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Okradła go pracownica, powolne śledztwo prokuratora Kwiatkowskiego

Maria Mazurek
Andrzej Tuszyński: Ewelina Ł. pogrążyła mój biznes
Andrzej Tuszyński: Ewelina Ł. pogrążyła mój biznes fot. Anna Kaczmarz
Ewelina Ł., fałszując faktury, wyprowadziła z firmy krakowianina Andrzeja Tuszyńskiego około 180 tys. zł, doprowadzając przedsiębiorstwo do upadku, a jego właściciela - do skraju wytrzymałości. Poszkodowany biznesmen upatrywał szans na odzyskanie pieniędzy w wymiarze sprawiedliwości. Prokurator Cezary Kwiatkowski, który od kilku lat zajmuje się sprawą, dał jednak popis ślamazarności. Kiedy w marcu tego roku wreszcie postawił kobiecie zarzuty fałszowania dokumentów, ta zdążyła już uciec za granicę.

Tuszyński w 1998 r. założył w Krakowie firmę Atus, zajmującą się hurtową sprzedażą odzieży roboczej. Szło mu całkiem nieźle. W 2005 r. zatrudnił Ewelinę Ł. Opowiada, że traktował ją jak córkę, bezgranicznie ufał. Pracowali praktycznie tylko we dwoje - on był od pozyskiwania klientów, wożenia towaru, ona - od wystawiania faktur, wysyłania przelewów, obsługi komputera.

Po jakimś czasie coś zaczęło nie grać, interesy nie szły już tak dobrze. W listopadzie 2008 r., gdy Ewelina Ł. poszła na zwolnienie po wypadku samochodowym, okazało się dlaczego. Tuszyński był wtedy zmuszony zająć się fakturami. I odkrył, że pracownica regularnie go oszukiwała. Wystawiała np. fikcyjne faktury, które nigdy nie trafiały do adresatów. Kobieta za to wywoziła z hurtowni towar. - Miała kilka sposobów na "obejście systemu". Doliczyłem się, że wystawiła ok. 150 fałszywych faktur - opowiada Tuszyński.
Ewelina Ł. zaczęła płakać, wypierać się, udawać chorą psychicznie. Miała różne sposoby. Podpisała nawet z Tuszyńskim pozasądową ugodę, w której zobowiązała się, że odda zdefraudowane pieniądze - jak obliczył przedsiębiorca, ok. 182 tys. zł. Nie zwróciła jednak nawet złotówki.

Sprawa trafiła do Prokuratury Rejonowej Kraków-Podgórze20 stycznia 2009 roku. Referentka po roku śledztwa przeszła jednak do innej jednostki. W kwietniu 2010 r. sprawę przejął prok. Cezary Kwiatkowski. - I tu zaczyna się historia zadziwiającego śledztwa, które po drodze było umarzane, zawieszane, znów wznawiane i tak w kółko - opowiada Tuszyński.

Sprawa po raz pierwszy została zawieszona 31 grudnia 2009 r. Niespełna miesiąc później - znów podjęta, ale tym razem pod nową sygnaturą. Prokurator Kwiatkowski następnie umorzył ją 24 czerwca 2011 r. wobec niewykrycia sprawców przestępstwa.
Andrzej Tuszyński ma wiele uwag do tamtego śledztwa. Zastanawia się na przykład, dlaczego biegli, do których zwróciła się wtedy prokuratura, potwierdzili, że faktury zostały sfałszowane, ale nie byli w stanie stwierdzić, czy fałszerstwa dokonała jego pracownica.

Kolejna sprawa: - Prokurator Kwiatkowski uznał, że treść pozasądowej ugody, w której Ewelina Ł. przecież do wszystkiego się przyznała, nie jest dla niego żadnym dowodem! - żali się Tuszyński.

Przez półtora roku w sprawie nic się nie działo (poza tym, że Tuszyński składał zażalenia na decyzję o umorzeniu śledztwa). W końcu, 14 stycznia 2013 r., prokurator znów podjął postępowanie. Po czterech dniach kolejny raz je umorzył, ale część materiałów wyodrębnił do osobnego śledztwa.

Ostatecznie 7 marca tego roku prok. Kwiatkowski postawił Ewelinie Ł. zarzuty podrabiania dokumentów i poświadczania w nich nieprawdy. Nie zastosował jednak wobec niej żadnych środków zapobiegawczych. Zresztą i tak nic by to nie dało,bo kobieta już w lutym wyjechała do Stanów Zjednoczonych.

Bogusława Marcinkowska, rzeczniczka krakowskiej Prokuratury Okręgowej, potwierdza, że Ewelina Ł. nie stawiła się na przesłuchania wyznaczone na marzec i kwiecień. - Z naszych informacji wynika, że wyjechała do USA. Jeśli będzie konieczność wykonania czynności z podejrzaną, to będą przeprowadzone czynności z wykorzystaniem międzynarodowej pomocy prawnej - informuje Marcinkowska w e-mailu wysłanym do naszej redakcji.

Chcieliśmy się dowiedzieć m.in., dlaczego śledztwa w sprawie Eweliny Ł. tak się wloką i dlaczego prokurator nie uznał za dowód ugody, jaką zawarła ze swoim szefem. Na to ostatnie pytanie nie uzyskaliśmy w krakowskiej prokuraturze odpowiedzi. Co do przewlekłości postępowania, rzeczniczka Marcinkowska odpowiada: "Rozpoznawany w tej sprawie stan faktyczny jest bardzo skomplikowany (...), co wymaga i wymagało szczegółowego wyjaśnienia badanych okoliczności i dokonania prawidłowych ustaleń, dotyczących odpowiedzialności karnej - podjęcia licznych czynności procesowych i zgromadzenia obszernego materiału dowodowego".

Tymczasem Andrzej Tuszyński stracił już wiarę w to, że kiedykolwiek doczeka sprawiedliwości. - Ta sprawa zniszczyła we mnie wszystko: radość życia, wiarę w ludzi, chęć do prowadzenia firmy. Nawet włosy mi przez to wypadły. Jestem już innym człowiekiem - puentuje.

***

Prokurator Cezary Kwiatkowski prowadzi też inną sprawę, która zbulwersowała opinię publiczną. Osiedlowe kamery umieszczone na ul. Teligi na krakowskim Prokocimiu zarejestrowały, jak 1 lipca br. 29-letni Marcin W. tłucze po głowie 69-letniego Mariana S., nawet gdy ten przestaje już się ruszać. Wezwani na miejsce lekarze pogotowia po chwili stwierdzają, że 69-latek nie żyje. Mimo filmu, na którym widać całą scenę, prok. Kwiatkowski po prawie miesiącu śledztwa nie postawił jeszcze 29-latkowi żadnych zarzutów, nie wystąpił też o żaden środek zapobiegawczy - dozór policyjny czy nawet odebranie paszportu. Tłumaczy, że... musi poczekać na szczegółowe wyniki sekcji zwłok, które dadzą odpowiedź na pytanie, czy 69-latek zmarł od ciosów czy np. na zawał serca. Związek między ewentualnym zawałem a śmiercią widzi każdy, kto obejrzał filmik (czytaj też: Skatowany na ul. Teligi w biały dzień. Prokurator: nie mogę postawić zarzutów [ZDJĘCIA, WIDEO]). Tylko nie prok. Kwiatkowski. (czytaj też: Skatowany na ul. Teligi - prokurator Kwiatkowski nie chce rozmawiać). Specjaliści wskazują, że nim śledczy postawi 29-latkowi zarzuty, ten (podobnie jak Ewelina Ł.) może już wyjechać z kraju. Na razie wyjechał prokurator Kwiatkowski - na urlop.

***

Marcin Kołodziejczyk ze stowarzyszenia "Niepokonani".
Niestety, ta historia to nie jest odosobniony przypadek. Na co dzień zajmuję się pokrzywdzonymi przez wymiar sprawiedliwości i jest ich niepokojąco dużo. Nasze organy ścigania z jednej strony charakteryzują się wyjątkową opresyjnością, jeśli od uczciwych przedsiębiorców chcą wyciągnąć pieniądze. A kiedy są oni okradani, to służby dają popis nieudolności, indolencji i ignorancji.
Mamy jeden z najdroższych w Europie wymiarów ścigania i sprawiedliwości, a jeśli chodzi o jego skuteczność, plasujemy się na szarym końcu. Prokuratorzy są bezkarni, a politycy nie potrafią tego zmienić.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska