Grzegorz Ż. nie jest osobą lubianą w Przyborowie. Potwierdzają to zresztą sami policjanci. - Odbieraliśmy na niego mnóstwo skarg. Większość dotyczyła tego, że 60-latek puszczał wolno psy - duże mieszańce - bez ubierania im jakichkolwiek kagańców i trzymania na smyczy - przyznaje Waldemar Mytkoś z dębickiej komendy. Od razu dodaje jednak, że Grzegorz Ż. był za swoje postępowanie wielokrotnie karany.
- Ale zamknąć go nie zamknęli w więzieniu. Może teraz wreszcie przejrzą na oczy i zapuszkują go na dobre - mówi jeden z mieszkańców, który na wszelki wypadek nie chce podawać swojego imienia i nazwiska.
Inny dodaje, że Grzegorz Ż. czuł się na tyle bezkarnie, iż chodził wręcz obwieszony scyzorykami i nożami, przywiązywał je także psom do obroży. Jak mówi, nie usprawiedliwia go nawet fakt, że był chory na schizofrenię.
- Miejscowi wiedzieli na co go stać i starali się omijać go z daleka. Mieliśmy z nim naprawdę mnóstwo problemów - potwierdza Danuta Pyskaty, sołtyska Przyborowa. O dramatycznych wydarzeniach z minionej niedzieli nie chce jednak rozmawiać.
Wiadomo, że ofiarą jest 26-letni Rafał K. - który mieszkał nie tylko w tym samym bloku, ale też na tym samym, trzecim piętrze, co Grzegorz Ż. Między mężczyznami kilkakrotnie dochodziło do scysji, a nawet do rękoczynów.
Tym razem jednak Rafał K. stanął w obronie swojego kolegi, który zaczął się szamotać z Grzegorzem Ż. przy drodze nieopo-dal miejscowego sklepu. Było ok. godz. 18.
- Z relacji świadka wynika, że 60-latek zranił go w głowę i wymachując scyzorykiem przedoczami, groził pozbawieniem życia - opowiada Lesław Godek z Prokuratury Rejonowej w Dębicy.
Chłopak chciał odciągnąć Grzegorza Ż. od leżącego na ziemi kolegi i wtedy został ugodzony nożem w klatkę piersiową. 60-latek odszedł w stronę domu, zabierając z sobą narzędzie zbrodni. Śledczy znaleźli je później owinięte w ścierkę i schowane za łóżkiem.
Pogotowie wezwały do rannego 26-latka osoby stojące przy sklepie, które próbowały jednocześnie zatamować krew. Bezskutecznie. Chłopak zmarł w karetce.
Zatrzymanie sprawcy nie było łatwe. Grzegorz Ż. zabarykadował się bowiem w swoim mieszkaniu i kilkakrotne próby nakłonienia go do oddania się w ręce policji nie przyniosły rezultatu. Mężczyzna w oknie wystawił biało-czerwoną flagę oraz godło Polski i krzyczał, że nie da się wziąć siłą.
- Istniało realne zagrożenie, że wyskoczy przez okno, dlatego sprowadzona została także straż pożarna ze skokochronem. Jednocześnie poprosiliśmy mieszkańców sąsiednich mieszkań o chwilowe ich opuszczenie - relacjonuje Waldemar Mytkoś.
60-latka wyprowadzili dopiero antyterroryści z Rzeszowa, którzy zostali w trybie pilnym wezwani do Przyborowa. Do środka dostali się, forsując drzwi i używając wystrzałów hukowych. Oszołomiony mężczyzna nie stawiał większego oporu, dodatkowo został obezwładniony paralizatorem elektrycznym. Znajdujące się w środku trzy psy zostały wywiezione do schroniska dla zwierząt.
Wczoraj w Przyborowie odbywała się wizja lokalna z udziałem sprawcy. Przesłuchiwani byli także świadkowie zdarzenia. Prokuratur postawił 60-latkowi zarzut zabójstwa. Grozi mu za to nawet dożywocie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?