Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Natalia Przybysz: Chcę mieć w sobie ten sam ogień co Joplin

Redakcja
Natalia Przybysz - kiedyś śpiewała soul z Sistars, a teraz gra bluesa ze swoją grupą
Natalia Przybysz - kiedyś śpiewała soul z Sistars, a teraz gra bluesa ze swoją grupą Karolina Misztal
Rozmowa z Natalią "Natu" Przybysz o jej płycie "Kozmic Blues" z piosenkami Janis Joplin i o tym, jak to jest być hipiską w XXI wieku. Rozmawia Paweł Gzyl.

Pamiętasz, kiedy usłyszałaś pierwszy raz w życiu Janis Joplin?
Może miałam jakieś dziesięć lat? Długo ona prostu była, a ja żyłam obok jej muzyki, trzymając się z daleka. Pewnie dlatego, że w jej piosenkach jest straszna desperacja, przytłaczająca emocjonalność, której zawsze było dla mnie za dużo. Wolałam spokojne mantry niż uzewnętrznianie takiego smutku.

To w takim razie, jak otwarłaś się na tę muzykę?
Mój menedżer jest wizjonerem. Ma wiele fajnych pomysłów. I w końcu rzucił: "Może byś zagrała piosenki Joplin na koncertach?". Początkowo była to dla mnie abstrakcyjna propozycja, ale również w pewien sposób intrygująca. Byłam bowiem wtedy już na takim etapie życia, kiedy wiedziałam, że dzieci nie spadają z nieba. (śmiech) A ponieważ lubię wyzwania, brać się za rzeczy odległe ode mnie, postanowiłam wejść w temat.

W jaki sposób zaczęłaś?
Dostałam od Piotra Metza winylowe płyty Joplin. Okazało się, że w tym formacie to dużo przyjemniejsza muzyka, bardziej ciepła i miękka. Dzięki temu lepiej zrozumiałam tkwiące w niej emocje. Przeczytałam również biografię Joplin.

To postać o depresyjnym rysie. Ty jesteś natomiast osobą pozytywnie nastawioną do życia. Gdzie znalazłaś punkty styczne z Joplin?
Na pewno jestem daleka od noszenia obcasów, bycia lalą, nie odpowiada mi styl glamour. Ona też tak miała. Wolę mieć też kolegów niż koleżanki, właściwie oprócz sióstr, mam tylko jedną przyjaciółkę. Lubię mieć kontakt z muzykami i z nimi się bawić. No i z moimi dziećmi. Ale mój styl życia jest kompletnie odrębny od Joplin. Musiałam więc odkryć, co dla mnie jest takim dopalaczem, z którego mogę korzystać przed koncertami.

I co to jest?
Joga, ćwiczenia oddechowe, weganizm - energia inaczej się przedostaje do organizmu, kiedy nie jesteśmy zamuleni mlecznymi produktami. Z natury jestem flegmatykiem, nigdy nie eksploduję na zewnątrz i nie demoluję żadnych przestrzeni. Natomiast śpiewanie Joplin wskrzesza we mnie zupełnie inne zasoby energii, o których nie wiedziałam, że je posiadam.

Jesteś chyba podobnie jak Joplin hipiską.
Tak, mam w sobie utopijną wiarę, że da się wyzwolić z okopów władzy pieniądza, że kiedyś wszyscy będą się kochać i nie będzie wojen. Można zmieniać świat na lepsze. Wystarczy, że spojrzę na swoich muzyków, którzy właściwie żyją tylko muzyką. To jest hipisowskie.

Zupełnie inaczej teraz śpiewasz. Masz surowy i szorstki głos. Czy zmieniłaś się specjalnie na tej płycie?

W tym nie ma miejsca na żadną premedytację. To jest tylko i wyłącznie instynkt samozachowawczy oraz sto procent prawdy. Staram się cały czas wytrzymać w swoich postanowieniach, przejść na drugą stronę z pokorą i godnością. Zdaję sobie sprawę, że czasami powinno się to lepiej udać, ale czuję też, że zrobiłam wszystko, co mogłam wykonać.

Na koncertach jest chyba jeszcze trudniej pozostać sobą?
W studiu można usiąść i odpocząć. A koncert to już wyższa szkoła jazdy. Żeby być autentycznym, trzeba upuszczać krew. (śmiech). Ale z drugiej strony zawszę muszę zachować pełną kontrolę nad tym, co robię. Pierwszy koncert na Przystanku Woodstock z tym materiałem skończył się tak, że... straciłam głos. Wiele rzeczy, jak to zawsze na pierwszych występach, nie udało nam się dopiąć. Nie zrobiliśmy próby dźwięku, nie mogliśmy znaleźć sceny, czas się skurczył. Poszłam na żywioł, nie słyszałam się kompletnie i przegrałam tę walkę. Ale w Krakowie na festiwalu "Bluesroads" był już ogień - chociaż nie było z nami dęciaków! Udało się, bo mieliśmy fajną publiczność.

Wolisz nagrywać autorskie płyty czy covery innych muzyków?

To zupełnie inna przyjemność. Covery nagrywa się bardziej dynamicznie. Najpierw pograliśmy dużo koncertów z tym materiałem, a potem weszliśmy do studia i zrobiliśmy wszystko na setkę. Trwało to tydzień. Wykorzystaliśmy stare instrumenty, które czekały na te kawałki od wielu lat. Przyszłam na te nagrania chora, a wyszłam - uzdrowiona.

Jak spotkanie z Joplin wpłynie na Twoją własną twórczość?
Poczułam wielką frajdę. Chciałabym ją mieć, kiedy będę robić swoje autorskie piosenki. Pragnę mieć w sobie ten sam ogień.

Rozmawiał Paweł Gzyl

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska