Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zakopane: apartament dla bogaczy tonie

Tomasz Mateusiak
Paweł Gawroński stoi przed budynkiem, który miał mu zapewnić spokojne życie. Teraz z jego powodu ledwo wiąże koniec z końcem
Paweł Gawroński stoi przed budynkiem, który miał mu zapewnić spokojne życie. Teraz z jego powodu ledwo wiąże koniec z końcem Tomasz Mateusiak
"Stara Polana" - najbardziej luksusowy obiekt deweloperski w Zakopanem, wkrótce może mieć odciętą wodę, prąd i ogrzewanie. Jego mieszkańcy wpadli w finansową pułapkę

Dla Pawła i Barbary Gawrońskich kupno mieszkań w Zakopanem miało być sposobem na życie. Młodzi ludzie zaraz po ślubie przyjechali pod Tatry, gdzie (przy wsparciu kredytem) nabyli kilka lokali w właśnie ukończonym kompleksie luksusowych apartamentowców. W jednym z nich mieli mieszkać, resztę wynajmować turystom. W teorii wydawało się to bajką... Niestety, minęły trzy lata, a młodzi ledwo wiążą koniec z końcem. Wszystko przez to, że najbardziej luksusowe apartamenty w Zakopanem okazały się "tonącym okrętem".

To miał być istny cud

To miał być najpiękniejszy obiekt tego typu w Zakopanem. Kiedy w 2008 roku ówczesny właściciel zakopiańskiego PKS-u ogłosił, że w miejscu dotychczasowej zajezdni dla autobusów przy ul. Nowotarskiej 24 stanie piękny kompleks apartamentów, wiele osób cieszyło się, że ta część miasta wreszcie wypięknieje. Rzeczywiście, w 2010 roku, gdy budowa się skończyła, obiekt spodobał się wszystkim. Górale szybko nadali mu (ze względu na wielkość) nazwę "Malbork". Deweloper oficjalnie "ochrzcił" obiekt jako "Starą Polanę". Szybko też po gotowe luksusowe lokale z podziemnym garażem, basenem czy siłownią zaczęli zgłaszać się pierwsi chętni.

- My pierwsze mieszkania kupiliśmy tu w 2010 roku - mówi Paweł Gawroński. - Łącznie mamy ich dziewięć. Na wszystkie wzięliśmy kredyt. Żyjemy z tego, że wynajmujemy je turystom. Jeszcze niedawno dochód z tego tytułu był na tyle duży, że mogliśmy z zarobku spłacać kredyt i opłacać czynsz za wszystkie lokale. Niestety, pojawiły się problemy.

Przestało być pięknie

Na początku 2012 roku właściciele lokali w "Starej Polanie" odkryli, że firma, która zarządza budynkiem, ma problemy finansowe. Wyszło na jaw, że deweloper, który wybudował obiekt - firma "PKS Invest" później przemianowana na "Starą Polanę" - od miesięcy nie płaci powstałej w apartamentowcu wspólnocie mieszkaniowej czynszów za niesprzedane lokale.
- Zaległości były spore, bo do tego czasu deweloper sprzedał tylko około połowy wszystkich mieszkań w budynku (70 lokali) - mówi Paweł Gawroński. - Oznacza to, że ponad połowa budynku dalej należy do niego. Te lokale stoją wolne. Budynek swoje koszty jednak generuje, więc deweloper powinien przelewać do wspólnej kasy środki na jego utrzymanie.

Jak tłumaczy Gawroński, tak się jednak nie działo. Na dodatek z opłatami za czynsz (wliczono w niego opłatę za wodę, prąd, ogrzewanie oraz koszty utrzymania administracji budynku, ratownika na basenie, portiera, ochrony) zaczęli zalegać także inni właściciele pojedynczych lokali.

Jak żyć bez wody?

- Sytuacja stała się groźna. Nawet bardzo. Doszło do tego, że dostawcy mediów zaczęli grozić wspólnocie, że z powodu zaległości w opłatach za rachunki odetną nam prąd czy wodę. Ucierpieliby na tym wszyscy, bo budynek ma jeden wspólny licznik na media, a nie poszczególne dla każdego lokalu. W razie zaległości obowiązuje więc "odpowiedzialność zbiorowa". Na domiar złego na to, że deweloper ureguluje swoje długi, nie mieliśmy co liczyć. Mniej więcej w tym samym czasie zbankrutował - załamuje ręce Gawroński.

Właściciele mieszkań w "Starej Polanie" winą za zaistniałą sytuację obwinili dotychczasowego zarządcę budynku - firmę "TatraPark". Ludzie zarzucili pani prezes spółki, nomen omen mocno związanej z deweloperem (jej mąż był prezesem "Starej Polany"), że celowo nie informowała wspólnoty o brakach wpłat od właściciela 50 procent mieszkań i nie zrobiła nic, by te pieniądze ściągnąć.

Kto zawinił?

- Grzechów "TatraPark" było zresztą więcej, bo naszym zdaniem wybierała ona firmy, które sprzątały lokal czy go ochraniały, bez przetargu i płaciła im wynagrodzenie dużo większe od cen rynkowych - mówi Barbara Gawrońska. W maju 2012 roku członkowie wspólnoty większością głosów zrezygnowali z usług "TatraParku", a nowo wybrany zarząd wybrał do administrowania firmę "Imper".

- Z powodzeniem ograniczyliśmy koszty administracyjne z 11 na około 6 tys. zł miesięcznie - mówi Adam Górny, kolejny właściciel apartamentu w "Starej Polanie" i od maja 2012 roku członek zarządu wspólnoty mieszkaniowej. - Ochrona jest teraz tańsza o jakieś 4 tys., a sprzątanie o około 5. Wszystkie te cięcia pozwalają oszczędzić 14 tysięcy miesięcznie - dodaje.

Płacą podwójnie

- Staramy się jakoś wyprowadzać ten budynek na prostą - mówi Joanna Laila Szafirska, szefowa firmy Imper. - Niestety, od czasu gdy przejęliśmy zarząd nad nieruchomością, długi wspólnoty jeszcze wzrosły. Stało się tak, bo poprzedni administrator na pożegnanie wystawił mieszkańcom faktury na kwotę około 700 tys. zł. Twierdzi, że to pieniądze, które należą mu się za administrowanie budynkiem przez dwa lata, a których wcześniej wspaniałomyślnie nie pobierał.

Oczywiście długi rosną także dlatego, że deweloper, który wybudował obiekt, a właściwie teraz już syndyk masy upadłościowej (który zarządza jego majątkiem) dalej nie płaci nam czynszów. Część ludzi (pozostałych właścicieli poszczególnych lokali) także się od tego uchyla.

Sytuacja zrobiła się dramatyczna. W "Starej Polanie" jest obecnie tak źle, że w grudniu zeszłego roku na zebraniu członków wspólnoty podjęto decyzję o samoopodatkowaniu. - Dotychczas czynsz za jedno mieszkanie wynosił około 8 złotych od metra kwadratowego (mniej więcej 320 zł za 40-metrową kawalerkę - przyp. red.) - tłumaczy Gawroński. - By jednak pokryć długi tych, którzy nie płacą, zdecydowaliśmy się płacić tę kwotę podwójnie i tym samym "kredytować" czynsz za tych, którzy płacić nie zamierzają. Zdajemy sobie sprawę, że pewnie nigdy tych pieniędzy nie odzyskamy, ale nie mamy wyjścia.

Gawroński wie, co mówi. Wraz z żoną ma nad głową kredyty. By je spłacać, musi mieć gości. By oni byli, musi mieć w apartamentach ciepłą wodę, prąd, ogrzewanie i dostęp do basenu, który od kilku tygodni jest zamknięty (bez niego cena za apartament jest niższa). - Nam grozi widmo odłączenia mediów - mówi Paweł. - Gdyby tak się stało, nikomu już nic nie wynajmiemy i bank zabierze nam mieszkania. Pójdziemy z torbami. Dlatego zaciskam zęby i płacę te podwójne czynsze.

Oczywiście też czasem mam zaległości, bo podwójna opłata za 9 mieszkań nie jest mała i by zapłacić, muszę te pieniądze wpierw jakoś zdobyć. Ostatecznie jednak staram się być w porządku i płacę...

Co przyniesie jutro

Dziś już wiadomo, że podwójne czynsze nie do końca przyniosły efekty. Co prawda mediów nie odcięto, ale zadłużenie się nie zmniejsza. Dlatego na zwołanym na poprzednią sobotę zebraniu członków wspólnoty kilkudziesięciu zdesperowanych właścicieli mieszkań w "Malborku" podjęło decyzję, że będą odcinać media do mieszkań, które nie płacą czynszu od miesięcy.

Już raz zresztą taka propozycja padła, ale została zaskarżona do sądu. - Ten wówczas stwierdził, że nie można odebrać ludziom dostępu do wody pitnej - jak relacjonowano uzasadnienie orzeczenia sądu.

A jak na dziś wygląda sytuacja finansowa mieszkańców? Nieciekawie... Wspólnota ma około 900 tysięcy długu. Zakładając jednak, że ok. 700 tys. to roszczenia bezzasadne (wspólnota oddała je do sądu, a postępowania w tych sprawach trwają), to mieszkańcy zalegają dostawcom prądu, wody, Geotermii Podhalańskiej i innym kontrahentom niewiele ponad 220 tys. złotych. Gdyby podjęta przez wspólnotę akcja windykacyjna przyniosła oczekiwany skutek i udało się zdyscyplinować właścicieli, którzy mają zaległości w płatnościach (nie licząc syndyka, który uchyla się od regulowania bieżących należności do wspólnoty), to jest szansa na oddłużenie wspólnoty i zażegnanie groźby odcięcia mediów.

- Liczymy więc, że jest jeszcze dla naszej wspólnoty jakieś światełko w tunelu - mówi Górny. - Wydaje się, że prędzej czy później sąd musi się zgodzić na sprzedaż przez syndyka niezamieszkanych jeszcze mieszkań. Gdy to się stanie, nasze finanse powinny teoretycznie wrócić do normy. Jesteśmy jako członkowie tej wspólnoty uzależnieni od postępowania upadłościowego upadłego dewelopera.

Jak dodaje mężczyzna, każdy miesiąc przewlekania tego postępowania kosztuje właścicieli lokali bardzo dużo. - Na karygodne postępowanie syndyka wspólnota złożyła skargę do sędziego-komisarza - wylicza Górny. - Na przewlekłość postępowania upadłościowego zresztą również napisaliśmy skargę do sądu wyższej instancji. Jakimś cudem po tej skardze zatwierdzona została w końcu lista wierzycieli w postępowaniu upadłościowym Starej Polany, której sędzia-komisarz nie był w stanie zatwierdzić przez cały rok...

współpraca Paulina Wylężek

Możesz wiedzieć więcej!Kliknij, zarejestruj się i korzystaj już dziś!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska