Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kraków-Zakopane w 2 godziny i 18 minut. Luxtorpeda wprawiała w zachwyt! [ARCHIWUM]

Agata Żak
Narodowe Archiwum Cyfrowe
Była jednym z symboli przedwojennej Polski. Przyciągała gapiów i wzbudzała sensację jak, nie przymierzając, brytyjski, legendarny Orient Express. Pewnie i dziś, gdyby zachował się jakikolwiek z jej egzemplarzy, budziłaby nie lada zainteresowanie. Ktoś pisał we wspomnieniach: "Ludzie przystawali na jej widok i krzyczeli: Luxtorpeda! Luxtorpeda! Miała piękny aerodynamiczny kształt. W tamtych czasach to był szok!"

Szczerze mówiąc, gdyby i dziś na torach pojawiło się takie cacko, jak przedwojenna Luxtorpeda, byłby to niezły szok w porównaniu do większości służącego nam obecnie taboru pasażerskiego. Co więcej, Luxtorpeda była nie tylko "śliczna i polska, a to znaczyło wtedy bardzo wiele", ale i szybka. Bardzo szybko. Rozwijała prędkości, o których dzisiaj możemy jedynie pomarzyć na większości polskich, żelaznych tras.

W roku 1936 jedna z „luxtorped” ustanowiła niepobity dotąd rekord przejazdu na trasie Kraków – Zakopane: 2 godziny 18 minut

Nie sądźmy też, że takie cudo poruszało się tylko pomiędzy głównymi miastami przedwojennej Polski. Luxtorpeda "zawijała" też na tarnowski dworzec kolejowy, przemierzając jedną z najstarszych tras w naszym regionie - oddaną do użytku w 1876 roku linię tarnowsko-leluchowską.

Czym była legendarna Luxtorpeda? Przede wszystkim kształtem swym nie przypominała klasycznego pociągu. Dziś określilibyśmy ją raczej mianem szynobusu. Zanim jednak wjechała na polskie tory, ministerstwo kolejnictwa II RP musiało uporać się z ogromnymi problemami, począwszy od zniszczeń wojennych, po dysproporcje wynikające z różnic w rozwoju tego rodzaju transportu na ziemiach trzech byłych zaborów (plus fakt, że w zaborze rosyjskim tory były szersze, niż w pozostałych dwóch zaborach).

Ponad dekadę zajęło unowocześnianie infrastruktury kolejowej, naprawy lub po prostu budowa nowych odcinków (przykładowo Warszawa nie miała połączenia z Poznaniem, ani ze Lwowem) oraz uzupełnianie taboru. Wówczas właśnie zdecydowano się na produkcję Luxtorpedy.

Pierwszy egzemplarz, w celach testowych, przyjechał do Polski z austriackiej firmy Austro-Daimler-Puch. Kiedy testy wypadły pomyślnie, zakupiono jeden egzemplarz. Posłużył on jako wzór do skonstruowania polskich Luxtorped, które zaczęto produkować w chrzanowskich zakładach Fablok. Do wybuchu II wojny światowej na polskie tory wyjechało pięć Luxtorped. Służyła również ta, którą zakupiono od Austriaków.

Kiedy patrzymy na zachowane zdjęcia Luxtorpedy, choćby to z przejazdu na trasie tarnowsko-leluchowskiej, maszyna wciąż robi wrażenie. Szlachetne i aerodynamiczne kształty, a we wnętrzu dwa silniki MAN typu diesla, które dawały nawet 130 km/h. Luxtorpeda zresztą biła rekordy prędkości do dziś niepokonane, jak ten na trasie Kraków-Zakopane: dwie godziny osiemnaście minut!

Jedną z najpopularniejszych tras luksusowego pociągu była relacja Kraków-Krynica. Luxtorpeda jeżdżąca na tej właśnie trasie staje się mimowolnie tłem jednego z najtragiczniejszych wydarzeń okresu przedwojennego Tarnowa: "Idzie do dworcowej restauracji (ta, która zostanie zniszczona) spokojnie wypija piwo, po czym spaceruje w okolicach plant kolejowych. Choć w przechowalni bagażu tyka zegar bomby, wraca na tarnowski dworzec i za siedem złotych kupuje bilet na luxtorpedę do Krakowa. Ma ona odjechać parę minut po 23".Mowa oczywiście o zamachu bombowym dokonanym przez Antoniego Guzego w przededniu wojny.

Polskie Luxtorpedy w porównaniu do austriackich nie tylko były szybsze (model produkowany w Chrzanowie spokojnie osiągał 115 km/h, a ulepszony i produkowany w Zakładach Cegielskiego w Poznaniu - 135 km/h!), ale i bardziej komfortowe - kabiny, które mieściły wygodnie sześćdziesięciu pasażerów, były wyciszone i prawie nie odczuwało się w nich charakterystycznego "podskakiwania" na torach.

Luxtorpedy były stosunkowo niewielkie, ale wygodne, o czym świadczy fakt, że posiadały jedynie miejsca klasy pierwszej. W ogóle o wyposażeniu wnętrz przedwojennych pociągów krążyły niesamowite historie. Fakt faktem, że kolej była wówczas "oczkiem w głowie" władz, a i społeczeństwo uważało ten rodzaj transportu za najwygodniejszy i w klasie ekonomicznej po prostu tani. Porównanie przedwojennej "pierwszej klasy" z Orient Expresem ma zresztą realne podstawy. Wystarczy poszukać we wspomnieniach: "siedzenia obite skórą, stoliki nakryte białym obrusem, wazoniki ze świeżymi kwiatami", "elegancki kontuar baru obramowany srebrną ladą, otoczony przez wysokie stołki. Stoliki okrągłe, krzesła wygodne. W każdej chwili można rozwiesić ekran i oglądać film", posiłki nie gorsze niż w dobrych restauracjach, wagony do dansingu, brydża, kąpielowe (!). Nie wspominając już o współpracy kolejarzy z lotnikami - aby maksymalnie skrócić podróż na przykład z Warszawy do Zakopanego, stworzono mieszane połączenie lotniczo-kolejowe. Ze stolicy do Krakowa leciało się samolotem, po czym wsiadało do Luxtorpedy i jechało pod Tatry. Podróż trwała cztery i pół godziny!

Niestety, żadna z Luxtorped nie przetrwała do dziś, nawet w stanie do remontu. W pierwszych dniach II wojny światowej, w wyniku bombardowań, zniszczone zostały cztery Luxtorpedy. Pozostałe dwie przejęli Niemcy i używali ich dalej zgodnie z przeznaczeniem, tj. na luksusowe przejazdy, głównie dla wysokich niemieckich urzędników, do kurortów i uzdrowisk, do Zakopanego i Krynicy, nawet do Austrii. Luxtorpedą jeździł prawdopodobnie sam Hans Frank, zwierzchnik Generalnego Gubernatorstwa. Również wówczas, w czasie wojny, Luxtorpeda przejeżdżała przez Tarnów, zmierzając, jak dawniej, w kierunku Krynicy.

Kiedy zaś Armia Czerwona odepchnęła Niemców, zajmując tereny polskie, Luxtorpedy dostały się w ręce Rosjan. Jak wiele innych rzeczy, które miały to nieszczęście, wagony zostały zniszczone, ograbione i w efekcie po wojnie pozostały z nich już tylko "skorupy". Jedną z nich doprowadzono do stanu użyteczności, o tyle o ile. Przez pewien czas dowoził on jeszcze górników do kopalni w Trzebini. Drugi, stojący już tylko na kolejowej bocznicy, służył za magazyn części. Obydwie legendy przedwojennego kolejnictwa zostały pocięte na przysłowiowe "żyletki" w 1954 roku…


« W przedwojennych pociągach były wagony restauracyjne, dansingowe, brydżowe, kinowe, a nawet kąpielowe. Jeden bilet wystarczył, by z Warszawy do Krakowa dolecieć samolotem, a tam przesiąść się do szybkiej Luxtorpedy. Całą trasę pasażer pokonywał w cztery i pół godziny! »

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska