Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chrzanowska uczelnia zwija żagle? Sprawdzaliśmy, jak jest z naborem

Magdalena Balicka
Magdalena Balicka
Po aferze z „lewymi” dyplomami uczelnia narzeka na coraz niższą frekwencję studentów. Trwa nabór tylko na dwa kierunki, a zajęcia mogą odbywać się w Gliwicach i Nowym Sączu.

Ważą się losy chrzanowskiej Wyższej Szkoły Przedsiębiorczości i Marketingu. Owiana nie najlepszą sławą uczelnia ma problem ze skompletowaniem studentów na jedyne dwa kierunki, które zamierza prowadzić od października. Jeszcze kilka lat temu można było wybierać tam między pięcioma specjalizacjami.

Dziś wykładowcy uczą przyszłych speców od zarządzania i pedagogiki, gwarantując tylko licencjat. Większość wykładów odbywa się w dwóch partnerskich szkołach: Wyższej Szkole Biznesu w Nowym Sączu oraz Gliwickiej Wyższej Szkole Przedsiębiorczości. Jeśli nie uzbiera się choć kilkudziesięciu zainteresowanych studiowaniem w Chrzanowie, prawdopodobnie uczelnia będzie musiała zostać zlikwidowana.

W WSPiM trwa właśnie rekrutacja. Walcząca o studentów szkoła powinna być dla nich dostępna. Okazuje się jednak, że trudno się tam nawet dodzwonić. Dziennikarzom „Gazety Krakowskiej” nie udało się to przez trzy dni z rządu, licząc od poniedziałku do środy. Dwa podane na stronie internetowej telefony, mające służyć do rekrutacji, milczały od rana do popołudnia. Postanowiliśmy więc odwiedzić szkołę osobiście.

Gdy przekraczamy progi uczelni, której siedziba mieści się przy ul. Woynarowskiej, przeraża panująca tam ciemność. Ani w holu, ani na piętrach nie świeciła się nawet jedna lampa. Trudno było odczytać tabliczki na drzwiach poszczególnych pokoi. Drzwi do rektoratu oraz dziekanatu były zamknięte. Otwarty był tylko sekretariat.

O tym, że szkoła ma spore kłopoty, zaalarmowali nas pracownicy uczelni, prosząc o anonimowość.

- Jest bardzo źle. Nie ma pieniędzy nawet na wypłaty. To chyba ostatni rok istnienia tej szkoły - usłyszeliśmy od jednego z pracowników.

Nie mogliśmy zweryfikować tych informacji u źródła, czyli u kanclerz szkoły Beaty Stępień, bo cały tydzień była niedostępna w siedzibie uczelni. Szczegóły zdradziła nam sekretarka, nie wiedząc, że rozmawia z dziennikarzami „Gazety Krakowskiej”. Podpytując ją, jakie jest zainteresowanie dwoma kierunkami, na które trwa rekrutacja, odparła, że na razie zapisało się tylko kilka osób. Może okazać się, że chętnych będzie zbyt mało i kierunek trzeba będzie odwołać.

Jako potencjalnych zainteresowanych studiowaniem zarządzania, próbowała nas namówić, byśmy złożyli podanie.

- Będzie pani zgłębiała wiedzę w małej grupie. To prawie jak indywidualny tok nauczania - przekonywała pracownica sekretariatu szkoły. Nie umiała nam jednak obiecać, że zajęcia będą odbywać się na miejscu, w Chrzanowie.

- Niewykluczone, że trzeba będzie dojeżdżać do Gliwic lub Nowego Sącza - przyznała. Obecni studenci już tak robią.

Sprawą chrzanowskiej uczelni żyje wielu mieszkańców. Zastanawia ich m.in. los budynku szkoły. Jego perypetie są dość zawiłe.

Początkowo siedziba mieściła się w budynku przy ul. Słowackiego, w którym dziś przyjmowani są bezrobotni zarejestrowani w Urzędzie Pracy. W 2006 roku starostwo szukało nowej siedziby dla pośredniaka, bo koszty dzierżawy lokalu przy ul. Oświęcimskiej były za wysokie. W tym samym czasie uczelnia przeżywała kryzys finansowy i chciała sprzedać siedzibę przy ul. Słowackiego. Ówczesny starosta Kazimierz Boroń postanowił ją przejąć, w zamian dając budynek domu handlowego Orion w Trzebini, który należał do Skarbu Państwa. Orion wart był wówczas ok. 1,5 mln złotych. Dom Handlowy od szkoły kupił potem miejscowy milioner.

Mówi się, że szkoła nieźle na tej transakcji zarobiła. Potem przeprowadziła się na ul. Woynarowskiej, gdzie mieści się do dziś. W razie zamknięcia działalności budynek może przejąć Towarzystwo Oświatowe Ziemi Chrzanowskiej, którego członkiem jest m.in. Beata Stępień, kanclerz uczelni.

O Wyższej Szkole Przedsiębiorczości i Marketingu w Chrzanowie „Gazeta Krakowska” pisała wielokrotnie.
W 2007 r. w uczelni wybuchł skandal, który dopiero przed czterema laty oceniony został przez wymiar sprawiedliwości skazującymi wyrokami. Okazało się, że uczelnia w lipcu 2007 r. wydała 52 studentom studiów podyplomowych na kierunkach „pedagogika kwalifikacyjna” i „oligofrenopedagogika” dyplomy, choć nie miała do tego uprawnień Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Sprawą zajęła się krakowska prokuratura okręgowa, która przedstawiła zarzuty m.in. Beacie Stępień i jednemu z ówczesnych profesorów. Doszło do procesu. Najpierw w 2012 r. Sąd Rejonowy w Chrzanowie skazał oboje oskarżonych, a rok później Sąd Okręgowy w Krakowie podtrzymał jego wyrok.

W mieście Wyższa Szkoła Przedsiębiorczości i Marketingu znana jest głównie z tego, że nie stawia swym studentom, a już zwłaszcza miejscowym notablom, przesadnie wyśrubowanych wymagań.

Przekonał się o tym Jerzy Kasprzyk, wicedyrektor chrzanowskiego Powiatowego Urzędu Pracy. Choć w dokumentach uczelni brak dowodów na to, że zaliczył pięć przedmiotów, to jednak otrzymał dokument ukończenia studiów podyplomowych „pedagogika kwalifikacyjna”. Uzupełniać swoje kwalifikacje wybrał się tam w 2007 r., będąc już zastępcą szefa PUP. Dzięki naszym informatorom i dostarczonym przez nich kserokopiom dokumentacji szkolnej Kasprzyka, a także na podstawie rozmów z jego byłymi wykładowcami, dowiedzieliśmy się m.in., że jako słuchacz studiów podyplomowych nie zaliczył tych kilku przedmiotów, a mimo to otrzymał później dyplom. Co ciekawe, Kasprzyk otrzymał go nie mając skończonych jeszcze studiów licencjackich na tej samej uczelni.

Z chrzanowską WSPiM sądzili się także byli wykładowcy i pracownicy, m.in. dr Artur Pollok, były wykładowca makroekonomii.

W 2007 r. wybierał się na operację do szpitala i ustalił z rektorem, że skorzysta z przysługującego nauczycielom płatnego urlopu dla podratowania zdrowia. Okazało się, że wysłano go na urlop bezpłatny. Gdy Pollok zagroził, że pójdzie do sądu, dostał wypowiedzenie z pracy. Ostatecznie po wielu bojach wykładowca wygrał sprawę sądową i odszkodowanie od uczelni.


„Krakowska” też była pozwana do sądu

Chrzanowska uczelnia pozwała „Gazetę Krakowską” o naruszenie jej dóbr osobistych po tym, jak napisaliśmy kilka artykułów o szkole.

Uczelnia od pozwanych - naczelnego gazety oraz autorki tekstów, domagała się przeprosin oraz zapłaty 5 tys. zł na rzecz fundacji. Po trwającym prawie dwa lata procesie Sąd Okręgowy w Krakowie oddalił powództwo, uznając, że „Gazeta Krakowska” nie naruszyła prawa. Kosztami sądowymi obarczył uczelnię.

Zatrudnienie w WSPiM na stanowisku wykładowcy prawa cywilnego znalazł Marek Niechwiej, odwołany w referendum burmistrz Chrzanowa.

W lutym ub. r. Niechwiej został zatrzymany przez policję, gdy spowodował kolizję prowadząc samochód pod wpływem alkoholu. W Sądzie Rejonowym w Myślenicach trwa proces byłego burmistrza w tej sprawie. Niechwiej ma także prokuratorskie zarzuty za składanie nieprawdziwych informacji w oświadczeniu majątkowym. Zataił w nim część swoich dochodów. Jest zamieszany także w nielegalne zrywanie plakatów informujących o referendum. Mimo tego władze uczelni uznały, że jako magister prawa może uczyć studentów tego przedmiotu.

Aktualnie wykłada też w dwóch partnerskich szkołach wyższych, które współpracują z chrzanowską WSPiM: w Nowym Sączu i Gliwicach. Studenci z Sącza zaapelowali do władz uczelni, by zmienili im wykładowcę, argumentując, że człowiek, który jest na bakier z prawem, niczego wartościowego ich nie nauczy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska