Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nic nowego, nic śmiesznego

Przemysław Franczak
Przemysław Franczak
Przemysław Franczak
Przemysław Franczak fot. Wojciech Matusik
Nowy rok. Wszystko się zmienia, czyli nic się nie zmienia. Powszechną, acz naiwną wiarę w to, że sylwestrowa noc stanie się obrzędem przejścia - w lepsze, ma się rozumieć, jutro - znowu trafił szlag. Po Trzech Królach czas ponownie przywitać się z rzeczywistością.

No i tak: małopolskie powietrze nadal ma zapach, gęstość i lepkość dymu spod palonej opony, rata kredytu ściągnięta została bezwzględnie jak zawsze, do spłacenia został poświąteczny debet, robota czeka, dzieci oraz małżonkowie domagają się uwagi i troski, domy - remontów, a auta wymiany (części przynajmniej). Innymi słowy, 1 stycznia po raz kolejny nie obudziłeś się jako rentier w swojej wypasionej chacie na Kanarach.

Tyle lokalnie. Globalnie też bez zmian. Taka PO na przykład nie ustaje w staraniach, by samą siebie wyrzucić na śmietnik historii. Próbować wrócić do władzy z Grzegorzem Schetyną w roli szefa partii to tak, jakby chcieć wygrać Konkurs Chopinowski, wysyłając nań klawiszowca Lombardu (bez urazy). Schetyna twierdzi, że PO wyprowadzi na ulicę milion ludzi. Ha, łatwiej byłoby im wyprowadzić milion z Fort Knox.

Skoro mowa o zgranych płytach, to głos postanowił dać Leszek Miller. U niego też po staremu. Wziął w obronę rząd PiS, łamania standardów nie dostrzega. Wiadomo, bliższa koszula ciału. Oczywiście koszula I sekretarza Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Skierniewicach.

Bez zmian również w „dobrej zmianie”. PiS ofiarnie broni nas przed Europą i zachodnią zgnilizną. Witold Waszczykowski, minister spraw zagranicznych, w wywiadzie dla niemieckiego „Bilda” za symbole „lewackiej ideologii” uznał wegetarianizm i rowerzystów. Na Zachodzie muszą patrzeć na niego jak na wariata, bo któż mógł tam przypuszczać, że PiS-owskie obsesje są aż tak infantylne? Minister tłumaczył potem, że to była publicystyczna wypowiedź, a on „nie jest dyplomatą, tylko szefem dyplomacji”. Strach się bać. To tak, jakby w restauracji przypalić stek i powiedzieć: nie jestem kucharzem, tylko szefem kuchni.

Prezydent Andrzej Duda dalej niezłomnie podpisuje wszystkie ustawy jak leci, ale równocześnie postanowił popracować nad nadszarpniętym wizerunkiem u umiarkowanego elektoratu. Otóż przekazał swoje narty na aukcję znienawidzonej przez jego środowisko WOŚP, podpisane, z rozpędu zapewne. Dlaczego akurat narty, trudno powiedzieć, ale mimo wszystko lepsze to niż „Gęsiarka” puszczona na aukcji, bynajmniej charytatywnej, za czasów poprzedniej prezydenckiej ekipy. Czar prysł jednak szybko, chwilę potem prezydent bez mrugnięcia okiem machnął autograf m.in. pod ustawami medialną i o sześciolatkach. Ryzykownie szusuje, na dodatek już bez nart. A przecież jazda - nie tylko w 2016 - dopiero się zaczyna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska