Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kraków zbyt pobłażliwy dla palących śmieciami

Piotr Rąpalski
Piotr Rąpalski
Straż miejska kontroluje piec.
Straż miejska kontroluje piec. fot. Joanna Urbaniec
Trucie sąsiadów dymem ze śmieci można uznać za przestępstwo i karać surowiej niż mandatami. Straż miejska według krakowskich aktywistów jest zbyt pobłażliwa. Niskie kary nie odstraszają.

Straż miejska pochwaliła się wynikami wzmożonych kontroli dotyczących palenia odpadami w piecach. W listopadzie funkcjonariusze sprawdzili 483 posesje (dwa razy więcej niż w październiku) i ujawnili 89 przypadków palenia śmieci. Wystawili jednak tylko 41 mandatów karnych na sumę 3920 zł, czyli średnio po 95 zł. Reszta osób została tylko pouczona.

Aktywiści miejscy, którzy domagają się skutecznej walki ze smogiem w Krakowie, uważają, że to zbyt duża pobłażliwość. Według nich nielegalne palenie odpadów wydzielających rakotwórcze toksyny można traktować jako przestępstwo narażania życia i zdrowia mieszkańców miasta. Jest na to nawet paragraf w kodeksie karnym.

Pokazał to Rybincki Alarm Smogowy zgłaszając do prokuratury właściciela warsztatu samochodowego, działającego przy ul. Na Błonie w Krakowie, który palił zużytym olejem silnikowym w kotle. Od straży miejskiej dostał on, właśnie w listopadzie, zaledwie mandat 500 zł, który zwróci mu się po jednej, niewielkiej naprawie auta klienta. Aktywiści z Rybnika powiadomili jednak śledczych o możliwości popełnienia przez niego przestępstwa.

- Zgłoszenie zostało przekazane do prokuratury rejonowej Kraków-Krowodrza i ona podejmie decyzję co do kwalifikacji prawnej czynu - informuje Bogusława Marcinkowska, rzeczniczka prokuratury okręgowej w Krakowie.

Aktywiści z Rybnika, który również zmaga się z problemem smogu, wskazali, że powinno się zastosować w tym wypadku paragraf 183 kodeksu karnego, który stwierdza, że kto usuwa odpady w taki sposób, że może zagrozić życiu lub zdrowiu mieszkańców lub spowodować istotne obniżenie jakości powietrza, podlega karze pozbawienia wolności od trzech miesięcy do pięciu 5 lat.

- Trzeba zacząć traktować to jako przestępstwo popełnianie przez trucicieli, przeciwko zdrowiu i życiu ludzi, szczególnie tych mieszkających w pobliżu miejsc gdzie pali się odpady - mówi Andrzej Guła z Krakowskiej Alarmu Smogowego. - W dymie z ze spalania śmieci są toksyczne związki chemiczne, powodujące nowotrowy.

Przypomnijmy, że w Krakowie wybudowano spalarnie odpadów za ok. 800 mln zł. Sporą część tej kwoty pochłonęły koszty skomplikowanego systemu filtrów i czyszczenia spalin. Tymczasem z domowych pieców toksyny przedostają się wprost do atmosfery i naszych płuc.

Dlaczego straż miejska nie kieruje spraw do prokuratury? - Każdy ujawniony przypadek traktujemy indywidualnie. Nie można w ten sam sposób karać właściciela warsztatu spalającego zużyty olej silnikowy i 90-letnią staruszkę wrzucającą do pieca małą plastikową butelkę - odpowiada Marek Anioł, rzecznik straży miejskiej. - Ale w wyniku kontroli mieszkańcy coraz rzadziej, z premedytacją wrzucają śmieci do pieca - dodaje.

Czy napewno? W ciągu pięciu miesięcy zeszłego sezonu grzewczego było 1770 kontroli i przyłapano 241 osób. W ciągu października i listopada 2015 roku kontroli było 726 i wykryto już 155 przypadków spalania odpadów.
Straż przyznaje, że zdarzają się recydywiści, którzy mimo wcześniejeszy pouczeń i mandatów, dalej spalają śmieci. Takich niepokornych trucicieli należy właśnie surowiej karać, straszyć prokuraturą lub sądem.

Straż może kierować sprawy na wokandę, gdzie łąmiącym przepisy sąd może nakazać zapłatę nawet 5000 zł grzywny. Wynika to z ustawy o odpadach, a nie kodeksu karnego. Ale strażnicy decydują się na to rzadko.

Równie rzadko pobierają też próbki popiołu, aby dokonać fachowej analizy na Politechnice Krakowskiej, czym mieszkaniec pali w piecu. W 2014 r. urzędnicy i strażnicy zrobili to 10 razy, w 2015 r. na razie tylko raz. Koszt analizy to 984 zł. Kontrolerzy polegają głównie na tym co zobaczą w piecu lub w miejscu składowania opału. Próbki pobierają w razie wątpliwości.
Powstaje też pytanie czy gmina nie mogłaby pozywać poważnych trucicieli w procesach, domagając się odszkodowania, które następnie można by przekazać na działania proekologiczne.

- Taki pozew nie jest niemożliwy, trzeba jednak wykazać faktyczną szkodę wyrządzoną miastu przez spalanie śmieci i przeliczyć ją na finanse, aby domagać się odszkodowania. To może okazać się karkołomne - komentuje Mirosław Chrapusta, dyrektor wydziału prawa i nadzoru urzędu wojewódzkiego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska