Nie tylko spryciarze mogą zarobić na... komorniczych licytacjach

Każdego roku w Nowym Sączu odbywa się kilkaset licytacji komorniczych. Ile dokładnie i jakich - trudno ocenić, bo nie notują tego żadne oficjalne rejestry. Większość mieszkań, domów, działek i różnych ruchomości zmienia właściciela za cenę niższą niż ich wartość rynkowa. Niektóre mogą być prawdziwymi okazjami. Można zyskać 20-30 tysięcy złotych, a przy wyższych kwotach - nawet 100 tysięcy.

Nieruchomości i ruchomości komornicy sprzedają w drodze licytacji. Cenę ustala biegły rzeczoznawca. Tym niższą, im więcej wad ma nieruchomość lub rzecz do wylicytowania. Na mieszkaniu mogą ciążyć stare długi albo lokator bankrut czy jego konkubina z piątką dzieci, którzy ani myślą się wyprowadzić.

- Lokalny sądecki rynek jest mały i rzadko trafia się jakaś spektakularna okazja. Dwuletniego mercedesa nie kupimy na licytacji za 20 tysięcy złotych - uważa komornik sądowy Jakub Jeż. - Niemniej wystawiane na licytacje nieruchomości są dużo tańsze niż ich wartość.

Dlatego też warto trzymać rekę na pulsie. Komornik ma prawo licytować dwa razy. Pierwszy raz po cenie, która stanowi trzy czwarte sumy oszacowania. Gdy nie ma chętnych, cena spada do dwóch trzecich.

W wyjątkowych przypadkach może to być kilka procent wartości, po jakiej "chodzą" na rynku podobne nieruchomości. Coś za coś - szczęśliwy nabywca nigdy nie wie, kiedy zamieszka na swoim. Wszystko będzie zależało od tego, jak rozwiąże problem z lokatorami.

W ostatnią środę w sądeckim sądzie odbywała się druga już licytacja prawie 50-metrowego mieszkania
z lokatorami. Wartość lokalu oszacowano na 123 tysiące złotych, a można go było kupić za 87 tysięcy złotych. Jedyny chętny na kupno z Krakowa zrezygnował jednak, bo okazało się, że lokatorzy spłacali jeszcze kredyt spółdzielczy, który jednak nie był przedmiotem licytacji i nie wiadomo, kto po licytacji miałby go dalej spłacać.

Mieszkania ostatecznie nie sprzedano. - W tym wypadku kupującego odstraszyła niejasna sytuacja kredytowa - mówi komornik. Są jednak tacy, którzy potrafią poradzić sobie z prawnymi zawiłościami
i nieźle na tym wychodzą.

Żeby wziąć udział w licytacji lub przetargu, trzeba wpłacić wadium, czyli 10 proc. sumy oszacowania. Gdy zwycięzca licytacji się wycofuje - wadium przepada, gdy zostaje przelicytowany - dostaje je
z powrotem.

Niektórzy próbują wycisnąć z licytacji więcej, niż można. Kilka lat temu miała się odbyć licytacja mieszkania. Zgłosił się tylko jeden oferent. Tuż przed licytacją odebrał telefon, że musi zapłacić 4 tysiące złotych za to, że tajemniczy licytant nie przystąpi do licytacji i nie będzie podbijał ceny. Inny sposób na kupno atrakcyjnego mieszkania to blokada informacji.

Każdy komornik ma obowiązek wywiesić informację o licytacji na tablicy ogłoszeń co najmniej miesiąc przed planowanym terminem. Rzadko kiedy sprawdza, czy ogłoszenie nie zniknęło po dwóch godzinach. W niektórych urzędach ogłoszeń jest tak dużo, że prawdopodobieństwo, iż ktoś się połapie, że jakiegoś brakuje, jest małe.

Sprytny licytant może w ten sposób "wykosić" całą konkurencję. Podczas licytacji można kupić przeróżne rzeczy - oprócz działek, domów i mieszkań, można w dobrej cenie kupić meble, telewizory, telefony komórkowe.