Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stracił zdrowie, a sąd zabrał mu ukochane dzieci

Redakcja
Piotruś i Malwinka spędzają ze sparaliżowanym tatą i dziadkami dwa weekendy w miesiącu. Dzieci  przyznają, że chociaż u rodziny zastępczej mają dobre warunki, to bardzo tęsknią za swoim ukochanym tatą
Piotruś i Malwinka spędzają ze sparaliżowanym tatą i dziadkami dwa weekendy w miesiącu. Dzieci przyznają, że chociaż u rodziny zastępczej mają dobre warunki, to bardzo tęsknią za swoim ukochanym tatą fot. Alicja Fałek
Rafał Szczepański czwarty rok uwięziony jest we własnym ciele. Leży sparaliżowany, zależny od swoich rodziców. Jak mówi, przy życiu trzymają go jego dzieci - Malwinka i Piotruś. Sąd zdecydował jednak, że lepiej im będzie w rodzinie zastępczej - pisze Alicja Fałek.

Sens życia 40-letniemu Rafałowi Szczepańskiemu przywracają dzieci. Z niecierpliwością czeka na drugi i czwarty weekend miesiąca, kiedy to Malwinka i Piotruś przyjeżdżają do niego. Gdy nadejdzie piątek, o godz. 18 wpatruje się w drzwi pokoju, w którym leży. Wie, że za chwilę zobaczy w nich uśmiechnięte twarze swoich pociech, które podbiegną do jego łóżka, żeby rzucić się na szyję i go ucałować.

- To jedyne jasne momenty mojego życia. Bo moją egzystencję trudno nazwać życiem - mówi Rafał. - Sam nie jestem w stanie przewrócić się na drugi bok, nie mogę samodzielnie napić się wody. Pomagają mi rodzice i siostra.

Stałego kontaktu z dziećmi został pozbawiony w grudniu 2012 roku, po wypadku. Żona uznała, że z inwalidą nie chce żyć. Wyprowadziła się z domu, zabierając z sobą Malwinkę i Piotrusia. Dziećmi nie zajmowała się jak należy. Rodzeństwo trafiło do pogotowia opiekuńczego, a następnie do rodziny zastępczej.

Rodzice Rafała - Helena i Waldemar Szczepańscy - od trzech lat walczą, żeby wnuki były z nimi i ojcem. Bezskutecznie.

Nie chciała żyć z kaleką

Rafał poznał o 12 lat młodszą od siebie Wioletę w 2009 roku na jednym z portali internetowych. Szybko zakochali się w sobie i już po kilku spotkaniach wspólnie zamieszkali. Gdy okazało się, że Wioleta jest w ciąży, zdecydowali się na ślub.

Pierwsze lata małżeństwa były udane. Szczepański dbał o byt rodziny, pracował jako taksówkarz. Jego żona zajmowała się córeczką, a w codziennych obowiązkach wspierali ją teściowie. - Ostatnie wspólne wakacje spędziliśmy w 2011 roku. Byliśmy w Grecji, żona spodziewała się drugiego dziecka - wspomina ze łzami w oczach Rafał. - Byliśmy szczęśliwi. Nie mogliśmy się doczekać narodzin naszego synka.

Sielankę rodzinną przerwał nieszczęśliwy wypadek. We wrześniu 2011 roku kolega poprosił Szczepańskiego o pomoc w zrywaniu jabłek w sadzie. Ten nie odmówił, bo na znajomego mógł zawsze liczyć. Niestety, w czasie pracy gałąź, na której stał Rafał, złamała się. Spadł z dużej wysokości. Złamał kręgosłup u podstawy czaszki. Otarł się o śmierć.

- Lekarze początkowo nie dawali mu szans. Ale Rafał był silny. Myślę, że to przez dzieci. Malwinka była jego oczkiem w głowie, niedługo miał się urodzić Piotruś - mówi Helena Szczepańska, matka 40-latka. - Wrócił do nas, ale początkowo oddychał za niego respirator. Dzięki ogromnej pracy lekarzy i rehabilitantów syn teraz oddycha sam i mówi - dodaje drżącym głosem.

Po siedmiu miesiącach Rafał wrócił do rodzinnego domu, ale jego życie zmieniło się o 180 stopni. Na świecie było już jego drugie dziecko, którego on nie mógł wziąć w ramiona ani przytulić.- Jedyne, co mogłem, to patrzeć na Piotrusia i Malwinkę. Ta niemoc i bezsilność była, i w dalszym ciągu jest, nie do zniesienia - przyznaje Rafał. - Ale mogło być gorzej. Mogłem nie odzyskać świadomości, nie myśleć racjonalnie, nie mówić.

Z niepełnosprawnością męża i opieką nad dziećmi nie była jednak w stanie poradzić sobie wówczas 24-letnia żona. Sytuacja ją przerosła. To rodzice Rafała i jego siostra zdecydowali się zajmować nim na zmianę przez 24 godziny na dobę.

- Po tym jak Rafał wrócił do domu, zaczęły narastać konflikty między nami a synową. Próbowaliśmy ją przekonać, żeby zainteresowała się mężem, ale ona była nieugięta - spuszcza wzrok Waldemar Szczepański. - Coraz gorzej radziła sobie z dziećmi, zaniedbywała dom. Kiedyś nawet rzuciła, że jest młoda i nie będzie sobie marnować życia z kaleką. Syn to słyszał. Dla niego to był cios. Załamał się...

Dzieci są teraz u obcych

Żona opuściła pana Rafała pod koniec 2012 roku. Wraz z dziećmi zamieszkała w wynajętym mieszkaniu. Jednak nie radziła sobie najlepiej z ich wychowywaniem, co zauważyli pracownicy Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Nowym Sączu. Wtedy sąd zdecydował o ograniczeniu jej praw rodzicielskich. - Naszemu synowi również, bo - jak uznano - przez wypadek nie mógł się zajmować dziećmi - podkreśla pani Helena. - Od razu złożyliśmy wniosek o ustanowienie nas spokrewnioną rodziną zastępczą dla wnuków - dodaje.

Malwinka i Piotruś na czas postępowania sądu trafili do pogotowia opiekuńczego. To organ sprawiedliwości miał zadecydować o ich dalszym losie. Rafał Szczepański i jego rodzice wierzyli, że rozłąka z dziećmi nie potrwa długo. Jednak sąd uznał, że... dziadkowie nie mogą podjąć się opieki nad wnukami, bo mają swoje lata! Wyznaczył więc rodzinę zastępczą, do której rodzeństwo trafiło w listopadzie 2014 roku.

- Sprawy tego typu to jedne z najcięższych, jakie musi rozstrzygać sąd. W przypadku państwa Szczepańskich było kilka argumentów, które przemawiały za tym, że nie mogą oni stać się rodziną zastępczą - mówi sędzia Zbigniew Krupa, rzecznik prasowy ds. cywilnych Sądu Okręgowego w Nowym Sączu. - Na przeszkodzie stanął ich wiek, stan zdrowia, zaangażowanie w opiekę nad niepełnosprawnym synem i warunki mieszkaniowe.

Z takim postanowieniem Szczepańscy nie mogą się pogodzić. - Dla mnie to postanowienie jest jak wyrok śmierci. Te przepisy są bezduszne. Dobro dziecka jest w rodzinie, a nie u obcych ludzi - nie kryje oburzenia ojciec dzieci.

Sąd Okręgowy w Nowym Sączu podtrzymał jednak decyzję o umieszczeniu Malwinki i Piotrusia w rodzinie zastępczej. - Boimy się, że wkrótce wnuki zostaną nam odebrane na stałe - mówi zrozpaczony pan Waldemar. - Zmieniły się przepisy i teraz dzieci po półtora roku przebywania w rodzinie zastępczej mogą być adoptowane. A przecież są związane z nami i swoim ojcem. One potrzebują jego, a on ich.

Marzą o życiu z mamą i tatą

Henryk Leśniara, dyrektor Ośrodka Wsparcia i Terapii Rodzin w Nowym Sączu, który wyznaczył rodzinę zastępczą dla 6-letniej Malwinki i 4-letniego Piotrusia, wskazuje, że dzieci mogą jeszcze trafić pod opiekę dziadków.

- Sąd uznał, że w tym konkretnym czasie, jaki był brany pod uwagę, państwo Szczepańscy nie mogą zapewnić wnukom odpowiednich warunków. To jednak nie oznacza, że ich sytuacja się nie zmieniła - podkreśla Leśniara. - Mogą ponownie wystąpić do sądu o ustalenie ich jako rodziny zastępczej. Zawsze trzeba walczyć o to, żeby dzieci pozostały w rodzinie, jeśli jest tylko taka możliwość - dodaje.

Warunki mieszkaniowe Szczepańskich jeszcze dwa lata temu pozostawiały wiele do życzenia. Stumetrowy dom stojący przy ulicy Nawojowskiej w Nowym Sączu był zaniedbany. Nieszczelne okna, brak wylewek w pokojach, prowizoryczna kuchnia... Pomocną dłoń wyciągnęła do nich Fundacja Renovo z Nowego Sącza, która podjęła się wartego blisko 10 tys. zł remontu.

- W ubiegłym roku wymieniliśmy wszystkie okna, odmalowaliśmy cztery pomieszczenia, zrobiliśmy podłogi tam gdzie ich nie było - wylicza Łukasz Koczenasz, prezes fundacji. - Najwięcej pracy wymagała kuchnia. Wstawiliśmy nowe meble. Warunki bytowe znacznie się tam poprawiły - dodaje Koczenasz.

Szczepańscy na nowo zaczęli wierzyć, że uda się im zaopiekować wnukami. Dom jest w dużo lepszym stanie. Wnuki mogą dzielić pokój z siostrą ich ojca. Do tego mają ogrodzone podwórko do zabaw.

Gdy tylko zakończona zostanie sprawa rozwodowa ich syna, Szczepańscy ponownie wystąpią z wnioskiem o ustanowienie ich rodziną zastępczą dla Malwinki i Piotrusia. - To nieprawda, że nie damy rady. Owszem, oboje jesteśmy po sześćdziesiątce, ale mamy jeszcze dużo energii. Poradzimy sobie w opiece nad synem i wnukami - przekonuje pan Waldemar. - Pomagać będzie nasza córka, która z wykształcenia jest przecież pedagogiem. Gdzie będzie lepiej dzieciom, jeśli nie przy ojcu i dziadkach, którzy ich kochają?

Przywiązanie Malwinki i Piotrusia do Szczepańskich widać gołym okiem. Wystarczy popatrzeć, jak wdrapują się na kolana dziadka czy na łóżko ojca. Tulą - w poszukiwaniu ciepła i akceptacji.

- Tatuś miał wypadek. Spadł z drzewa i nie może się ruszać. Ja nie będę chodził po drzewach. Boję się, że też spadnę - wyznaje Piotruś. - Lubię być z tatą. Opowiada mi różne historie, razem oglądamy bajki. Jak mi pozwolą, to go karmię - ożywia się czterolatek.

Równie pomocna jest Malwinka. Gdy potrzeba, poprawi tacie poduszkę, podrapie po głowie, poda napój. - Te weekendy spędzane u dziadków i taty są wspaniałe. W tygodniu tęsknię za nimi - mówi nieśmiało sześciolatka. - Moim marzeniem jest, żeby mieszkać z mamą, tatą i dziadkami w jednym domu. Takie sobie pomyślę życzenie, jak będę zdmuchiwać świeczki na urodzinowym torcie - zdradza nam cicho dziewczynka. I wtula się w poduszkę, na której leży głowa jej taty.

***

Spokrewniona rodzina zastępcza

Tworzą ją małżonkowie (lub osoba niepozostająca w związku małżeńskim) będący dziadkami lub rodzeństwem przyjętego dziecka. Otrzymują pomoc pieniężną na utrzymanie dziecka w rodzinie zastępczej w wysokości 660 zł miesięcznie.

Dla dobra dzieci

Przesłankami do ograniczenia władzy rodzicielskiej jest zagrożenie dobra dziecka i nienależyte wykonywanie władzy rodzicielskiej. Poza pozbawieniem władzy rodzicielskiej sąd może wydać inne zarządzenia. Są to m.in.: zobowiązanie rodziców do określonego postępowania, odseparowanie dziecka od rodziców i umieszczenie go w placówce wychowawczej lub rodzinie zastępczej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska