Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kraków. Salowa z bakterią paciorkowca. Szpital przy ul. Galla przegrywa trzeci proces

Artur Drożdżak
Artur Drożdżak
(zdjęcie ilustracyjne)
(zdjęcie ilustracyjne) Fot. Piotr Krzyżanowski
Szpital MSW przy ul. Galla przegrał trzeci proces o zakażenie pacjentów bakterią paciorkowca. We wtorek Iwona K. wygrała blisko 100 tys. zł. Sąd Okręgowy w Krakwie w wydziale cywilnym nie miał wątpliwości, że kobiecie należy się też renta od 2007 r., czyli od momentu zakażenia. Orzeczenie nie jest prawomocne, podobnie jak dwa inne które przyznały dwóm kolejnym pacjentkom: 350 tys. zł i 646 tys. zł zadośćuczynienia.

- Szpital szedł w zaparte dokładnie wiedząc co się stało. My wielokrotnie sugerowaliśmy zawarcie ugody, ale nie było odzewu. Po ponad sześciu latach procesów mamy wyroki, a odsetki do zapłaty to drugie tyle wygranej kwot - nie kryje radca prawny Jolanta Budzowska. Specjalizuje się sprawach medycznych, pomaga wywalczyć pieniądze od lecznic i ubezpieczycieli w imieniu poszkodowanych pacjentów. W tej sprawie zachowała się niczym rasowy detektyw. Analizowała dokumenty, szukała świadków, wnioskowała o powołanie biegłych różnych specjalności. Opłaciło się.

- Szukaliśmy źródła zakażenia sześciorga pacjentów. Zbadaliśmy drobiazgowo choćby system wywozu odpadów, w pewnym momencie udało się połączyć poszlaki i stwierdzić winę szpitala - opowiada. Okazało się, że nosicielem paciorkowca była salowa. To było duże zaskoczenie, bo kobiety w ogóle nie powinno być na sali operacyjnej. Do jej obowiązków należało przecież mycie toalet i podłóg.

- Powołaliśmy salową na świadka. Zeznała, że była na sali operacyjnej, podawała narzędzia, asystowała do operacji i wiązała sterylne fartuchy - mówi Budzowska. Co ciekawe salowa nie była w ogóle wpisana do dokumentacji medycznej z przebiegu operacji, jakby jej tam nigdy nie było.

Radca prawny Budzowska przypomina sobie, że w innym protokole z przebiegu kolejnej operacji pojawiało się jeszcze nazwisko kolejnej salowej ze szpitala. - Można powiedzieć, że była stała praktyka, że jak nie ta, to inna salowa asystowała, gdy brakowało pielęgniarki instrumentariuszki - uważa Budzowska. Zwykle w trakcie takiego zabiegu jedna pielęgniarka jest od sterylnych narzędzi, a druga od tzw. brudnych, tej nie było i właśnie jej obowiązki wykonywała salowa, nosicielka paciorkowca.

Zarażeni pacjenci mieli poważne komplikacje zdrowotne. Iwona K., która we wtorek wygrała proces, groźną bakterią zakaziła się podczas operacji żylaków lewej nogi. Po kilku dniach od opuszczenia szpitala musiała do niego wrócić, bo pojawiła się gorączka. Już nie podjęła pracy, a wcześniej była kelnerką w lokalu gastronomicznym. Musiała dorabiać, by utrzymać siebie i dwóch dorastających synów. Dalej pozostawała w leczeniu nogi i musiała jeździć na zmiany opatrunków co wiązało się z bólem i cierpieniem. Szpital nie chciał płacić, bo twierdził, że kobieta zaraziła się poza placówką.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska