Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Radny Soska zajechał na obrady na koniu. "Strasznie boli mnie tyłek" [ZDJĘCIA]

Magdalena Stokłosa
Jak zapowiedział, tak zrobił. Radny wojewódzki Jacek Soska z PSL na poniedziałkowe obrady małopolskiego sejmiku przyjechał konno. Wszystko przez to, że - jak twierdzi - parking dla samochodów radnych jest za daleko, a marszałek nie umożliwia mu zostawiania auta na miejscach tuż przed budynkiem.

Radny skarży się, że ma za daleko z parkingu (150 m) [MAPA]

Radny przyjechał do Krakowa ok. 50 km z Jeżówki (powiat olkuski, gmina Wolbrom), na koniu wabiącym się Fisher.
W ten niecodzienny sposób radny chce zwrócić uwagę opinii publicznej m.in. na problem miejsc parkingowych w mieście oraz fakt, że urzędnicy podróżują autami zamiast komunikacją miejską.

Radny Soska zajechał na obrady... konno [WIDEO]

W czasie kwietniowej sesji Soska w swojej interpelacji pisał: "Nie może być tak, że radny z wywieszonym językiem leci na salę sesyjną". Domagał się od marszałka Marka Sowy, by jego pracownicy opróżnili parking przed urzędem, bo ten, który przydzielono radnym, znajduje się za daleko. Chodziło mu o około... 150 metrów. Sowa do prośby się jednak nie przychylił. Odpowiedział radnemu, że przed urzędem jest tylko 18 miejsc, na których w pierwszej kolejności parkują niepełnosprawni (ale również sam marszałek). Zaproponował alternatywne miejsca w promieniu ok. 100 metrów. Radnego to jednak nie usatysfakcjonowało.

W naszym artykule radny SLD Grzegorz Gondek zarzucił Sosce małostkowość. Zasugerował mu, że jeżeli koniecznie musi podjeżdżać pod same drzwi urzędu, może przyjechać konno. Soska potraktował sprawę poważnie.

Poniedziałek, przed godz. 9. Jacek Soska przywdziewa luźniejszy strój, odpowiednie buty i wyprowadza konia ze stajni w rodzinnej Jeżówce (powiat olkuski, gmina Wolbrom, ok. 50 km od Krakowa). Przed odjazdem toczy walkę z żoną, która sprzeciwia się podróży w deszczu. - Zażądała, bym przed odjazdem upoważnił ją do konta bankowego - zdradza Soska.

Pierwsza przerwa techniczna następuje w Milonkach (28 km od Krakowa). Druga w Skale(20 km od celu), gdzie na podreperowanie sił radny kupuje sobie loda w miejscowym sklepie. - Dałem zarobić bezrobotnym, bo popilnowali mi konia. Wjechałem na rynek, ale nie było go gdzie zaparkować - tłumaczy radny. Zdradza, że przysługa kosztowała go 20 złotych.
Około 10.15 Soska i jego 10-letni koń Fiszer przybywają do celu - przed siedzibę Urzędu Marszałkowskiego przy ul. Racławickiej w Krakowie. Wita ich wicemarszałek Roman Ciepiela (PO), który mówi, że trawa przed urzędem jest dla konia. Fiszer zostaje przed budynkiem (rzeczywiście - niemal pod drzwiami), a radny wskakuje w garnitur i pędzi na obrady.
Koledzy nagradzają go brawami. Grzegorz Gondek na powitanie parafrazuje Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego. - Zaczarowany radny, zaczarowana rada, zaczarowany koń - recytuje.

Radny Soska wspomina, że konno jeździł także do Sejmu w Warszawie, więc to żaden wyczyn. - Gdybym jeszcze był o dwa lata młodszy - wzdycha. Dodaje, że jest obolały, ale zadowolony.

Wieczorem Soska i koń spokojnie docierają do domu. Wierzchem radny wraca jednak tylko do Skały. Dalej razem z Fiszerem zabierają się autem z przyczepą. - Strasznie boli mnie tyłek. Dobrze, że radna Radwan-Ballada dała mi ibuprom - komentuje Soska.

Zdaniem dr. Jarosława Flisa, socjologa z UJ, badającego mechanizmy władzy, Soska udowodnił, że ma fantazję i jest niekonwencjonalny. Naukowiec przypomina jednak, że przed wszelkiego typu urzędami pierwszeństwo w parkowaniu ma władza i marszałek nie stanowi tu wyjątku. - Tak samo jest przed Kancelarią Premiera- mówi. - Dla przykładu, gwarantowane miejsce przed uniwersytetem w Berkeley mają tylko nobliści. Reszta musi szukać czegoś wolnego - wyjaśnia.

Dokonanie Jacka Soski nie zrobiło większego wrażenia na marszałku Sowie, który przypomniał, że radny znany jest z tego typu zachowań. Rzeczywiście, ma on na koncie niejeden szalony pomysł. To Soska zorganizował redyk na krakowskich Błoniach. Opinię publiczną zszokował tym, że wpisał sobie część łąki do wniosku o unijne dopłaty. Argumentował, że zasiał tam koniczynę i pieniądze mu się należą. A kiedy przed wyborami parlamentarnymi w 2011 roku premier Donald Tusk m.in. z posłem Ireneuszem Rasiem biegali wokół Błoń, Soska zjawił się na miejscu błyskawicznie. Krzyczał, by politycy się oddalili, bo straszą mu owce.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska