Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nasz ksiądz, a rozumie Franciszka. Bo z Brazylii

Maria Mazurek
Anna Kaczmarz
Z pochodzenia Polak, a z urodzenia - Brazylijczyk. Rogacjonista, ksiądz Władysław Milak, opowiada o tym, czym różni się wiara w Polsce i Ameryce Południowej oraz czego możemy się od siebie nawzajem nauczyć. Rozmawia Maria Mazurek

Ksiądz jest ponoć Brazylijczykiem. A imię i nazwisko polskie?
Z pochodzenia jestem Polakiem, a z urodzenia - Brazylijczykiem. Mój pradziadek popłynął za ocean z Kujaw, które wówczas znajdowały się pod zaborem rosyjskim. Za chlebem i uciekając od Rosjan. Był 1892 rok. W Ameryce Południowej, a w szczególności w Argentynie i Brazylii, takich potomków emigrantów z Europy jest bardzo dużo.

Matka też była z pochodzenia Polką? Tak. Z domu nazywała się Dąbrowska. Też córka emigrantów.

Ksiądz czuje się bardziej Polakiem czy Brazylijczykiem? Pół na pół. Choć nie mówię po polsku szczególnie dobrze, to pierwsze słowa wypowiadałem właśnie w języku swoich przodków. Wychowałem się w rodzinie patriotycznej; rodzice i dziadkowie zaszczepiali w nas polską kulturę, pokazywali folklor, uczyli polskich modlitw, pieśni, historii. A z drugiej strony - urodziłem się i dojrzałem w Brazylii, tam postanowiłem zostać księdzem, wstąpiłem do zakonu rogacjonistów. Lata później, po upadku komunizmu w Europie Środkowej, zakon otwierał swój pierwszy dom tu, w Polsce. Nasz generał powiedział do mnie: Ty jesteś Polak, pojedź tam na kilka lat założyć nasze zgromadzenie. I tak z tych kilku lat zrobiło się dwadzieścia kilka.

Co to za zakon? Trzeba najpierw zrozumieć, kim był jego założyciel - Włoch Annibal Maria di Francia. W wieku 17 lat odczuł powołanie do kapłaństwa. Już jako diakon spotkał ślepego żebraka mieszkającego w brudzie i ubóstwie. Dał mu jałmużnę i zapytał, czy wie coś o Bogu. Ślepiec odpowiedział: skąd miałbym wiedzieć? I wtedy Annibal zrozumiał, że trzeba pracować dla Jezusa właśnie w takich miejscach. Wśród biednych, chorych, brudnych, często mieszkających w ruderach, na ulicach.

Stąd obecność rogacjonistów w Brazylii? Tak. Bo rogacjoniści mają misję, by pracować wśród najbiedniejszych, najbardziej pogubionych. A w Brazylii takich ludzi nie brakuje. Tak jak Annibal odwiedzał zapuszczone dzielnice, tak rogacjoniści w Brazylii, Indiach czy na Filipinach odwiedzają fawele. Inspiracją dla rogacjonistów są słowa Annibala: „Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało”. Nasz założyciel szczególnie gorliwie modlił się o nowe powołania. I o te nowe powołania staramy się i my.

Brazylia faktycznie jest tak biednym krajem? Kiedyś przesiadałam się na lotnisku w Sao Paolo i to miasto - fakt, widziane tylko z szyb samolotu - wyglądało imponująco.Nie chodzi o to, że Brazylia jest biedna, tylko o to, że biednych jest wielu Brazylijczyków. Jak przyjechałem pierwszy raz do Polski, w latach 80., zszokowały mnie kolejki w sklepach, to, że nie ma nic na półkach. W Brazylii czegoś takiego nie doświadczyłem. Ale tam jest za to problem w przepaści - materialnej, społecznej i kulturowej, jaka dzieli Brazylijczyków. Polacy mówią, że w ich kraju społeczeństwo dzieli się na biednych i bogatych. To ja pani powiem: ta różnica w Polsce jest niczym w porównaniu z tym, co dzieje się w Ameryce Południowej. Tam dopiero społeczeństwo jest nierówne. W Brazylii ma pani imponujące miasta, bogaczy posiadających służbę, wielkie ziemie. I ma pani fawele, dzieci chodzące po ulicy, niewracające do domów na noc. Bo nie mają po co wracać: na ogół nie ma albo ojca, albo matki. Bywa często, że ich matki się prostytuują. Więc my, jako zgromadzenie, tworzymy dla tych dzieci ośrodki, by miały gdzie pójść, by miały tam zapewnioną opiekę i jedzenie. Bo dzieci z „biednej Brazylii”, dzieci ulicy, zostawione samym sobie, mogą wplątać się w przestępcze historie.

Rozumiem że, w uproszczeniu, ci brazylijscy bogacze to biali, potomkowie emigrantów, a wśród biedniejszych przeważają Indianie i Murzyni?
W fawelach raczej nie znajdzie pani białych pochodzenia włoskiego, niemieckiego, polskiego. Bo Europejczycy przybyli tu za chlebem, żeby pracować. I pracowitość mają w genach. Tubylcy, ze względu na klimat i kulturę, od wieków żyją tam dziko, mają inną mentalność. Nie przejmują się, co będzie dalej, nie myślą o jutrze. Wychodzą raczej z założenia, że „Bóg im da”. Skąd wzięły się zresztą fawele? W miejsca, w których mieszkali Brazylijczycy, przyszła susza, nieurodzaj, więc oni uciekali do wielkich miast, tworząc getta biedy na ich peryferiach. Budując wszystko bez planu, bez patrzenia w przyszłość. W Rio de Janeiro w fawelach żyje co najmniej 200 tys. ludzi, w Sao Paolo - pół miliona. I jeśli takie osiedla powstały bez planu, bez jakiejkolwiek kontroli, a ludzie tam mieszkający na ogół nie chodzą do pracy, to naturalnie, że tworzą się gangi, przestępczość, że są problemy z narkotykami. Niektóre grupy tam grasują, czyhają na inne. Zdarzają się gwałty i zabójstwa.

Ksiądz się nie bał? Po pierwsze: w Brazylii pracowałem w szkole, nie bywałem więc w fawelach tak często, jak moi koledzy z zakonu. Poza tym jeśli przychodzi się w takie miejsce w konkretnej intencji - na przykład do pracy, albo odprawić mszę - to niebezpieczeństwo nie jest duże, szczególnie dopóki nie przyjdzie noc. Poza tym fawele powoli się zmieniają. Niektóre są już zorganizowane, jest tam wreszcie dostarczana bieżąca woda, prąd. Mimo że wciąż nie spaceruje się tam tak jak w Krakowie, a człowiek nie może czuć się do końca bezpiecznie, to jest lepiej, niż kiedy zaczynałem pracę.

Katolicy w Ameryce Południowej są radośni, spontaniczni, otwarci i żywiołowi

Wyprowadził się jednak ksiądz do Polski. Nie przeżył ksiądz szoku kulturowego?
Na początku myślałem, że nie wytrzymam: język trudny, inna mentalność, inna kultura, klimat. Warszawa, gdzie rozpocząłem działalność, w latach dziewięćdziesiątych była szara, zimna, ludzie byli bardzo zamknięci i sztywni. Już w Krakowie czułem się trochę jak w Brazylii: ludzie bardziej otwarci, mentalność bardziej podobna do południowobrazylijskiej.

W Ameryce Południowej katolicy są jednak bardziej spontaniczni niż u nas. Tak. Spontaniczni, radośni, bardzo żywiołowi. Pamiętam, jak na początku pobytu w Polsce liturgia była dla mnie bardzo monotonna. Rzuciło mi się w oczy, że wierni mało uczestniczą w śpiewach i czytaniach. Od tego czasu to się w Polsce trochę zmieniło, szczególnie tu, na południu. Ale wciąż w Brazylii wierni tworzą bardziej żywą liturgię. Kapłani także wychodzą bardziej do ludzi - to, o czym ciągle mówi papież Franciszek.

Myślę, że dlatego takim szokiem dla europejskich księży jest pontyfikat papieża Franciszka. On wywodzi się z kultury, w której religijność przeżywa się inaczej. Tak. I jeszcze ta jego otwartość na ubogich, nie do końca zrozumiała dla europejskich kapłanów, którzy z biedą nie mają takiej styczności. Papież Franciszek stanął na czele Kościoła i zaczął robić rewolucję. Konsekwentnie. Nie tylko mówiąc, ale i dając przykład swoim życiem. Jest taka łacińska sentencja „verba docent, exempla trahunt”. Czyli: „słowa uczą, przykłady pociągają”. Bo słowo łatwo ulatuje, a jeśli ktoś żyje wedle tego, czego naucza, to jest w stanie pociągnąć za sobą innych. I europejscy kapłani, kościół europejski, od papieża Franciszka mogą się bardzo wiele nauczyć.

Czyli my od chrześcijan południowoamerykańskich możemy nauczyć się skromności, otwartości i spontaniczności. A oni od nas czegoś mogą się nauczyć?Brazylijczycy mogliby uczyć się od Polaków choćby wytrwałości, konsekwencji. Bo ta otwartość, spontaniczność Latynosów ma swoje dwie strony. Z jednej strony potrafią się cieszyć ze swojej wiary, być w niej radośni, a z drugiej - ta sama otwartość i lekkość sprawiają, że nie traktują wiary do końca poważnie. I bywa często, że nie są wytrwali. Indianie deklarują się, że są katolikami, chodzą do kościoła katolickiego, a potem przychodzi jakiś pastor, przedstawiciel innych wyznań, da jakieś pieniążki, jakieś jedzenie i ten brazylijski katolik w jednej chwili zmienia wyznanie. W Polsce to byłoby nie do pomyślenia, bo wiara katolicka jest silnie zakorzeniona w historii i kulturze, a Polacy są bardziej stonowani, wytrwali.

Mamy też w Brazylii zjawisko rozpowszechnione u tamtejszych Murzynów: łączenie ze sobą wiary chrześcijańskiej i ich wierzeń w różnych bogów i boginie, którym oddają cześć. Mówi się na to „umbanda”.

Czyli?
Murzyni przybyli do Brazylii jako niewolnicy, mając swoich bogów, ale byli chrzczeni, nie do końca tego chcąc i nie do końca zdając sobie sprawę z tego, co to oznacza. I kiedy w Brazylii zniesiono niewolnictwo, w 1888 roku, tak już zostało: potomkowie tamtych niewolników są zarazem chrześcijanami, jak i mają swoje wierzenia. I ci sami ludzie chodzą w niedziele do kościoła, czytają Biblię, mają kult Matki Boskiej i świętego Jerzego czy Jana, a potem, w tygodniu, idą do swoich domów modlitw i palą świeczki za innych bogów i boginie, oddając im część.

Słyszałam, że chrześcijaństwo w Ameryce Południowej też jest bardziej rytualne?
Tak. Począwszy od większego kultu relikwii, przez popularność różnych olejków uzdrawiających i palenie dla świętych kadzideł.

Po co?
Mają odstraszać złe duchy.

Ksiądz powiedział, że do Polski przyjechał na chwilę, a został już dwadzieścia kilka lat. Wróci ksiądz kiedyś do Brazylii?
Zależy, gdzie będę bardziej potrzebny. Ale odwiedzam Brazylię regularnie, raz w roku, bo tam mam całą rodzinę. Mama urodziła nas piętnaścioro. I zmarła dopiero w tym roku, w wieku 97 lat - w niedzielę Bożego Miłosierdzia, tak jak Jan Paweł II. To łaska, bo „miłosierdzie” nie było dla niej tylko pustym słowem - mama modliła się do świętej Faustyny, do Jana Pawła II, często odmawiała koronkę do Bożego Miłosierdzia. I na końcu dostąpiła łaski tego miłosierdzia. Modliłem się wtedy w łagiewnickim sanktuarium, jak przyszła wiadomość, że mama nie żyje.

Biskup Jan Zając powiedział mi wtedy: „Dziękuj Bogu, że dostąpiła tej łaski”.

Ks. Władysław Milak, superior zakonu rogacjonistów w Krakowie

Kuria krakowska, Uniwersytet Rolniczy i Akademia Ignatianum organizują we wtorek, 13 października Międzynarodową Konferencję Naukową „Miłosierni słowem i czynem”. Konferencja rozpocznie się o g. 9 w Auli Akademii Ignatianum (ul. Kopernika, Kraków) i potrwa do ok. 14.30. Ostatni wykład wygłosi ks. Władysław Milak.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska