Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lgota Wielka. Przyjechali do Polski, bo wierzyli, że tu jest ich ojczyzna. Zawiedli się...

Katarzyna Ponikowska
Władimir i Elmira Jaczewscy
Władimir i Elmira Jaczewscy Katarzyna Ponikowska
Władimir i Elmira Jaczewscy przyjechali do Polski, bo chcieli uciec z biednego, skorumpowanego do cna Uzbekistanu. Władimir tęsknił też za Polską, którą znał z opowieści pochodzącego z Zamościa dziadka. Wyłaniał się z nich obraz sielskiego kraju, w którym dobrze się żyje, a ludzie są gościnni. Rzeczywistość okazała się inna.

Władimir i Elmira Jaczewscy z Lgoty Wielkiej przyjechali do Polski osiem lat temu w poszukiwaniu rodziny i lepszego życia. Mimo że odnaleźli krewnych i sąsiedzi dobrze ich przyjęli, czują żal do kraju. Szczególnie pani Elmira, która ma 200 zł miesięcznie emerytury i nie może wywalczyć ani grosza więcej, bo jest „tylko” żoną repatrianta.

Państwo Jaczewscy mieszkają na poddaszu remizy w Lgocie. Obok innej rodziny - z Kazachstanu. Osiem lat czekali, żeby móc przyjechać do Polski. W końcu dostali zaproszenie z gminy Wolbrom w ramach akcji przyjmowania repatriantów zza wschodniej granicy. Warunkiem było zagwarantowanie pracy przynajmniej jednej osobie z rodziny.

Tak pan Władimir trafił do wolbromskich „Wodociągów”, gdzie do dziś pracuje jako ślusarz. Ma stałą pensję. Teraz małżeństwo jeszcze jakoś wiąże koniec z końcem, ale Władimirowi do emerytury zostało kilka lat. Potem może dostać najniższe świadczenia dla repatriantów, czyli ok. 800 zł. A za mieszkanie trzeba płacić, zimą nawet 1200 zł miesięcznie, bo jest drogie ogrzewanie. Elmira zajmuje się dziś domem, wcześniej pracowała dorywczo jako sprzedawczyni w Wolbromiu. - Chciałabym bardzo pracować, ale dla młodych nie ma zajęcia, to skąd będzie dla mnie - ubolewa.

Za to, co przepracowała w Polsce, dostała 200 zł najniższej emerytury. Na więcej liczyć nie może, bo nie jest repatriantem. Nie może też się spodziewać świadczeń z Uzbekistanu, bo Polska nie ma z nim żadnych umów o współpracy. - Zostałam tu zaproszona razem z mężem. On ma tu prawa, ja żadnych. Najlepiej by chyba było dla Polski, jakbym została tam. Powinniśmy się rozwieść? - pyta rozgoryczona kobieta. - Osiem lat żyjemy z jednej pensji. Jest bardzo ciężko - dodaje.

Dziadek Władimira pochodzi z Zamościa. W czasie wojny trafił do Uzbekistanu. Potem nie mógł wrócić. - Zawsze powtarzał mi: jedź do Polski, znajdź rodzinę - wspomina Władimir. Elmira pochodzi z Krymu. W 1947 r. Stalin deportował jej rodzinę do Uzbekistanu. Władimir i Elmira uczyli się w jednej szkole. Tam się poznali. Od 40 lat są razem. Mieszkali w Taszkiencie, stolicy Uzbekistanu. Nie powodziło im się źle. Ona jest magistrem inżynierem. Pracowała przy projektowaniu budynków przemysłowych. On to raczej artystyczna dusza. Był projektantem ubrań, szył je i prezentował w gazetach jako model. Mieli mieszkanie i samochód. - Za czasów Związku Radzieckiego żyło się tam dobrze. Ludzie byli otwarci, pomagali sobie nawzajem. Po rozpadzie zaczęło być coraz gorzej - opowiada Władimir. Bieda zaczęła zaglądać ludziom w oczy. Zaczęli więc opuszczać kraj całymi rodzinami w poszukiwaniu lepszego życia.

W Uzbekistanie została najbliższa rodzina Jaczewskich: trzej dorośli synowie z rodzinami i babcia, która ma 86 lat. - Ona już do nas nie przyjedzie. Jest chora. Synowie się nią zajmują - mówi Elmira. Do Polski zabrali ze sobą tylko 14-letnią wtedy córkę Elinę, która dziś studiuje filologię rosyjską w Sosnowcu. - W Uzbekistanie mamy jeszcze mieszkanie, którego nie sposób sprzedać. Nikogo tam na nie nie stać - mówią. - Nasza synowa pracuje w wydawnictwie od godz. 6 do 19. W przeliczeniu zarabia ok. 600 zł miesięcznie. Tak się tam teraz żyje.

- Tak marzyłem, żeby tu przyjechać. Owszem, mamy co zjeść, mamy gdzie spać, ale łatwo nie jest. To tak ma być? Matka osobno, synowie osobno. Jaka przyszłość nas tu czeka? - zastanawia się Władimir. Chcieliby w przyszłości ściągnąć synów, bo to przecież też w części Polacy, ale za co? - Nie tęsknię za Uzbekistanem, ale za synami i wnukami. Tylko raz udało mi się ich odwiedzić - ubolewa Elmira.

Każdy urząd stosuje swoje przepisy. Nie ma ogólnych przepisów ułatwiających życie repatriantom

Zakład Ubezpieczeń Społecznych przyznałby wyższą emeryturę, gdyby pani Elmira była repatriantką. - Elmira Jaczewska nie dostarczyła decyzji administracyjnej o przyznaniu jej statusu repatrianta. Zgodnie z obowiązującymi przepisami uznanie danej osoby za repatrianta daje możliwość zaliczenia okresów pracy za granicą (w tym przypadku w Uzbekistanie) do ustalenia prawa i wysokości świadczenia emerytalno-rentowego - wyjaśnia Marcin Kymona z oddziału ZUS w Chrzanowie. Z uwagi na to, iż pani Elmira nie przedłożyła dokumentów potwierdzających uznanie za repatrianta Zakład uwzględnił tylko i wyłącznie pracę na terytorium Polski i na tej podstawie ustalił wysokość świadczenia.

Status repatrianta może przyznać Małopolski Urząd Wojewódzki w Krakowie. Ten jednak pani Elmiry za repatriantkę nie uznał. - Osobom, które nabyły obywatelstwo polskie na mocy postanowienia prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, a nie w trybie ustawy z dnia 9.11.2000 r. o repatriacji, nie można zaliczyć w poczet emerytury okresu pracy wykonywanej w państwach powstałych na terenie byłego ZSRR. W świetle obecnie obowiązujących przepisów takiej osobie nie można przyznać statusu repatrianta - wyjaśnia Jan Brodowski z Małopolskiego Urzędu Wojewódzkiego. Nie wiadomo, dlaczego pani Elmira otrzymała obywatelstwo, ale nie uznano jej za repatriantkę.

Tymczasem z najnowszego raportu Najwyższej Izby Kontroli wynika, że w Polsce brakuje skutecznych rozwiązań prawnych, by repatriantom żyło się tu dobrze i by chętnie wracali. To potwierdza historia państwa Jaczewskich. Gdyby Polska współpracowała z krajami byłego ZSRR, nie byłoby problemu z wypłatą pani Elmirze emerytury. Tymczasem w sprawie ewentualnej współpracy Rzeczypospolitej Polskiej z krajem pochodzenia członka rodziny repatrianta odnośnie praw emerytalnych Urząd Wojewódzki odsyła do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Pracownicy ZUS podkreślają z kolei, że pani Jaczewska sama powinna porozumieć się ze swoim krajem. - Władze w Uzbekistanie stoją na stanowisku, że jeśli ktoś wyjeżdża z kraju, ich nie interesuje jego przyszłość - wyjaśnia nasza bohaterka.

W Małopolsce osiedliło się 665 osób posiadających status repatrianta
- Osoby przybyłe z Kazachstanu: 414
- Osoby przybyłe z Ukrainy: 144
- Osoby przybyłe z Rosji: 45
- Osoby przybyłe z Uzbekistanu: 16
- Osoby przybyłe z Białorusi: 15
- Osoby przybyłe z Gruzji: 10
- Osoby przybyłe z Mołdawii: 9
- Osoby przybyłe z Kirgistanu: 5
- Osoby przybyłe z innych krajów (Litwa, Łotwa, Armenia, Czechy): 7

Zgodnie z przepisami ustawy repatriantowi i członkom jego najbliższej rodziny przysługuje:
- jednorazowy zasiłek na zagospodarowanie i bieżące utrzymanie;
- zwrot kosztów przejazdu z kraju zamieszkania do miejsca osiedlenia w Polsce. Pomoc ta wypłacana jest po przyjeździe repatrianta do Polski;
- w ciągu dwóch lat od momentu przybycia do Polski repatriant ma prawo złożyć do właściwego starosty wniosek o częściowe pokrycie kosztów poniesionych na przeprowadzenie remontu lub adaptacji lokalu mieszkalnego w miejscu osiedlenia;
- w ciągu pięciu lat od momentu przybycia do Polski repatriant może skorzystać z trzech form aktywizacji zawodowej: pokrycia części kosztów poniesionych przez repatrianta na podnoszenie kwalifikacji, pokrycia części kosztów poniesionych przez pracodawcę na utworzenie stanowiska pracy, przeszkolenie oraz na wynagrodzenie repatrianta;
- bezpłatny kurs języka polskiego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska