Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żarki. Napadli na matkę i syna. Związali, pobili i okradli [ZDJĘCIA, WIDEO]

Magdalena Balicka
fot. Magdalena Balicka
57-letni Jan i jego 90-letnia mama Maria przeżyli koszmar. Gdy spali, napadła ich grupa bandziorów. Wcześniej uśpili psa. Do domu wdarli się przez okno. Uciekli z całym dobytkiem rodziny.

Autor: Magdalena Balicka

Minął tydzień od napadu na dom Marii Samborowskiej i jej syna Jana. Oboje nie zmrużyli od tamtej nocy oka. Staruszka co wieczór klęka przy oknie i odmawia różaniec, modląc się, by złodzieje już nigdy się tu nie pojawili.

Choć kobieta ma już prawie 90 lat - jak sama przyznaje, nawet podczas wojny światowej się tak bardzo nie bała. - Było około 3 w nocy, gdy obudziło mnie światło latarki rażące mnie w oczy. Zobaczyłem trzech osiłków w kominiarkach. Rzucali wyzwiskami, żądając pieniędzy. Krzyczeli, że mnie zabiją - relacjonuje wciąż roztrzęsiony pan Jan. Początkowo nie chciał zdradzić, gdzie trzyma oszczędności. Gdy jednak poczuł na ciele kilkanaście ciosów i ogromny ból, wskazał skrytkę.

Bili po głowie i grozili, że zabiją. Chcieli pieniędzy

Gdy zamyka oczy, przypominają mu się trzy rosłe sylwetki w kominiarkach. - Byli wysocy i dobrze zbudowani. Ich głos zdradzał, że są około czterdziestki - obrazuje pan Jan. Do tej pory nie wierzy, że spotkało go coś tak potwornego. - Takie sceny oglądałem dotąd tylko w filmach. Gdy naprawdę wpadli do mojego pokoju, myślałem, że to już koniec, że umrę, że zatłuką mnie na śmierć - wyznaje.

Bał się głównie o swą mamę. Nie wiedział, czy wcześniej nie zaatakowali jej. Starsza kobieta nie przeżyłaby ani jednego ciosu, który zadano jemu. To wątła staruszka. - Zabrali całe oszczędności życia, trochę biżuterii i 25 tysięcy złotych, z których część podarował mi ojciec przed śmiercią. Miało być na samochód - wyznaje mężczyzna. Na jego nosie i pod oczami ciągle widać siniaki po ciosach. Bito go kijami bejsbolowymi.

Z policzków nie zeszła jeszcze opuchlizna. - Najbardziej bolą jednak ręce i nogi. Związali mnie taśmą, żebym nie mógł się ruszyć. Zatkali też usta. O mało się nie udusiłem - wyznaje, z trudem powstrzymując łzy. Jeszcze nigdy w życiu nie czuł się tak bezsilny jak wtedy. - Uciekając, wykrzykiwali, że jeszcze wrócą i mnie zatłuką - wspomina Jan. Boi się, że dotrzymają słowa.

Leżał związany i zakneblowany

Ocknął się dopiero wtedy, gdy matka stała nad nim i szarpała go za ramię, by oprzytomniał. Na widok związanego syna o mało nie dostała zawału.

- Obudziłam się dopiero o godzinie 8, choć zawsze wstaję przed 5, by nakarmić kury i kozy - mówi pani Maria. Teraz wie, że włamywacze uśpili ją, pryskając po twarzy jakąś substancją. Przez dwa kolejne dni od napadu szczypały ją oczy i były mocno zaczerwienione. - Uśpili też psa, bo nawet nie zaszczekał, gdy wchodzili przez okno do domu. Zawsze był czujny, gdy kręcił się ktoś obcy koło płotu - przekonuje pokazując miejsce włamania.

Na wspomnienie zakrwawionego, skrępowanego syna nie potrafi powstrzymać łez. - To musiały być jakieś okrutne łobuzy. Dobrze, że nas nie pozabijali - mówi pani Maria. Sprawcy splądrowali cały dom, każdy z pokoi. Wyrzucili z szafek ubrania, poprzewracali wazony i bibeloty. Ich ślady zabezpieczyła policja.

Żarki to była spokojna wioska...

- Na pewno musieli wcześniej obserwować nasz dom. Wiedzieli, że mieszkamy sami, że pies jest niegroźny - snuje domysły pan Jan.

Żaden z sąsiadów państwa Samborowskich z ulicy Kadetów w Żarkach nie zorientował się, że w okolicy grasują złodzieje. - Spałem jak zabity, niczego nie słyszałem - wyznaje sąsiad z domu naprzeciwko. Żal mu znajomych. Współczuje też sołtys Żarek Bogusław Gucik. - Nigdy wcześniej nie było w naszej wsi takich zdarzeń. To raczej spokojna wioska - zapewnia sołtys, dodając, że jedyne, z czym się spotkał, to niesnaski sąsiedzkie albo drobne rozróby po pijanemu. Po zdarzeniu z ubiegłej soboty mieszkańcy zaczęli się bać.

Żeby zbiry już nikogo nie skrzywdziły

Pan Jan i jego matka nie uporali się jeszcze ze sprzątaniem domu po wizycie bandytów. W pokojach nadal rozrzucone są ubrania. Nie ma jeszcze klamek w wyważonych łomem oknach. Pan Jan zatrzasnął je tak, by nie można było otworzyć z żadnej strony.

Jego mama mimo sędziwego wieku codziennie od godziny 5 rano pracuje przy zwierzętach. - Trzeba wypasać kozy, wydoić, wypuścić kury. Robota jest ciężka, a o lasce trudno wszystkiemu sprostać - wyznaje starsza pani. Jej syn w tym czasie przygotowuje opał na zimę. Chodzi do lasu po chrust, rąbie drewno.

- Nie ma u nas żadnego bogactwa. Mieszkamy w skromnym domu z sypiącą się stodołą - mówią wspólnie, oprowadzając po swym dobytku. Dziwią się, że złodzieje zaatakowali akurat ich.

Mają nadzieję, że policja ich dorwie. - Pieniędzy już raczej nie odzyskamy. Trudno. Najważniejsze jednak, by poszli do więzienia i już nigdy nikogo nie skrzywdzili - mówi pani Maria. Nikomu nie życzy tylu złych emocji i strachu, na wspomnienie których do dziś nie potrafi powstrzymać kołatania serca. Tak samo jak jej syn. - Chciałbym zamknąć oczy i zasnąć, śniąc o czymś przyjemnym, a nie wspominać tych potworów, którzy biją mnie po głowie - wyznaje Jan Samborowski.

Nadzieja w czujnych sąsiadach

Ci, których nie stać na opłacenie profesjonalnej firmy ochroniarskiej, która strzegłaby ich domu, ani nawet na alarm, powinni zacieśnić stosunki ze swoimi sąsiadami. - To największy skarb - przyznaje Robert Matyasik, rzecznik chrzanowskiej policji, dodając, że na każdym osiedlu znajdzie się ktoś, kto czujnie obserwuje, co dzieje się wokół. - Wystarczy, że zza płotu narobi rabanu albo wezwie policję. To może uratować czyjeś życie - przekonuje mundurowy.

W ostatnim czasie w powiecie chrzanowskim policja nie odnotowała podobnych napadów. Zwykle włamywacze obserwują domy swych ofiar i czekają na taki moment, gdy nikogo nie ma w środku.

Podobne zdarzenie, jak w Żarkach miało miejsce dwa lata temu, ale w Brzeźnicy w powiecie wadowickim. Tam napastnicy wdarli się do domu samotnego 58-latka, związali go sznurem, zakneblowali, a potem bili. Zapewne po to, aby dowiedzieć się, gdzie trzyma pieniądze.

Mężczyzna nie przeżył. O tragedii powiadomił policję sąsiad, który wybrał się z wizytą do mężczyzny. Dom wyglądał, jakby przeszło przez niego tornado. Dopiero po chwili dostrzegł ciało znajomego. Ci bandyci zostali złapani. Byli to dwaj mężczyźni, 53-latek i o cztery lata starszy od niego kompan. Obydwaj zostali skazani na 25 lat więzienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska