Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zaatakowała obraz, by ludzie poznali Iskrę Bożą

Artur Drożdżak
W dzień kanonizacji Jana Pawła II Ilona Różalska przyjechała do sanktuarium w Łagiewnikach w Krakowie z zamiarem zniszczenia obrazu "Jezu ufam Tobie". Nam opowiedziała, dlaczego.

Siostra zakonna od razu zwróciła uwagę na kobietę w ciemnych, przeciwsłonecznych okularach. Stała kilka metrów od świętego obrazu i coś trzymała w rękach. Rozglądała się nerwowo, jakby szukała kogoś wzrokiem. W końcu znalazła i wymieniła porozumiewawcze spojrzenia z wysokim, szczupłym mężczyzną przy ścianie. Jakby przekazywali sobie tajemny znak.

Magdalena K. jako główna zakrystianka w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach z racji funkcji musiała mieć oczy dookoła głowy i jasny umysł. Tym bardziej że inne zakonnice poddały się religijnemu uniesieniu, bo 27 kwietnia jest co roku najważniejszym dniem w życiu Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia.

W bazylice odbywały się główne uroczystości. Tysiące pielgrzymów modliło się w intencji Jana Pawła II, którego tego dnia w Watykanie ogłaszano świętym. I to ledwie 9 lat po śmierci. Siostra Magdalena K. była czujna. Przeczuwała, że mimo podniosłej chwili może zdarzyć się coś niepokojącego. Właśnie tu, w kaplicy klasztornej, gdzie odbywała się cicha modlitwa i czczenie relikwii siostry Faustyny.

Stała przy klęcznikach do świętego obrazu, a klerycy za balaskami, które oddzielały prezbiterium. W kaplicy było z 400 osób. Gdy kobieta w okularach minęła balaski, zakonnica ruszyła w jej stronę, niczym rasowy ochroniarz. Dostrzegła, że tamta niesie dwa niebieskie pojemniki.

- Jak ją zobaczyłam, skojarzyłam zdarzenie z Częstochowy, gdzie doszło do oblania farbą obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej - powie potem na przesłuchaniu. - Co pani robi! - krzyknęła zakonnica i złapała kobietę za ręce, ale o ułamek sekundy za późno. Kobieta w okularach rzuciła jeden z pojemników prosto w twarz Jezusa. On spokojnie i bez skargi patrzył z obrazu, jak z chroniącej go szyby spływa kleista maź z brokatem.

Przygotowania do zamachu
Ilona Różalska, jak każdy zamachowiec, przygotowała się do ataku. Zamówiła 300 gramów brokatu, a klej biurowy kupiła w sklepie. Dolała trochę wody, potrząsnęła i mieszanką wypełniła dwa plastikowe pojemniki. Nagrała też dwuminutowe przesłanie, które jej mąż miał umieścić w internecie, by wyjaśnić ludziom motywy. Tak robią terroryści na całym świecie, ale Różalska terrorystką nie jest.

- Ja wiedziałam, że obraz jest chroniony szybą i nic mu się nie stanie, ale chciałam, musiałam - koryguje słowo - dokonać tego aktu, by poruszyć ludzkie sumienia - opowiada dziś. Dwa razy chlusnęła cieczą na obraz, a jeden pojemnik jej się przy tym przypadkowo wyśliznął. Mąż w tym czasie stał w kaplicy i nagrywał przebieg zamachu. Potem filmik umieścił w sieci, by dać świadectwo prawdzie.

Różalska? Blondynka, 38 lat, nie karana, z wykształcenia nauczycielka angielskiego, która miała swoją firmę werbującą ludzi do pracy za granicą. Tak poznała pierwszego męża z Irlandii. Śmieje się, że "przy zbieraniu pieczarek". Wierząca, praktykująca, wzięła ślub kościelny z pierwszym mężem, ale jakoś im się nie układało, więc wystąpiła o rozwód, a potem o unieważnienie sakramentu małżeństwa. Z trudem, ale się udało.

Teraz bez przeszkód mogła wziąć ślub z innym mężczyzną, dziś są szczęśliwą parą z dwójką dzieci. Młodszego synka niedawno ochrzciła w sąsiedniej parafii pod Radomiem. Tak z ostrożności, by miejscowy proboszcz nie wytykał jej palcami za to, co zrobiła w Łagiewnikach. Chodzi do spowiedzi, przyjmuje komunię św. Relacje z Panem Bogiem miała nieco pogmatwane. Jeździła po sanktuariach w poszukiwaniu natchnienia, czegoś, co jest ulotne, ale stanowi sens życia. Jej przełom mistyczny nastąpił 7 lat temu. Chętnie o tym mówi.

Iskra Boża i książka
Jezus w 1937 r. przekazał proroctwo siostrze Faustynie zapisane w jej Dzienniczku: "Z Polski wyjdzie iskra, która przygotuje świat na ostatnie przyjście moje". - Wiele osób zastanawiało się, czym jest ta Iskra. Ja, nie wiedzieć czemu, jestem osobą, która doznała inspiracji Iskry i to się stało w 2008 r. - nie kryje Różalska.

Od tamtego czasu pisała książkę i po latach ją wydała. Kosztowało ją to 5700 zł. "Świetliste dusze" jeszcze teraz można kupić za 20 złotych od sztuki, nakład 1000 egzemplarzy. Wydała je oficyna Pelikan, której szefem jest mąż Różalskiej. - Publikacja już się nie sprzedaje i kilkaset egzemplarzy mam w domu. To dlatego, że udostępniłam książkę za darmo na swoim blogu - stwierdza Różalska.

Pisze tam o duchowości, duszy, życiu, miłości, poczuciu własnej wartości. Co to jest ta Iskra Boża? To duchowe światło, które każdy ma w sobie. Coś więcej niż miłość, raczej miłosierdzie dla innych ludzi niezależnie od ich wiary. - To nie jest żadna osoba, np. Jan Paweł II, jak próbuje przekonywać krakowska kuria. Nie jest to też żadna materialna rzecz, kaganek, który się pali, choć taką tezę lansuje z kolei kardynał Dziwisz - uważa Różalska. W swej naiwności myślała, że ideę Iskry przekaże metropolicie i on się z tego ucieszy. Jednak ją zlekceważył. Takie miała przekonanie. Pisała do niego maile, listy, jeden na 12 stron, dzwoniła, zamierzała się spotkać, ale nie było odzewu.

- Niestety, zabiegi wobec hierarchy były nieskuteczne, jego duma nie pozwoliła mu porozmawiać o napisanej przeze mnie książce - opowiada. Przesłała ją kardynałowi i nic się nie zdarzyło. Ks. Robert Nęcek, rzecznik metropolity: - Nie mamy żadnego śladu takiej próby kontaktu.

- Kto chce się umówić, wystarczy, że da znać w sekretariacie kurii i dowie się, kiedy taka wizyta jest możliwa - dodaje.
Różalska postanowiła działać i w lutym 2014 r. zjawiła się przed siedzibą metropolity przy ul. Franciszkańskiej z transparentem z żądaniem spotkania, ale jej święte oburzenie na ignorowanie idei Iskry przeszło bez echa. Zrozumiała wtedy, że Iskra wymaga poświęceń, ofiary, wzniosłych czynów. Pojechała do Łagiewnik i podczas liturgii rzuciła się na jednego z księży. Zniszczyła mu ornat. Skończyło się na przepychance i wyproszeniu z sanktuarium.

- Postanowiłam działać w dniu kanonizacji JP II w Dniu Miłosierdzia. Zdecydowałam się oblać obraz Jezusa "Jezu ufam Tobie" niebieskim, błyszczącym brokatem, który symbolizuje błękitną duchową Iskrę - nie kryje dziś.

Dzień wcześniej jej syn został lekko ranny w głowę, gdy kosiła trawnik kosiarką. Odebrała to jako znak od Boga, że ma iść i działać, bo stanie się krzywda jej najbliższym. Nie miała zamiaru obrazić uczuć religijnych wiernych. Dwa razy stała w kolejce do obrazu i relikwii, dwa razy zawracała ze strachu. W końcu wysłała mężowi SMS: działaj z planem i ruszyła z pojemnikami przed siebie, gdy on filmował zamach na obraz. Gdy została schwytana, rozległy się w kaplicy głosy oburzenia, urwany krzyk, ktoś zapłakał. - Proszę mnie aresztować - domagała się. Trafiła przed oblicze prokuratora, który postawił jej zarzut z kodeksu karnego.

Prokurator stawia zarzut
- Podejrzana przyznała się do rzucenia pojemników z cieczą, ale nie chciała obrazić uczuć religijnych czy złośliwie przeszkadzać w uroczystościach religijnych - mówiła mediom po zajściu rzecznik prokuratury Okręgowej Bogusława Marcinkowska.

To nie pierwszy raz w Polsce próbowano zniszczyć święty obraz. Dwa lata wcześniej na Jasnej Górze mieszkaniec Świdnicy rzucił w kierunku wizerunku Matki Boskiej Częstochowskiej żarówki wypełnione czarną farbą. Dzięki szybie zabezpieczającej obraz nie ucierpiał.

- Podejrzany został aresztowany, a potem orzeczono wobec niego detencję, czyli umieszczenie w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym - opowiada Tomasz Ozimek, rzecznik częstochowskiej prokuratury. Mężczyzna miesiąc temu opuścił szpital, taka była decyzja lekarzy. W szpitalu zamkniętym pozostaje za to człowiek, który na początku 2014 r. zaatakował metalowym prętem obraz Matki Boskiej z Dzieciątkiem w kościele św. Wojciecha na Rynku Głównym w Krakowie.

Psychiatrzy ostrożni
Dr Stanisław Teleśnicki, wieloletni biegły sądowy w dziedzinie psychiatrii potwierdza, że zdarzają się ludzie owładnięci nie tyle urojeniami, ale pewną ideą, myślami wielkościowymi i swoje złe emocje kierują przeciwko obiektom, obrazom o treści religijnej. Pamięta przypadek, że człowiek groził wysadzeniem klasztoru.

- To ma podłoże chorobowe, ale nie zawsze. Trzeba być ostrożnym w ferowaniu orzeczenia - mówi. By je wydać odpowiedzialnie, trzeba umieścić podejrzanego na obserwacji. Stwierdzenie choroby wiąże się wtedy z wydaniem opinii, czy człowiek dalej stwarza zagrożenie. Jeśli tak, musi być zamknięty w szpitalu. Nawet bezterminowo.

Dr Jerzy Pobocha, też biegły z Polskiego Towarzystwo Psychiatrii Sądowej, nie kryje, że na świecie są przypadki ataków na symbole wiary z uwagi na fanatyzm religijny, ale w Polsce takiego przypadku nie było. - Przed laty mieliśmy sprawę pacjenta, który wyszedł ze szpitala psychiatrycznego w Morawicy i sąsiada przybił do krzyża - przypomina sobie.

Śledztwo przeciwko Różalskiej zostało umorzone, bo sąd dwukrotnie nie zgodził się na umieszczenie jej na obserwacji psychiatrycznej, a bez tego biegli nie byli w stanie stwierdzić, czy jest chora czy nie. Takiego kategorycznego orzeczenia do dziś nie ma. Śledczy musieli więc rozstrzygnąć wątpliwości na korzyść podejrzanej i aktu oskarżenia do sądu przeciwko niej nie skierowali. Zamknęli sprawę.

Prokuratorze Poncjuszu Piłacie
- Cieszę się z tego, choć do prowadzącego sprawę napisałam list zatytułowany "Panie Prokuratorze Poncjuszu Piłacie". Mógł się obrazić - mówi Różalska. Zapewnia, że nie jest wariatką, normalnie żyje, wychowuje dzieci, chodzi do kościoła. Nie ma objawień i wizji, książki kolejnej nie pisze. - Do Łagiewnik się nie wybieram i powtórki ataku na obraz nie będzie, nie ma takiego ciśnienia. Nie żałuję tego, co zrobiłam, bo moje działanie odniosło skutek - tak uważa. Był odzew w mediach i wśród hierarchów.

Bp Jan Zając, który czuwa nad Łagiewnikami, mówi, że po tym ataku naprawiono już szkody. - Wyczyszczono sarkofag z relikwiami siostry Faustyny. Uszkodzeniu uległa rama obrazu, a on sam nie ucierpiał. Chroniła go szyba, bo taka była potrzeba nie z uwagi na możliwość ludzkiej ingerencji, ale z powodu szkodliwego działania czynników atmosferycznych - opowiada. Jak przypuszcza, kobieta zrobiła to, by wywołać publiczne zgorszenie. - I zwyczajnie zaistnieć w mediach - mówi biskup. Był wtedy na miejscu zajścia, nawet rozmawiał ze sprawczynią, ale szczegółów nie pamięta.

O. Jan Szewek, franciszkanin, uważa, że nie można generalizować i każdy przypadek ataku na święty obraz jest inny.
- Jedni robią to, bo mają zaburzenia, inni, by sprofanować ważne dla wiernych miejsca i obiekty kultu, ale są i tacy, którym przyświeca chęć wyrządzenia komuś krzywdy niezależnie od sfery sacrum. - Jak było w tym przypadku, nie mnie się wypowiadać. Pozostaje modlitwa za każdą taką osobę - ucina.

***

Klasztor w Łagiewnikach powstał jako fundacja księcia Aleksandra Lubomirskiego. Złożył on na ręce kard. Albina Dunajewskiego duży fundusz na cel dobroczynny, z którego w 1889 r. zakupiono kilkanaście hektarów pola we wsi Łagiewniki pod Krakowem, a następnie wybudowano zakład dla dziewcząt moralnie zaniedbanych, kaplicę i klasztor dla Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia.Prawie od samego początku istnienia tego klasztoru w Łagiewnikach, bo od roku 1893, mieści się w nim nowicjat, który prowadzony jest do dzisiaj. Młode pokolenia sióstr przygotowują się do życia zakonnego

***

Obraz "Jezu ufam Tobie" został namalowany przez Adolfa Hyłę, który rysunku i malarstwa uczył się u Jacka Malczewskiego. W 1930 r. zdał w ASP w Krakowie egzamin na nauczyciela rysunku, a w 1936 r. w Warszawie egzamin na nauczyciela zajęć praktycznych. Obraz Jezusa był gotowy w 1944 r. i po poświęceniu został umieszczony w kaplicy zakonnej w Łagiewnikach, gdzie czczony jest do dnia dzisiejszego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska