Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rodzina Bajkowskich rozdzielona. Chłopcy spędzą urodziny w domu dziecka

Anna Górska
Bajkowscy wierzą, że kiedyś dzieci wrócą do domu.  Ojciec: zrobię wszystko, by tak się stało
Bajkowscy wierzą, że kiedyś dzieci wrócą do domu. Ojciec: zrobię wszystko, by tak się stało Anna Kaczmarz
Sprawa rodziny Bajkowskich w toku. Swoje trzynaste urodziny Krzyś i Staś Bajkowscy spędzą w domu dziecka. Sąd nie zezwolił na powrót trzech synów (Krzysia, Stasia i 10-letniego Piotrusia) do rodziców, którym częściowo ograniczono prawa rodzicielskie. Dopiero za kilka dni - 20 marca sędziowie zdecydują, czy dzieci będą mogły opuścić placówkę i zamieszkać u babci. W tym czasie chcą zbadać warunki w jej domu, jej relacje z zięciem oraz przeprowadzić wnikliwe obserwacje kontaktów chłopców z rodzicami. Sędziowie podkreślają, że to wyjątkowo trudna sprawa, a ze względu na dobro dzieci nie ujawniają jej szczegółów.

Czytaj także:

Chłopcy trafili do domu dziecka w ubiegłą środę. Kurator zdecydował, że zostaną tam zabrani wprost ze szkoły, gdy dowiedział się, że ojciec poprosił media, by pokazały, jak sąd zabiera mu dzieci.

Przerwana terapia
Dramatyczna historia zaczyna się w 2010 r. Bajkowscy całą rodziną zgłosili się wówczas po pomoc do Krakowskiego Instytutu Psychologii (KIP). Po kilkunastu spotkaniach ojciec, Bartosz Bajkowski, zdecydował o przerwaniu terapii. Powód? - Zgłosiłem się na psychoterapię, a nie na spór ze specjalistami, jak wychowywać dzieci - tłumaczy w rozmowie z "Krakowską".

Psycholodzy z KIP-u przesłali swoje opinie pełne niepokojących sygnałów do Rodzinnego Ośrodka Diagnostyczno-Konsultacyjnego działającego przy sądzie. Obie placówki zbadały rodzinę, ale żadna nie chce komentować sprawy. Dotarliśmy jednak do opinii RODK, oto jeden z fragmentów: "W trakcie terapii zarówno rodzice, jak i dzieci opisywali sytuacje wymierzenia dzieciom kar fizycznych. Podczas jednego ze spotkań rodzice opisywali niepodporządkowanie jednego z synów, który został ukarany przywiązaniem do budy psa. W ocenie terapeutów postępowanie rodziców wobec dzieci stanowiło przemoc fizyczną i psychiczną w stosunku do nich".

Czytaj także: Gowin: Rodzina Bajkowskich? Dramatyczna sprawa

Eksperci zgodnie przyznają, że badania w RODK są bardzo staranne. Każdy z członków rodziny jest badany przez innego specjalistę. Odbywa się kilka spotkań, po których każdy z nich: psycholog lub pedagog przygotowuje własną opinię bez wglądu do innych. Dopiero potem tworzy się całościową analizę. Właśnie na podstawie takiej opinii sąd rodzinny zdecydował o natychmiastowym umieszczeniu dzieci w placówce opiekuńczej i ograniczeniu Bajkowskim praw rodzicielskich.

Poprosiliśmy Bartosza Bajkowskiego o komentarz. Podkreśla, że zależy mu na dzieciach i zrobi wszystko, by wróciły do domu. Zaprzecza, by bicie w jego rodzinie było normą.

- Owszem, klapsy chłopcom dawałem - przyznaje ojciec. - Ale tylko raz jeden z synów dostał lanie. Nie ukrywałem tego na terapii. Syn rzucał kamieniami na przystanku. Podczas rodzinnego obiadu wyjaśniłem, że nie wolno tego robić. Ale za kilka godzin znowu rzucał. Wtedy dostał lanie. Lanie to bicie pasem po pupie - uściśla mężczyzna.

Dodaje, że przywiązywanie do budy wydarzyło się na wakacjach. - Ale to była tylko głupia męska zabawa: przywiązywanie się, odwiązywanie - tłumaczy.

Dyrekcja szkoły chłopców nie rozmawia z mediami. Z opinii psychologów wynika jednak, że dzieci dobrze się uczą, a rodzice dbają o ich edukację.

Minister wkracza do akcji

Historia Bajkowskich wywołała społeczne oburzenie. Dzień po odebraniu im dzieci ostro zareagował Jarosław Gowin, minister sprawiedliwości. Zapewniał, że przeanalizuje akta sprawy, a stowarzyszenie polskich sędziów "Iustitia" zaprotestowało: to forma nacisku na sąd.

- Sędziowie są niezawiśli, ale nie są nieomylni - powiedział nam wczoraj Gowin. - Trudno oczekiwać, żeby obywatele, a zwłaszcza minister sprawiedliwości, unikali publicznego komentowania działań sądu tam, gdzie te działania budzą wątpliwości. Nie twierdzę, że decyzja o odebraniu dzieci państwu Bajkowskim jest niesłuszna. Uważam tylko, że tego typu kroki powinny być podejmowane tylko w sytuacji ostatecznej - dodaje minister.

Ojciec chłopców nie chce komentować decyzji sądu. - Szkoda, że urodzin starszych synów nie będziemy wszyscy razem świętować w domu - mówi. - Co by chcieli dostać? Nie wiem, prezentami zajmuje się żona. Jeden zażyczył sobie książkę. W tej sytuacji trudno o tym myśleć.

***
Rozmowa z Waldemarem Żurkiem, rzecznikiem Sądu Okręgowego w Krakowie

W tej rodzinie musiało naprawdę źle się dziać, skoro sąd nakazał natychmiastowe odebranie dzieci?
Często jest tak, że problemy rodziny wychodzą na jaw dopiero wtedy, gdy zajrzy się do niej głębiej. Dzieci, gdy znajdą się w bezpiecznym miejscu, osobno od rodziców, w czterech ścianach z psychologiem, zaczynają mówić, jak naprawdę jest w ich domu.

Coś szokującego było w opiniach specjalistów?
Sąd bardzo starannie przeanalizował tę sprawę. Jesteśmy krytyczni względem opinii psychologicznych. Zazwyczaj to rodzicom dajemy ostatnią szansę.

Tym razem było inaczej?

Łatwo byłoby nam zdradzać szczegóły i przekonywać opinię publiczną do naszej racji. Ale jest drugi aspekt: dobro dzieci. One chodzą do szkoły, mają kolegów, znajomych. Gdy ujawnimy wszystko o ich rodzinie, zostaną napiętnowane, będą wytykane palcami.

Walka rodziców jednak trwa.
Rozumiem ich emocje. Ale może warto zastanowić się, jak dzieciom delikatnie wszystko wyjaśnić. Z jak najmniejszą szkodą dla nich. Powiedzieć im: teraz mamy z mamą problem, jakiś czas musicie być bez nas w ośrodku; to coś w rodzaju letniego obozu.

Rozmawiała Anna Górska

***

Przemoc nie może być normą. Rodziców trzeba wesprzeć

Iwona Wiśniewska, dyr. ośrodka dla osób dotkniętych przemocą
Z opinii psychologów wynika wprost, że to, co się działo w domu Bajkowskich, jest formą przemocy. A z moich wieloletnich obserwacji wynika, że ta rodzina potrzebuje pomocy, wsparcia asystenta rodzinnego. Sami sobie nie poradzą. Zresztą - jak sami się przyznają - przerwali terapię. Pamiętajmy, że dzieci wcześniej czy później muszą wrócić do rodziców. Najgorsze jest jednak to, że ojciec w ogóle nie nie dostrzega problemu. Kara, a raczej karcenie dzieci, jest dla niego normą. Dla nich też. Dobre oceny w szkole wcale nie świadczą o tym, że dzieci nie doświadczają przemocy w domu. Dostrzegam tu zaburzone relacje, zalęknione dzieci. Istnieją pewne symptomy wskazujące na to, że w rodzinie obecna jest przemoc. W opinii są one bardzo dokładnie opisane. Ze względu na dobro dzieci nie wolno nam mówić o nich. Bez dwóch zdań: przywiązywanie dziecka do budy nie może być zabawą ani żartem.

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska