18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Raz zakochany Dziędziel czyli można się zakochać po 60-tce

Marta Paluch
Choć lubi śpiewać sprośne piosenki, uważa, że można się mocno zakochać po 60-tce. A w dzieciństwie zaczytywał się romansidłami w typie "Trędowatej". Z Marianem Dziędzielem rozmawia Marta Paluch.

Jeden z krytyków po premierze "Piątej pory roku", gdzie gra Pan zakochanego w Ewie Wiśniewskiej górnika, napisał: Marian Dziędziel amantem - nareszcie!
Chyba emerytowanym! (śmiech).

Cieszy się Pan, że jest w końcu amantem?
Każdy może być.

No nie, brzydki nie.
Dlaczego? Nie ma brzydkich ludzi. Koszula, krawat, marynara i jest amant jak trza.

Jednak jakoś Panu do tej pory nie proponowano głównej roli jako kochanka. A przecież z Pana ładny chłopak...
Ładny chłopak? Chyba od tyłu (śmiech). Ale grałem już zakochanych. A Wojnar (bohater filmu "Wesele", chciwy gospodarz) nie kochał swojej Luśki? A Dziabas (bohater "Domu złego") nie kochał swojej żony?

Jak to kochał Luśkę? Dał jej zepsuty bigos do jedzenia, ze skąpstwa!
Ja jej nie dałem bigosu! To ona gotowała. I jak już nawarzyła, to musiała go zjeść.

Ten Wojnar to jednak nie był amant pełną gębą, tylko taki... powiatowy.
Są różni, także powiatowi. A on kochał ją, bo dbała o to samo co on.

O kasę.
Między innymi. I tym samym dbała o niego. Wie pani, trzeba było dobrze córkę za mąż wydać. A jak nie można dobrze, to przynajmniej honorowo.

Jednak w ostatnim filmie o Ewę Wiśniewską starał się Pan bardziej. Na trąbce grał...
Poprzeczka była wyżej. Różnica pochodzenia. W końcu grana przez panią Ewę Basia była wykształconym muzykiem - pani profesor, a mój Witek górnikiem na emeryturze. Musiał się starać, naginać, dobrze się sprzedać.

Puszczał jej Pan szlagiery: "między nogi hoże chętnie się położę"...
Cóż, takie piosenki królowały na dansingach 50 plus. Chciałem ją sobą zainteresować, wiedziałem że kocha muzykę... A że myliłem Verdiego z Verdun? No, drobnostka. Ale grać umiałem, mogłem się popisać na tej trąbce.

A tak prywatnie, pani Ewa śmiała się z tych sprośnych dowcipów, czy to prawdziwa dama?
Nie bardzo się śmiała. Bo i te dowcipy raczej hardcorowe były. A że jest prawdziwą damą, to fakt.

Myśli Pan, że ludzie 60-letni mogą się zakochać tak jak oni, z happy endem?
A dlaczego nie? Dużo jest takich małżeństw. Czy trudniej się zakochać w tym wieku? Nie wiem, na pewno inaczej. Miłość jest chyba ta sama. Tylko wichry namiętności trochę na innym pułapie (śmiech). Może starsi ludzie są bardziej dla siebie wyrozumiali i odpowiedzialni.

Pana bohater sprzedał dla ukochanej to, co miał najcenniejszego - gołębie pocztowe. Nie wiem, czy ludzie są zdolni do takich poświęceń dla miłości, która trwa od paru dni...On chciał ją zaskoczyć, zaszokować. Liczył, że z nią wróci z podróży, w którą ruszali. Tak się nie stało. Spędzona razem nocka jeszcze bardziej podgrzała jego miłość do Basi.

Zdarzyło się Panu takie poświęcenie, wszystko rzucić?
Jakbym wszystkiego nie rzucił, tobym nie przyjechał do Krakowa. To było bolesne! Bo rzuciłem rodzinny dom. Ale czego się nie robi dla sztuki.

A pierwsza miłość?
"Z wiatrem gna, z niepokoju drży". Zakochałem się raz - pierwszy i ostatni.

Pana żona?
Właśnie.

Umiałby Pan jej gwarą powiedzieć: "Kocham Cię, jesteś najpiękniejszą kobietą na świecie"?
To by było tak śmieszne, że aż nieprawdziwe. Nawet nie próbuję sobie tego wyobrazić.

Nie jest Pan skory do wyznań żonie miłości?
Ależ pani wścibska! To są intymne sprawy, proszę pani!!!

Wie Pan, niedługo walentynki, może warto? Obchodzi je Pan?
Ani mnie to nie podnieca specjalnie, ani nie przeszkadza. Choć szczerze przyznam, że trochę mnie to bawi. Lubię się bawić w to święto.

Kupuje Pan żonie serduszka?
Serce już ma - moje. A w ten dzień jestem po prostu dla niej bardziej... walentynkowy.

W najnowszym filmie Smarzowskiego - "Drogówce" - gra Pan szefa sekcji drogowej, który patrzy przez palce na podwładnych. A oni biorą łapówki, zadają się z prostytutkami, szantażują kierowców. A jednocześnie to taki swój chłop, w sumie dobry człowiek. Jest taki...Dwuznaczny?

Gorzej. On niby jest dobry, a tak naprawdę zły. Bo wie o wszystkich sprawkach swoich ludzi.
A dlaczego wie, zadała pani sobie to pytanie? Bo sam to robił, sam przeżył. Tak bywało w policji, ale chyba już tak nie jest i nie będzie.

Takiego człowieka nie powinno się lubić, a my go lubimy. Jest dobrym ojcem...
On ma być dla nich dobrym człowiekiem. Pomaga głównemu bohaterowi.

Przecież go wystawił mordercom!
Wystawił, żeby on dał sobie spokój z dociekaniem. Ale nikt nie wiedział, że to się tak skończy. Wiem, to straszne, co zrobił mój bohater. Ale na swój sposób starał się chronić swojego podwładnego.

Pana bohaterowie są często źli, ale swojscy, prawdziwi. Jak Pan to robi?
To wszystko jest w scenariuszu, wystarczy tylko przeczytać. Wie pani, każdy człowiek ma jakieś wady, często chce się naprawić. A nie zawsze mu wychodzi.

Lubi Pan tych swoich bohaterów?
To nie jest kwestia lubienia. Ale na pewno bronię. Otaczam ich... skrzydłami prawdy (śmiech).

Teraz Pan to wymyślił?
Tak, właśnie w tym momencie! Chodziło mi o prawdę o człowieku.
Znany jest Pan z otaczania skrzydłami również młodych aktorów. Jest Pan ich mistrzem czy kumplem?
Bardziej kumplem niż mistrzem.

Dowcipy im Pan opowiada.
Owszem, nawet głupie piosenki czasem śpiewam, ale nie w tym rzecz. Chyba mam czuja i szczęście do ludzi, i tak po prostu nie spotkała mnie jeszcze żadna krzywda ze strony młodych. Nic aroganckiego, chamskiego. Dlatego ich lubię i z wieloma mam serdeczne relacje. Są odpowiedzialni, znają swoje miejsce w szeregu.

Krakowscy aktorzy są w ogóle opiekuńczy. Jeden z młodych artystów opowiadał mi, że jego wykładowca Jerzy Trela pożyczył mu kiedyś dwie stówy...
Tacy są. Akurat trafił na wyjątkowego człowieka. Bo Trela jest wyjątkowy.

Zaśpiewa Pan jedną z tych przyśpiewek, którymi raczy Pan młodych aktorów?
Są bardzo brzydkie, nie do cytowania.

Słowo "dupa" jeszcze przejdzie.
Takich nie ma, są tylko gorsze. "Bo na Górnym Śląsku

....... po stojącku
przy pełnym miesiącku"... Zapraszam na film "Piąta pora roku"!

Jakie Pan czytał książki pasąc krowy?
Od "Winnetou" przez "Trylogię" aż do Iwaszkiewicza.

"Anię z Zielonego Wzgórza" też?
Tak, też. Koleżanki czytały, to też musiałem. Podobała mi się. Ta Ania coś w sobie ma... W czasach mojej młodości ludzie dużo czytali na wsi. Nie było przecież telewizji. Dlatego pochłaniałem nawet stare romansidła - "Trędowatą" Heleny Mniszkówny "Znachora" Tadeusza Dołęgi-Mostowicza, a nawet "Zuzię Leśniczankę", romans Witolda Gutowskiego, jak wszyscy. Potem zacząłem się brać za poważniejsze lektury: Czechowa, Iwaszkiewicza. Moją ulubioną książką, kiedy byłem już starszy, był "Faraon" Prusa. Fascynował mnie ten opis funkcjonowania systemu władzy.

Nastolatek i takie dzieła?
Nie byłem takim dzieckiem, pasałem krowy do końca nauki liceum.

I one się nie rozłaziły, kiedy Pan czytał?
Nie, bo pastwisko było ogrodzone. A nawet kiedy któraś z krówek poszła w szkodę, krzyczałem za nią: "Strokula, wróć się!". Trzeba było naprawdę mocno ryknąć.

Przez to czytanie został Pan aktorem?
Wtedy jeszcze o tym nie myślałem. To kiedy się chce nim zostać, tego człowiek nie wie. Jest taki moment i koniec. Na pewno duży wpływ na mnie miało bywanie w teatrze. Pamiętam, że z mojej wsi przez Wodzisław jechało się do Katowic kilka godzin. Nocowałem zawsze u któregoś z kolegów. Ekscytowało mnie to wtedy, jak pamiętam, mocno.

A teraz czuje Pan, że jest dobrym aktorem?
Czuję radość, że mam pracę i wszystko idzie do przodu. Że wszyscy w domu są zdrowi. To czuję.

Marian Dziędziel, aktor teatralny i filmowy.
Ślązak z Gołkowic. Ukończył krakowską PWST w 1969 r. Od tamtego czasu gra w Teatrze Słowackiego w Krakowie. Na ekranie debiutował w "Stawce większej niż życie" (epizod). Najbardziej znany z ról Wojnara w "Weselu", Dziabasa w "Domu złym" (reż. W. Smarzowski) i ojca w "Krecie". Obecnie można go zobaczyć w "Drogówce" (w kinach).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska