18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z obsesji do dziecka chciał zabić matkę

Artur Drożdżak
Artur Drożdżak
archiwum Polskapresse
O tym, że kocha Ewelinę i ich wspólne dziecko, Adrian L. przekonuje na każdym kroku. Zwłaszcza w listach pisanych z więzienia. I będzie tak robił przez najbliższe 8 lat - pisze Artur Drożdżak.

Miłość przypomina roślinę. W przyrodzie i w życiu są jej odmiany pełne czułości i delikatności, jak płatki pięknej róży. Bywają też uczucia zaborcze i niszczycielskie. Jak trujący chwast, który wszystko niszczy dookoła. A właśnie tak Adrian L. rozumiał miłość do Eweliny. I omal jej nie zabił.

Pierwsze spotkanie

Mieszkał z matką w niedużej wsi pod Muszyną. 30 lat, łysiejący, na pierwszy rzut oka żadna atrakcja. Dorabiał jako specjalista rynku detalicznego. W 2007 r. wziął ślub i szybko na świat przyszła dwójka dzieci.

Coś było w tym związku nie tak, bo żona szybko wyprowadziła się do sąsiedniej miejscowości. Maluchy zabrała ze sobą. Adrian nie protestował, nie tęsknił. Odeszła z jego życia ? To trudno. Bez dzieci też da się żyć. Tak minęły mu trzy lata.
Dopiero po takim czasie 30-latek łaskawszym okiem zaczął spoglądać na inne kobiety, zwłaszcza na córkę sąsiadki, Ewelinę. Była pielęgniarką w szpitalu w Krynicy, starała się o licencjat, zdolna, inteligentna. 22-letnia dziewczyna była śliczna, podobała się nie tylko jemu.

Od słowa do słowa zaczęli się spotykać no i stało się. Dziewczyna zaszła w ciążę. Matka pielęgniarki nie pochwalała związku córki, bo w końcu mężczyzna, z którym się widywała i związała , był żonaty, miał dzieci… Wiadomość o pozamałżeńskiej ciąży dotarła do żony Adriana. Kobieta nie chciała być pośmiewiskiem w okolicy i złożyła pozew o separację. Sąd stanął po jej stronie i natychmiast przychylił się do jej prośby. Przyznał też alimenty i Adrian miał płacić co miesiąc 900 zł na dwójkę dzieci.

Obsesja na tle Piotrusia

Ewelina w ciąży wyglądała uroczo. Ale nie dziwiła się, że Adrian kontaktuje się z nią sporadycznie. Wiadomość o nieplanowanym dziecku dla mężczyzny może być szokiem. Nie wspierał też dziewczyny finansowo, nie odzywał się, nie dzwonił, jakby zniknął.

Wszystko się zmieniło 29 stycznia 2010 r., gdy na świat przyszedł syn Adriana. Gdy mężczyzna dowiedział się, że po raz trzeci został ojcem, aż zaniemówił z wrażenia. Uznał to za znak z nieba, los wygrany na loterii, odmianę swojego życia, przeznaczenie. Zaczął wydzwaniać do dziewczyny, by mógł zobaczyć syna, ukochane dziecko - tylko tak o nim mówił. Spotkał się jedynie z obojętnością, a nawet nie ukrywana niechęcią. To go nie zraziło. Zaczął przekazywać prezenty Piotrusiowi, paczki pieluch, zabawki, odżywki. Ewelinie wysłał pieniądze, ale przede wszystkim bombardował ją telefonami i SMS-ami: kiedy będzie mógł wziąć swoje dziecko na ręce, utulić, wycałować, ukochać?

- Nigdy - usłyszał odpowiedź. To go nie zraziło. Podjął kroki prawne, by uregulować zasady kontaktu z synkiem i wystąpił do sądu w Muszynie z wnioskiem o uznanie dziecka. Na razie na tym się skończyło. Syna dalej nie mógł widywać.

W maju 2011 r. wyjechał do pracy we Francji. Po powrocie nękał dziewczynę telefonami, przyjeżdżał pod dom, wypatrywał, kiedy i gdzie wychodzi. Powoli chęć kontaktu z synem zaczęła być jego obsesją, ale i mrocznym pragnieniem, które pchało go do dalszych działań.

Groźny prześladowca

Zaczął zachowywać się jak prześladowca, który nęka ofiarę, męczy ją psychicznie, narzuca się na każdym kroku, bombarduje miłością, ale taką źle pojętą. Bo samolubną, nastawioną na swoje i tylko swoje potrzeby. Dążącą do celu po trupach… Dziś na określenie takiego dręczyciela używa się nowego słowa stalker. Adrian mógłby być wzorem dla takich osób. Nachodził dziewczynę w domu i nie przyjmował do wiadomości, że dziecka nie zobaczy.

Ewelina zgłosiła sprawę policji i Adrian został skazany za bezprawne wtargnięcie na posesję. To go nie zraziło, podwoił wysiłki, by być blisko "swojej miłości", "największego szczęścia". Kilka tygodni później stróże prawa znowu interweniowali, gdy mężczyzna matce Eweliny autem zajechał gwałtownie drogę. Z piskiem opon musiała hamować. Skazany za wykroczenie nie zaprzestał nękania. Udało mu się raz przypadkowo zobaczyć syna. Omal nie oszalał z radości.

- Ona jednak mnie kocha - powtarzał w euforii. Dziewczynie dał prezenty i 300 zł. W tym samym czasie zwlekał z zapłatą alimentów na pozostałe dzieci. Śledził Ewelinę, gdy szła do sklepu, kościoła. Zadzwonił 17 sierpnia 2011 r., że znowu jedzie za granicę i chciałby zobaczyć dziecko. Zgodziła się. Wszystko trwało 10- 15 minut przed domem dziewczyny.

Widzenie z synkiem

Piotrusia mógł wreszcie zobaczyć z bliska. Pytał o zdrowie Eweliny, jej potrzeby, kłopoty. Matka dziewczyny obserwowała spotkanie przez okno. Potem w ciągu dnia jeszcze wydzwaniał i przysłał SMS: zobaczymy się jutro. Nie zabrzmiało to jakoś szczególnie złowrogo. Około godziny 19.00 matka Eweliny wyszła do pracy, dziewczyna została w domu z półrocznym synkiem. Był też jej 13-letni brat, Paweł. Adrian zadzwonił, kategorycznie odmówiła zgody na kolejne widzenie z synem. Wtedy mężczyzna osobiście się pojawił u kobiety. Był zdenerwowany, targały nim emocje, w środku prawie się gotował.
- Zostaw mnie - prosiła.

Nie ustępował. Zaczęła się kłótnia. Zobaczył, że kobieta zabiera kojec z dzieckiem i wchodzi do pokoju. Dwa susy i już był blisko domu. Po barierce wspiął się na taras i barkiem wyważył drzwi, wszedł do środka.

- Wyjdź stąd, bo zawiadomię policję i mamę - ostrzegła go Ewelina. W ręce miała telefon, zaczęła wystukiwać numer i wtedy rzucił się, by wyrwać jej aparat. Szamotanina, przepychanka, wszystko przy dziecku. Uderzyła Adriana w plecy, on złapał ją za włosy, a drugą ręką za szyję. Byli w zwarciu, gdy podbiegł do nich 13-letni Paweł, próbował rozdzielić, pomóc siostrze.

Bohaterski 13-latek

Adrian raz trafił chłopaka w twarz, ale tak mocno, że Paweł odleciał kilka metrów dalej. Uderzył głową w donicę. Doznał wstrząsu mózgu, miał złamany nos i skręcony kręgosłup. W takim stanie pobiegł po pomoc do sąsiadów, dalszej rodziny.
Szamocąca się para znalazła się na tarasie i tam Adrian zadał Ewelinie silne ciosy w głowę, aż upadła na posadzkę. Straciła przytomność, krwawiła. Wielka, czerwona plama wokół jej głowy rosła z każdą chwilą. W takim stanie znaleźli ją sąsiedzi.

Zobaczyli jeszcze odjeżdżający z posesji samochód Adriana. Z Krynicy pierwszy zadzwonił na policję i dopytywał się o stan zdrowia Eweliny. Obiecał, że zgłosi się na komisariat następnego dnia rano. Słowa dotrzymał.

Dziewczyna na wózku

Stan Eweliny był bardzo ciężki. Trafiła po kolei do szpitali w Muszynie, Krynicy, Nowym Sączu i Rzeszowie. Długo była w śpiączce, potem po wybudzeniu podjęła rehabilitację, ale pełni zdrowia już może nie odzyskać. Porusza się na wózku inwalidzkim. Ma zaniki pamięci, nie może już zajmować się Piotrusiem, bo teraz sama wymaga troskliwej opieki matki. Wykonanie prostych czynności to dziś dla niej jak lot na księżyc - bariera nie do pokonania. Nie może sama chodzić, ubrać się, umyć. Nie pamięta, co się właściwie zdarzyło, po prostu nic, dziura.

Dalej kocha Ewelinę

- Nie chciałem zabić Eweliny. Ja ją kochałem, kocham i będę kochał. To miłość mojego życia - Adrian powtarza to jak mantrę, ale to co zrobił jakoś nie współgra z jego deklaracjami. Nie ukrywa, że wtargnął do domu ukochanej i uderzył jej brata. Co się dalej zdarzyło, nie wie. Pewnie bił Ewelinę pięściami, Pawła może uderzył raz łokciem.

- Jakoś to tak wyszło - wyrwało mu się w trakcie przesłuchania. Tak, żałuje tego, co się stało, przeprasza za swój czyn, ale inni też nie są idealni. W końcu Ewelina i jej matka dawno mogły się zgodzić na jego kontakty z Piotrusiem. On tylko tego chciał, niczego więcej. Tym bardziej że Ewelina miała znajomych i rodzinę we Włoszech, wyjeżdżała tam. Było realne ryzyko, że zniknie z synkiem w słonecznej Italii i on ich więcej nie zobaczy. To byłoby gorsze niż śmierć. Tak, nękał Ewelinę i jej matkę, ale podejmował także legalne działania, by widywać się z Piotrusiem, chciał uznania ojcostwa, uregulowania widzeń z synem.

Sądecki sąd nie zgodził się z przekonaniem prokuratury, że Adrian chciał zabić Ewelinę lub dopuszczał taką możliwość. Nie ma dowodów, że ją dusił, bił głową o posadzkę, miał zamiar pozbawić ją życia. Są tylko dowody, że doprowadził dziewczynę go ciężkiego, trwałego kalectwa.

Łagodzące dla sądu było przyznanie się Adriana do winy i opowiedzenie szczegółów zajścia, wcześniejsza niekaralność i dobra opinia środowiskowa. Nie stracił sąd z pola widzenia okoliczności obciążających: nasilenia złej woli mężczyzny, tego, że nękał pokrzywdzone oraz ogromu tragedii młodej matki, która nie będzie teraz w stanie opiekować się swoim dzieckiem.

Adrian usłyszał wyrok 8 lat więzienia. Ma też Ewelinie zapłacić 100 tys. zł zadośćuczynienia, a jej małoletniemu bratu 10 tys.
30-latek jeszcze walczył o złagodzenie wyroku przed Sądem Apelacyjnym w Krakowie. Mówił, że ta sprawa to też jego tragedia, bo Piotrusia nigdy nie trzymał na rękach, a przecież jego synek, szczęście i miłość ma już dwa lata. Deklarował miłość do Eweliny, prawie płakał, gdy o tym mówił. Nie krył, że ciągle pisze listy z więzienia ...

Prośba krakowskiego sądu

Sędzia Anna Grabczyńska- Mikocka nie podzieliła argumentów za złagodzeniem kary dla Adriana L. i utrzymała w mocy ośmioletni wyrok. Tym bardziej że w jego przypadku nie ma pozytywnej prognozy kryminologicznej na przyszłość. To może oznaczać, że gdy wyjdzie z więzienia, znowu będzie chciał nękać pokrzywdzoną.

Na zakończenie uzasadnienia wyroku sędzia rzuciła jeszcze tylko, że ma prośbę do oskarżonego: jak pan naprawdę kocha tę dziewczynę, to niech jej pan da spokój i więcej nie pisze listów, bo miłość to nie robienie dobrze sobie, ale temu, kogo się kocha.

Imiona pokrzywdzonej kobiety i jej dziecka zostały zmienione

Przedwojenne cukiernie Krakowa [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]

Możesz wiedzieć więcej!Kliknij, zarejestruj się i korzystaj już dziś!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska