18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Klęczana: wyszedł po szampana dla żony. Już do niej nie wrócił

Katarzyna Janiszewska
Józef i Genowefa Łaciakowie nie mogą pogodzić się ze śmiercią syna
Józef i Genowefa Łaciakowie nie mogą pogodzić się ze śmiercią syna fot. Andrzej Banaś
Zbigniew Ł. uwielbiał gołębie, pasjonował się nimi. Miał ich ze sto. Pracował na budowach. A po pracy od razu szedł do gołębi. Jeszcze w poniedziałek robił dla nich klatki. Wieczorem poszedł z żoną i braćmi na zabawę sylwestrową do remizy w miejscowości Klęczana, parę kroków od domu.

O północy wszyscy wyszli oglądać fajerwerki. Zbyszek złożył żonie życzenia noworoczne, pocałował w policzek. Skończył im się szampan. - Czekaj, skoczę na salę i doleję - powiedział do żony. I już do niej nie wrócił.

Pan Józef, tata Zbyszka, właśnie kładł się spać. Takie zabawy, to nie na moje stare lata - myślał sobie. Usłyszał fajerwerki, podszedł do okna, żeby pooglądać jak strzelają. Po chwili nadjechała karetka, policja. Pomyślał, że pewnie komuś rękę przy tych sztucznych ogniach urwało.

Klęczana to maleńka wioska pod Gdowem w powiecie wielickim. Wszyscy się tu znają. W centrum kapliczka z Matką Boską i remiza strażacka - otynkowany na szaro, parterowy budynek z kilkoma schodkami przed wejściem. Na tych schodkach stoją teraz znicze. Do niedawna miejscowość słynęła z najlepszego w gminie koła gospodyń wiejskich. Dziś mówi się tu tylko o jednym.
Nikt nie wie, co tak naprawdę wydarzyło się w sylwestrową noc. Tuż po północy na sali w remizie był tylko Zbyszek i czterech chłopaków z sąsiednich miejscowości. Jeden z nich miał chwycić nóż. A może to był kawałek rozbitej szklanej salaterki? Kiedy pozostali uczestnicy imprezy wrócili na salę, Zbyszek już nie żył.

- Drugi syn, co też był na zabawie, wpadł do domu - przypomina sobie pan Józef. - Od razu wiedziałem, że coś złego się stało. Bo to twardy chłop, a tu płacze, wrzeszczy "Ojciec, lepiej, żebyś nie wiedział! "Pobiegłem jak stałem, w skarpetkach, nawet butów nie ubrałem. Policjant nie chciał mnie dopuścić. Ale mówię, że muszę zobaczyć, czy to mój Zbyszek. Leżał w kałuży krwi, miał przecięty brzuch - chowa twarz w dłoniach.

- Ja wiem tylko tyle, że nie mam syna - mówi załamana pani Genowefa. - Nic nie przeczuwałam. Ani mi przez myśl nie przeszło, że to się może stać.

Na zabawie w remizie bawiło się z 70 osób. Miejscowi, ale też grupa chłopaków z sąsiednich wsi. I wcześniej, na tej samej imprezie sylwestrowej, przyjezdni pobili chłopaka z Klęczany. Może Zbyszek stanął w jego obronie? To by do niego pasowało. Bo Zbyszek - mówią teraz wszyscy - sam pierwszy nigdy nie wszczynał awantur. Ale też nie dał sobie w kaszę dmuchać.

- Jakby na niego z pięściami poszli, syn by wszystkich powalił - mówi pan Józef. - To był kawał chłopa. Ale musieli go zaskoczyć, nie spostrzegł się. Opili się, albo i naćpali. Co się dzieje z tą młodzieżą?

O Zbigniewie nikt w wiosce złego słowa nie powie. Miły, grzeczny, uczynny, dobry sąsiad i dobry człowiek. - Wieczorem, po pracy przychodził tu po zakupy - mówi sprzedawczyni w sklepie spożywczym. - Wyręczał żonę, kiedy ona dłużej pracowała. Spokojny, sympatyczny.

- Byłem z nim na kilku imprezach - mówi starszy pan w ciemnej kurtce, który wpadł do sklepu rozmienić pieniądze. - Jak sobie wypił, to się zwijał w kąciku i spał. Z nikim nie zadzierał, nie miał konfliktów. Pani Urszula mieszka tuż obok remizy.

- Tyle zabaw się tu odbywało: andrzejki, ostatki, sylwestry i nigdy nic podobnego się nie wydarzyło - pamięta doskonale. - To spokojna miejscowość. Gdyby sobie po gębach dali, to rozumiem. Ale żeby za nóż chwytać? Ten chłopak zniszczył życie sobie, swojej rodzinie i rodzinie Zbyszka. Najbardziej żal mi jego rodziców. Oni tego nie mogą przeżyć.

Policja w związku z zabójstwem zatrzymała osiem osób. W areszcie został jednak tylko Mateusz S., 19-latek ze Szczytnik, uczeń technikum budowlanego w Bochni. W tym roku miał zdawać maturę. Nie lubił się uczyć. Wolał raczej pokopać w piłkę, pojechać na mecz, na imprezę.

Na sylwestra do remizy pojechał z kilkoma kolegami. W oddalonych o kilka kilometrów od Klęczany Szczytnikach niechętnie o nim mówią. - Jak szedł do kościoła, to się ukłonił - twierdzą sąsiedzi. - Tak na co dzień wydawać by się mogło złoty chłopak. Ale jak sobie wypił... robił się agresywny.

W sylwestra rodzice Mateusza zasnęli na kanapie przed telewizorem. Matka przebudziła się o wpół do trzeciej w nocy. - Syn wszedł do salonu, żeby wyłączyć telewizor - opowiada. - Stał nad nami z pilotem w ręku. Zobaczyłam tylko, że jest strasznie blady. Myślałam, że poszedł do kuchni, ale był już u siebie w pokoju. Zdziwiłam się nawet, że tak wcześnie wrócił. Na podwórku przed domem biegają psy - małe kundle - i ujadają. Tak samo szczekały we wtorek rano, kiedy do drzwi S. zapukała policja. Zapytali o Mateusza.

- Usiadł na łóżku jakoś tak tyłem do nas - wspomina matka chłopaka. - A później poprosił, żebyśmy wyszli z pokoju. Że jest dorosły i sam chce rozmawiać z policją. Powiedzieli, że go zabierają. I biorą jego ubrania do badań, bo jest na nich krew.

Matka Mateusza S. nie może przeboleć, że jej syn usłyszał zarzut zabójstwa. - Syn jest mądry, inteligentny, ale lubi przygody. Nie wiem, co się mogło stać. Nie rozmawiałam z synem o tej sprawie. Od kolegów syna dowiedziałam się tylko, że tamci zatrzymani wyszli, a Mateusz przyznał się do winy.

Moda w przedwojennym Krakowie [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]

Możesz wiedzieć więcej!Kliknij, zarejestruj się i korzystaj już dziś!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Klęczana: wyszedł po szampana dla żony. Już do niej nie wrócił - Gazeta Krakowska

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska