Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trener Stawowy nie odpuści żadnego koncertu Shakin' Stevensa

Redakcja
Wojciech Stawowy pogodnie patrzy w przyszłość
Wojciech Stawowy pogodnie patrzy w przyszłość Andrzej Banaś
Jak wygląda piłkarski (i nie tylko) alfabet trenera Cracovii Wojciecha Stawowego? Odpytał Jacek Żukowski.

A jak awans. Kojarzy mi się z tym, co osiągałem razem z trenerami Cracovii jeszcze kilka lat temu, gdy przeszliśmy z III do II, potem z II do ówczesnej I ligi. Jak słyszę to słowo (awans), to kojarzy mi się ono z bardzo przyjemnymi wydarzeniami. Cracovia wracała do ekstraklasy po wielu, wielu latach, i robiła to z marszu. Myślę też o przyszłym roku, czyli o tym sezonie piłkarskim, bardzo bym chciał zrobić trzeci awans za mojej kadencji w Cracovii.

B jak baraże. Te mecze, które mam najbardziej w pamięci, to właśnie są baraże z Górnikiem Polkowice. Były one bardzo widowiskowe i przede wszystkim grane pod nasze dyktando. Nie było dziełem przypadku, że dwukrotnie wygraliśmy 4:0. Byliśmy zespołem, który potrafił powtarzać sposób gry. W trakcie trwania rozgrywek ligowych wcale to tak różowo nie wyglądało i jest pewna analogia z obecną sytuacją. Teraz baraży nie ma, ale wtedy, kiedy były, cieszyłem się, że są, bo tworzyła się kolejna szansa dla drużyny. Gdyby ich nie było, to byśmy nie awansowali.

C jak Cabaj
. Marcin to mój "wynalazek" na spółkę ze świętej pamięci Krzyśkiem Piszczkiem. To on mi podpowiedział Marcina, pamiętając go ze wspólnej gry w Górniku Łęczna. Cieszę się, że dane mi było być jego trenerem, bo to świetny chłopak, świetny bramkarz, wielkiej klasy profesjonalista. W Cracovii miał swój najlepszy okres. Trafił do reprezentacji Polski, to ważna postać. Także prywatnie jest wspaniałym mężem, ojcem. Wiem o tym, bo znam go także od tej strony. Bardzo chciałbym z nim jeszcze pracować, to jedno z moich marzeń. A jak się ma marzenia, to często się one spełniają...

D jak Drumlak. Paweł to jest piłkarz, którego prowadziłem i nigdy nie miałem z nim problemów. Był "podporządkowany" temu, co się działo w klubie i zespole. Zawirowania wokół niego zaczęły się dziać po moim odejściu, dlatego nie mogę tego komentować, nie chciałbym kogoś skrzywdzić swą opinią. To był kapitalny piłkarz, świetnie zaawansowany technicznie, z dobrym przeglądem pola. Dużo wnosił pozytywnego do zespołu. Wolę pamiętać to, co było za czasów naszej wspólnej bytności w klubie.
Ejak ekstraklasa. To występy z "Pasami" i Arką Gdynia. Najwspanialsze momenty to te z Cracovią, wnieśliśmy nową jakość, świeży powiew. Mieliśmy masę świetnych spotkań. Gdyby nie mój brak doświadczenia, bo wtedy byłem młodym trenerem, to nie popełniłbym takich błędów, jak w ostatnim meczu z Amiką Wronki, który mógł nam dać europejskie puchary. Błędy dotyczyły niepotrzebnych zmian, których dokonałem.

F jak Filipiak. Profesor Janusz Filipiak to wielka osobowość, człowiek z charyzmą, to osoba, która też doprowadziła do tego, że Cracovia znalazła się w ekstraklasie. Jego firma Comarch bardzo nam pomogła, wprowadzając do klubu stabilizację po to, byśmy się mogli skupić tylko na trenowaniu i graniu. Bardzo dobry człowiek, ma oczywiście swoje wady, jak każdy, czasami ciężko się z nim rozmawia, trudno znaleźć wspólne stanowisko, ale wynika to z jego dużego zaangażowania.

G jak Górnik Łęczna. Drużyna, do której trafiłem zaraz po odejściu z Gdyni. Stawiałem sobie tam bardzo ambitne cele, chciałem powalczyć o ekstraklasę, zakończyliśmy sezon na piątym miejscu, a w następnym musiałem odejść, zostałem zwolniony, ale mimo wszystko wspominam ten okres pozytywnie. Poznałem ciekawych ludzi, szkoda że nie udało się popracować dłużej. Ale gdy dziś patrzę na Górnika, który nadal jest w pierwszej lidze i ma problemy z tym, by awansować, to wydaje mi się, że musiałem odejść.

H jak hobby. To muzyka z lat 60., rock and roll. Moje pokolenie wychowywało się na tej odmianie muzyki. Klasyczne, czyli Elvis Presley, i bardziej nowoczesne w wydaniu Shakina Stevensa. Ten ostatni to mój główny idol. Jeśli mam problemy, jestem zdenerwowany, to w samochodzie zawsze włączam płytę z jego piosenkami, i działa to na mnie skutecznie, jestem w stanie zrelaksować się. Nie opuściłem żadnego koncertu Shakina Stevensa w Polsce. Będzie w walentynki w Poznaniu i też będę chciał być na nim. Gdyby kibice mnie zobaczyli podczas koncertu, to nie wierzyliby własnym oczom, że to jest trener Stawowy, bo ubieram się jak mój idol - dżinsowa kurtka, spodnie i białe trampki.

I jak image. Kojarzę się ludziom z wąsami, rzadko bywały takie momenty w dorosłym życiu, bym ich nie miał. Przyzwyczaiłem się, może dwa razy miałem je zgolone. Po awansie do II ligi chłopcy zgolili mi tego wąsa w szatni. Mam zdjęcia z tego wydarzenia i widać, że to całkiem inny człowiek. Gdyby kibice mogli zobaczyć, ile radości mieli piłkarze przy tej czynności. Zresztą pracuję z Tomkiem Siemieńcem, który jest kierownikiem mojej drużyny i on też w tym brał udział. Najważniejsze, że chciała mnie i dalej chce mnie z tym wąsem moja żona, choć dzieci namawiają tatę na jego zgolenie. Image to także mój dres. Do ekstraklasy wprowadziłem w nim Cracovię, później oddałem go na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy. Gdyby nie to, że nie sponsorował nas "Adidas", to pewnie miałbym go do dzisiaj. Kojarzył mi się z sukcesami. Choć dzisiaj trener musi iść z duchem czasu i ubierać garnitur, bo mecz to święto.

J jak Jan Paweł II. Największa postać, autorytet dla wielu, także dla mnie, obok rodziców. Miałem tę wielką przyjemność i szansę od Boga, że wraz z drużyną mogłem być obecny na audiencji prywatnej u Ojca Świętego. Było to dla mnie ogromne przeżycie. Gdy papież przyjeżdżał na pielgrzymki do Polski, wsłuchiwałem się w jego słowa, wiele z jego nauk staram się na co dzień wdrażać w życie, żyć według nich. To był człowiek, których kochał ludzi.

K jak kontrakt. Mój 10-letni kontrakt pokazuje, że chociażby nie wiadomo na jak długo był podpisany, to wcale nie musi być wypełniony. Po miesiącu mnie już nie było w klubie. Jeśli człowiek kieruje się w życiu zasadami, to odrzuca nawet tak kuszącą rzecz, jaką była ta umowa. To była ciepła posada, pewne 10 lat pracy, rzecz niespotykana dziś w sporcie. Staram się być osobą honorową, żyć w zgodzie z własnym sumieniem. Musiałem na szali postawić ten kontrakt. Nie ma czasu, by tłumaczyć to szczegółowo, w każdym razie ująłem się za piłkarzami, to było powodem mojego odejścia.

L jak Lewart Lubartów. Z tym rywalem zagrałem mój pierwszy mecz z Cracovią w III lidze. To był początek tej wspaniałej przygody, długiej drogi. Pamiętam okrzyki grupy kibiców z Krakowa, wyrażającej ogromne niezadowolenie, bo przez większą część tego meczu nie mogliśmy zdobyć bramki. W efekcie tego dopingu wygraliśmy i zaczął się marsz ku ekstraklasie.

Ł jak łut szczęścia. Pamiętam jak przegraliśmy w II lidze mecz w Gorzycach z Tłokami i wydawało się, że już odpadamy z rywalizacji o awans. Siedziałem struty na ławce rezerwowych i wtedy dowiedzieliśmy się, że Pogoń zremisowała z Bełchatowem i nasz wynik nie pozbawia nas szans. To właśnie było szczęście.

M jak moje marzenia. Największym jest powrót z Cracovią do ekstraklasy. Nie mam żadnego innego marzenia trenerskiego. Ktoś mógłby powiedzieć, że powinienem marzyć o reprezentacji Polski, o mistrzostwie kraju. Marzenia trzeba sobie układać, nie można od razu chcieć wszystkiego.
N jak Nadwiślan. To mój pierwszy klub w pracy trenerskiej, będąc na AWF, prowadziłem juniorów. Natomiast, jeśli chodzi o moją przygodę piłkarza, to zaczynałem w Cracovii. Z "Pasów" trafiłem do Nadwiślanu. Pamiętam, że chciał mnie Bałtyk Gdynia, więc nie było ze mną tak źle pod względem piłkarskim, ale postawiłem na studia i nie żałuję. W Krakowie zacząłem jako senior i w nim skończyłem, jako środkowy napastnik strzelałem sporo bramek. Wielkiej kariery nie zrobiłem. Do dzisiaj, gdy mówię piłkarzom, że z piłką miałem do czynienia, to widzę, że pod nosem się uśmiechają z niedowierzaniem... Nie wiem, z czego to wynika, może z tego, że nie zdarzyło się, bym grał z piłkarzami.

O jak opatrzność. Kojarzy mi się ona z Opatrznością Bożą. Czuję cały czas tę Opatrzność, nie tylko, jeśli chodzi o sport. Opatrzności zawdzięczam całe swoje życie. Nie miałem nigdy sytuacji, w której coś by mi zagrażało, może to jest więc Jej działanie? Jestem osobą głęboko wierzącą i wierzę w to coś, co prowadzi przez życie. Chodzi o to, by nigdy nie zbłądzić, by być dobrym dla innych, sprawiedliwym.

P jak "Pasy". To może być tylko Cracovia. Zawsze podoba mi się przyśpiewka "Tylko Pasy, tylko Cracovia". Czasem to sobie nucę. Koszulka Cracovii to wielki symbol. Ubieranie jej to wielkie wydarzenie, każdy powinien mieć świadomość, jaką koszulkę ubiera. Nigdy nie widziałem, żeby koszulka gdzieś się poniewierała w szatni. To symbol, wielka tradycja.

R jak rodzina. Jest najważniejsza w moim życiu, pozwala na to, by kochać, mieć marzenia, by być szczęśliwym. To kim jestem, zawdzięczam swoim rodzicom, którzy potrafili mnie wychować. Mam żonę Edytkę, dzieci Klaudię (18 lat), Sebastiana (16) i Oskara (4). Wszystkie dzieci to oczka w głowie. Najmłodszy ma najwięcej przywilejów. Nie wykluczam, że synowie mogą być związani ze sportem. W Sebastianie widzę kandydata na trenera. Kiedyś Wojciech Stawowy przestanie być trenerem i ciekawie by było, gdyby miał kontynuatora swojej myśli w osobie syna. Żona jest pielęgniarką, ale nie pracuje zawodowo. Wykonuje sto razy ciężą pracę niż ja - prowadzi dom, wychowuje trójkę dzieci.

S jak Skrzyński. Łukasz to jest zawodnik często określany jako swego czasu prawa ręka trenera Stawowego. Tak było, to piłkarz, który świetnie "czytał" moje myśli, strategię. Jeśli przed meczami z Zawiszą Bydgoszcz kogokolwiek się obawiałem, to właśnie Łukasza, który w nim gra. Jest w stanie pewne rzeczy rozszyfrować, widziałem, że trener Zawiszy Jurij Szatałow z tego nie skorzystał. Też chciałbym kiedyś poprowadzić Łukasza. Nie wykluczam, że będzie moim asystentem. Ma "papiery" na to, by być dobrym trenerem, ma charyzmę. Darzę go szacunkiem i zaufaniem.

T jak tiki-taka. To jest coś, co nam "przylepiono". To sposób gry, który stał się jeszcze modniejszy po ostatnich mistrzostwach Europy. Ich zwycięzcy, Hiszpanie, grali właśnie w ten sposób. Tak też się mówi od kilku lat o futbolu w wykonaniu Barcelony. Nigdy nie protestowałem, jak nam to przypisywano... Gdy do Cracovii przyszedłem po raz pierwszy, wtedy nie mówiono o tiki-tace, a Cracovia grała taką piłkę, wymieniając wiele podań, to była nowa jakość. Nie chcę, żeby to było odbierane, że ja jestem wynalazcą tiki-taki. Wiele osób taka gra w naszym wykonaniu denerwuje, jednak wkrótce będzie cieszyła.

U jak upór. Nie jest to dobra cecha charakteru. Siebie nie określam jako osobę upartą, jestem osobą otwartą, umiem współpracować z innymi ludźmi. Mogą to potwierdzić członkowie każdego sztabu trenerskiego, w którym pracowałem. Są takie momenty, gdy upór mam. W dążeniu do celu, we wprowadzaniu elementów taktycznych. Nie chcę z wybranego szlaku schodzić, bo myślę, że to właściwa cecha.

W jak Wisła Kraków. Ściągnął mnie do niej doktor Stanisław Chemicz, który zaproponował mi pracę w szkółce piłkarskiej. Rozpocząłem ją po studiach. Dano mi rocznik, którego chyba nikt nie chciał - 1978, w którym grali Skrzyński, Piszczek, Radwański. A ja z nim zdobyłem dwa mistrzostwa Polski juniorów, z następnym rocznikiem brązowy medal. W Cracovii pierwsze dni miałem trudne, bo postrzegano mnie jako kogoś, kto przyszedł z Wisły, choć trafiłem do niej z Proszowianki. Mało kto wiedział, że zaczynałem w Cracovii. Jestem pasiakiem i pozostanę nim do końca życia.

Z jak Zagłębie Lubin. Drużyna, z którą jako pierwszą graliśmy po powrocie do ekstraklasy. Pamiętny mecz, wygrany przez nas 5:2, ogromna satysfakcja, bo Zagłębie było dla nas nie do doścignięcia w drugiej lidze. A w tym spotkaniu pokazaliśmy, komu się tak naprawdę należał bezpośredni awans.

Ż jak żal. Nie jestem osobą, która nosi żal w sercu, bo wtedy nie mógłbym być szczęśliwy. Nieraz miałem takie momenty, umiem jednak przebaczać i chcę, by mi też zawsze wybaczano.

Trenera Cracovii wysłuchał Jacek Żukowski

Moda w przedwojennym Krakowie [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

"Gazeta Krakowska" na Twitterze

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska