Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Maciej Szumowski pokazał kraj prawdziwy, bez lukru

Marek Lubaś-Harny
Maciej Szumowski
Maciej Szumowski fot. archiwum
"Polska zza siódmej miedzy", kiedy pod koniec lat 60. pojawiła się na ekranach telewizorów, była rewolucją. Ówczesna, jak ją nazywano, "propaganda wizualna" służyła przede wszystkim upiększaniu, lakierowaniu rzeczywistości. A tu okazało się, że ktoś mówi z ekranu prawdę i że to jest możliwe. Tym kimś był Maciej Szumowski, reporter Telewizji Kraków.

Leszek Mazan, kolega Szumowskiego ze studiów polonistycznych na UJ, wspomina: - To było możliwe tylko w Krakowie, bo tu komitet PZPR był zawsze bardziej liberalny niż w innych województwach. I również z tego powodu, że zastępcą szefa krakowskiej telewizji został Mietek Czuma, który ściągnął do pracy na Krzemionki dawnych kolegów z polonistyki. Ośrodek był dopiero w budowie, razem z Maćkiem zamieszkaliśmy wspólnie w niewykończonym jeszcze gmachu. W pokoiku nie mieliśmy nawet radia - dodaje Mazan.

Dziura w fotelu

Do dziś przetrwała anegdota o tym, jak Szumowski poszedł posłuchać radia do gabinetu ówczesnego redaktora naczelnego Wiesława Molika i wypalił papierosem dziurę w reprezentacyjnym redaktorskim fotelu. A właśnie przyjechał z gospodarską wizytą prezes Radiokomitetu Sokorski i trzeba było dziurę w nowym meblu zakrywać. Historia ta charakteryzuje Szumowskiego, który na takie drobiazgi nie zwracał uwagi.

Wkrótce potem, szukając pomysłu na życie i pracę, wymyślił "Polskę zza siódmej miedzy".

Czuma: - Z początku Maciek znany był głównie z tego, że siadał w kawiarni nad herbatą i długo gadał. Ale jak w końcu wymyślił te reportaże, wszystkim szczęki opadły. Wtedy obowiązywała taka linia, że jednostka się nie liczy, praca ma być kolektywna. Wszelkie wypowiedzi do kamery były wcześniej uzgadniane. A Maciek brał zwykłego człowieka i pozwalał mu mówić od siebie, szczerze. To było coś niezwykłego.

Dziennikarz niepokorny

Metody pracy Szumowskiego były rewolucyjne. Nie liczył się z czasem. Własnym ani cudzym.

- Maciuś był człowiekiem, który pracował w swoim rytmie, z reguły na ostatnią chwilę - wspomina Mieczysław Czuma. - Niektórych doprowadzało to do rozpaczy, tym bardziej że ówczesna technika to było niewyobrażalne chałupnictwo. Z telekina leciał niemy film, w studiu siedział lektor Andrzej Wiernik, patrzył na ekran i czytał komentarz z kartki. Program ruszał, szło to na żywo na całą Polskę, a Maciek dopiero pisał tekst. Ja stałem nad nim, wyrywałem mu z ręki kolejną kartkę, leciałem z nią na dół po schodach, w drzwiach studia wręczałem inspicjentce, ona biegła z nią do Andrzeja, a on czytał na antenie tekst, który pierwszy raz widział na oczy. Taki właśnie był Szumowski.

Współpracownicy klęli, ale dostosowywali się, uznając, że efekty tej pracy są warte ich starganych nerwów. Jednak podobne eksperymenty były na dłuższą metę nie do strawienia dla pracowników gmachu przy ulicy św. Tomasza (wówczas Ludwika Solskiego), gdzie mieścił się krakowski komitet PZPR.

Mazan: - Mietek Czuma, który miał swoje warszawskie układy, przez jakiś czas brał gniew sekretarzy na siebie, ale to nie mogło trwać wiecznie.

Tym bardziej że Szumowski stał się głośny w całej Polsce, jego gwiazda świeciła coraz jaśniej, a sekretarze nie lubili, by ktoś świecił jaśniej od nich. W roku 1971 Szumowski za cykl "Polska zza siódmej miedzy" otrzymał Nagrodę im. Bolesława Prusa, ale program został zdjęty z anteny. Narodziła się legenda dziennikarza niepokornego.

Perfekcjonista

Kolejna okazja potwierdzenia tej opinii nadarzyła się niespełna dziesięć lat później. Jesienią 1980 roku Maciej Szumowski został naczelnym "Gazety Krakowskiej" i szybko przekształcił organ Komitetu Krakowskiego PZPR w najbardziej niezależne pismo PRL-u.

Sława tamtej "Krakowskiej" trwa do dziś. A przecież był jej naczelnym niewiele ponad rok, do dnia wprowadzenia stanu wojennego.
Ale też czas płynął wtedy inaczej. Cały kraj żył bieżącymi wydarzeniami, ludzie czekali na wiadomości, a te były reglamentowane przez władzę. Szybko rozniosła się po Polsce wieść, że prawdę można znaleźć tylko w "Krakowskiej".

Nic więc dziwnego, że "lewe" egzemplarze, wynoszone po kryjomu z drukarni i szmuglowane przez kolejarzy, były rozchwytywane.
Za gazetę, która w krakowskich kioskach kosztowała złotówkę, w przejściu podziemnym w Warszawie płacono i 150 zł.

Było to możliwe tylko dlatego, że Szumowski w "Gazecie Krakowskiej" też przeprowadził rewolucję. Pod każdym względem.

Nieżyjący już wieloletni sekretarz redakcji Władysław Penar wspominał, że za Szumowskiego nie było normalnej pracy, tylko mobilizacja przez okrągłą dobę, a naczelny do ostatniej chwili zmieniał teksty, poprawiał, wywracał do góry nogami.

Tadeusz Pikulicki, wówczas jeden z najmłodszych dziennikarzy gazety, wspomina: - Kiedy działo się coś ważnego, czasem w środku nocy rozsypywało się skład i robiło gazetę od nowa. Nie było komputerów, składanie szpalt od nowa w ołowiu, przełamywanie, to była mordęga. Jednak Maciek umiał stworzyć taką atmosferę, że nikt nie miał poczucia krzywdy.

Autorytet

"Gazeta Szumowskiego" skończyła się 13 grudnia 1981 roku. Ale nie skończył się Szumowski. W parafii św. Maksymiliana w Nowej Hucie ksiądz Kazimierz Jancarz założył Niezależną Telewizję Mistrzejowice.

Operator Andrzej Jaskowski, wyrzucony w stanie wojennym z Telewizji Kraków, wspominał: - Nazywało się, że będziemy filmować procesje i kościelne uroczystości, ale to była tylko przykrywka. Dokumentowaliśmy, co się dało.

Ale żyć się z tego nie dało. Jeden z najlepszych polskich dziennikarzy zarabiał więc na życie jako stróż nocny. Jego żona, Dorota Terakowska, dorabiała dziergając na drutach swetry - i tak przebiedowali do roku 1989.

Maciej Szumowski nigdy nie przywiązywał wagi do wyglądu, chodził ubrany byle jak. Ci, co go nie znali, po pierwszym spotkaniu byli zdziwieni, że tak wygląda ten wielki Szumowski.

Kiedy "Gazeta Krakowska" przestała być "organem PZPR", znów pojawiał się w redakcji. Doradzał, sugerował. Czasem jego rady były trudne do przyjęcia dla zespołu, kiedy swoim dawnym zwyczajem proponował, by wszystko wyrzucić do kosza i zrobić od nowa. Często jednak okazywało się, że znów miał rację.

Tadeusz Pikulicki mówi:

- Bo to był prawdziwy autorytet.

Kapituła postanowiła: temat obecnej, siódmej edycji Konkursu na reportaż im. Maćka Szumowskiego brzmi:
"Kraj, w którym chcę żyć. Dlaczego cudzoziemcy wybierają Polskę?".

Organizatorzy, "Gazeta Krakowska" i TVN zachęcają młodych ludzi do udziału w twórczych zmaganiach.
Konkurs im. Maćka Szumowskiego to przedsięwzięcie skierowane do osób, które zmagania z reportażem traktują jako wyzwanie, pasję i chęć sprawdzenia własnych talentów oraz dla tych, którzy uprawiają dziennikarstwo zawodowo, albo zamierzają je tak traktować.

Oto podstawowe zasady konkursu:
1. W konkursie mogą wziąć udział osoby, które w dniu 31 marca 2013 r. nie ukończą 36. roku życia;

2. Reportaż na temat "Kraj, w którym chcę żyć. Dlaczego cudzoziemcy wybierają Polskę?" nie może przekroczyć 12 000 znaków;

3. Trzy egzemplarze reportażu konkursowego należy przesłać do redakcji "Gazety Krakowskiej" (Gazeta Krakowska, 31-548 Kraków, al. Pokoju 3) oraz w wersji elektronicznej na płycie CD-R;

4. Do jurorów prace trafiają w wersji uniemożliwiającej identyfikację autora. Dlatego prace powinny być oznaczone godłem, a w oddzielnej, zaklejonej kopercie należy umieścić informację zawierającą godło (np. wymyślony pseudonim autora) i dane personalne autora (szczegółowe informacje na www.szumowski.eu);

5. Przesłany tekst nie powinien być wcześniej publikowany (ani w całości, ani w części);

6. Konkursowe reportaże należy wysłać do 31 marca 2013 r.(liczy się data stempla pocztowego);

7. Laureatów konkursu wyłoni Kapituła kierowana przez legendę polskiego dziennikarstwa - Stefana Bratkowskiego;

8. Nagrody ufundowała Polskapresse, wydawca dzienników regionalnych, w tym "Gazety Krakowskiej". Suma nagród w konkursie wynosi 30 000 zł. Zwycięzca odbierze 15.000 zł.
Nagrodzone teksty zostaną opublikowane w gazetach należących do grupy Polskapresse.

"Gazeta Krakowska" i telewizja TVN zapraszają do udziału w konkursie. Warto powalczyć o nagrody, warto sprawdzić swoje umiejętności, warto poszukać ciekawych historii i ciekawych ludzi, a potem pięknie wszystko opisać. Nie święci garnki lepią, nie tylko laureaci Grand Pressa piszą świetne reportaże.
Nasz konkurs dla wielu autorów stał się przepustką do profesjonalnego dziennikarstwa, jeden z laureatów jest dziś redaktorem naczelnym gazety.
Reportaże nagrodzone w poprzednich sześciu edycjach konkursu można znaleźć i przeczytać na www.szumowski.eu lub w książce "Polska zza siódmej miedzy".

Ksiądz czuje się zaszczuty. Hit disco polo na lekcji religii [WIDEO]

Możesz wiedzieć więcej!Kliknij, zarejestruj się i korzystaj już dziś!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska