18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zabójstwo prezydenta Narutowicza

Małgorzata Iskra
Gabriel Narutowicz na plakiecie Mennicy Narodowej. Projekt: J. Aumiller.
Gabriel Narutowicz na plakiecie Mennicy Narodowej. Projekt: J. Aumiller.
Z prof. Tomaszem Gąsowskim, historykiem z Uniwersytetu Jagiellońskiego - o tym, że wydarzenia z przeszłości powinny być dla współczesnych Polaków przestrogą, rozmawia Małgorzata Iskra.

Małgorzata Iskra: W niedzielę 16 grudnia minie 90 lat od zamachu na pierwszego prezydenta II RP. Dlaczego zginął Gabriel Narutowicz?
Prof. Tomasz Gąsowski: Dla fanatycznego zabójcy, malarza Eligiusza Niewiadomskiego, prezydent Narutowicz stał się ofiarą zastępczą. Chciał zgładzić Józefa Piłsudskiego, ale ten nie zajął prezydenckiego fotela. A Narutowicz świetnie się nadawał dla przeprowadzenia zamachu, gdyż był zaprzeczeniem ideałów, którymi żyli nacjonaliści.

Endecy mówili, że Narutowicz nie był prawdziwym Polakiem, a przecież był herbowym szlachcicem. Z czego to wynikało?
Narutowiczowi stawiano zarzut, że nie jest prawdziwym polskim patriotą, gdyż nie afirmuje wartości katolickich, a jako urodzony na Litwie nie zabiegał o włączenie jej w całości do państwa polskiego.

Czy jeszcze coś mu zarzucano? Podważano kompetencje? Był inżynierem, profesorem, mało doświadczonym politykiem.
Twierdzono, że długo przebywał za granicą, więc pewnie jest powiązany z zewnętrznymi antypolskimi siłami, podejrzewano o sympatie wolnomularskie, co dla prawicy było absolutną dyskwalifikacją. Podnoszono też, że na urząd został wybrany głosami niepolskimi.

Jak to? Wybrał go parlament, a o zwycięstwie przesądziły głosy ludowców, czyli reprezentantów polskich chłopów.
Prawda historyczna, a emocje, jakie towarzyszyły wyborowi Narutowicza, to są dwie różne sprawy. Zdaniem narodowców, o tym wyborze przesądziły głosy żydowskie i ukraińskie, a oni mniejszości traktowali jako gości w Polsce. Nie wyobrażali więc sobie, aby to goście mieli decydować, kto ma rządzić w ich kraju. Już nazajutrz po tym wyborze, w gazecie ukazał się artykuł pod znaczącym tytułem "Ich prezydent".

Czym skutkował wybór Narutowicza na prezydenta?
Wygrał dość nieoczekiwanie. W pierwszym głosowaniu dostał zaledwie 60 głosów, podczas gdy jego konkurent, reprezentujący prawicę hrabia Zamoyski, miał ich 220. Również wybory parlamentarne wygrały stronnictwa prawicowe - tym większe niezadowolenie, że to nie ich kandydat został prezydentem. Po wyborze Narutowicza nastąpił kryzys państwowości, rozszalały się emocje. Wobec niepokojów społecznych słaby minister spraw wewnętrznych okazał się bezradny. Po kilku dniach doszło do zastrzelenia prezydenta zwiedzającego wystawę w warszawskiej Zachęcie.

Zamach był wyrazem pragnień narodowców?
Zamiar zrodził się w dusznej atmosferze tamtych dni, ale Eligiusz Niewiadomski zamach wymyślił, przygotował i przeprowadził sam. To nie była zbrodnia dokonana w afekcie, wynikała z przekonań politycznych. Zabójca był 53-letnim mężczyzną - zapewne jego motywacje miały większą wagę, niż gdyby był młokosem. Jako chrześcijanin wiedział jednak, że pozbawiając człowieka życia, popełnia grzech - stąd, jak sądzę, zażądał dla siebie kary śmierci.

Czy Niewiadomski może być dziś dla kogoś wzorem?
Zabijając Narutowicza sądził, że zostanie męczennikiem sprawy. Długo był opłakiwany. Ewentualnym wzorem dla współczesnych ekstremistów mógłby być jednak nie Niewiadomski, to zbyt odległa i wyblakła postać, ale już raczej Breivik.

Dostrzega Pan Profesor podobieństwa między nastrojami lat 20. ubiegłego wieku i tymi współczesnymi?
Na szczęście dziś kończy się na gadaninie. Wtedy było groźniej: w wielopartyjnej Polsce od połowy lat 20. górę brały tendencje autorytarne i było wiele radykalizmu. Pamiętajmy, że wtedy żyła już szósta generacja Polaków urodzonych w niewoli. Nie jesteśmy dziś w stanie zrozumieć ich lęków.

Chętnie jednak odwołujemy się do zdobyczy międzywojnia.
Idealizujemy II RP, a ona dała nam lekcję kłopotów z budowaniem systemu demokratycznego, z czym państwo sobie zresztą nie poradziło. Niby standardy obowiązywały, ale życie sobie. Władza miała przecież wpływ i na wybory, i na prasę. To kultura polityczna decyduje, jaki robimy użytek z instytucji państwa.

A jak to wygląda obecnie?
Kultura polityczna ewoluuje w złym kierunku, gdzieś od końca lat 90. Winni są temu nie tylko politycy, choć przykład złych zachowań dawał chociażby Lepper - słynnym zawołaniem, że Wersalu w Sejmie nie będzie. Ujawniają się również niedostatki edukacji społecznej w domu, szkole, w mediach.

Zgadza się Pan z opinią, że słowo może zabijać?
Częściej w aspekcie moralnym. Jednakże i słowo, jak pokazuje przykład zamachu na Narutowicza, może zamienić się w kulę. Nie sterowano Niewiadomskim, ale już nastrojami społecznymi - tak. Nie było to wówczas trudne, wobec faktu funkcjonowania dwóch przeciwstawnych wizji Polski: tej otwartej, dziś powiedzielibyśmy wielokulturowej, skupionej wokół Piłsudskiego oraz endeckiej, dowodzącej, że nie-Polacy są zagrożeniem dla trwałości państwa polskiego. Łatwo było antagonizować ludzi.

Czego uczy historia, czego należy unikać?
Nie wolno dopuszczać do eskalacji napięcia, bo wtedy zdarzenia wymykają się spod kontroli. Groźna jest nie konfrontacja racji intelektualnych i politycznych, ale podziały między ludźmi.

Jak Pan tłumaczy ferment, który w życie społeczeństwa wnoszą dziś na przykład młodzi narodowcy?
Ekstrema prawicowe są w głębokiej defensywie, walczą o miejsce w życiu publicznym. To, że znajdują się na marginesie, powoduje ich frustrację i radykalizm.

Doktor chemik, który niedawno planował zamach między innymi na prezydenta, to ideowiec?
Niewiele o nim wiemy. Przypuszczam, że kierowała nim desperacja, a nie ideologia. Przecież chciał także wysadzić w powietrze posłów różnych opcji. Być może założył "opcję zero", by nowy ład polityczny był budowany od początku. Atmosfera, w której żyjemy, jest tylko w słabym stopniu podobna do tej sprzed 90 lat, gdy Niewiadomski strzelał do Narutowicza. I mam nadzieję, że nigdy nie zyska takiej intensywności.

Brutalizacja języka polityki, radykalizacja nastrojów prawicowej młodzieży. Czy to nie mogą być zapowiedzi czegoś naprawdę groźnego?
Dzisiejsze podziały w Polsce są autentyczne i mają podłoże kulturowe, a więc w systemach wyznawanych wartości, teoretycznie wspólnych, ale odmiennie interpretowanych i przezywanych. Na to nakłada się dość czytelna gra głównych sił politycznych, które rywalizując z sobą o władzę i wpływy, starają się to wykorzystywać. Ale intencje są tak czytelne, że na szczęście większość społeczeństwa temu nie ulega.

Czym był ten zamach? Czy zmienił myślenie następnych pokoleń?
Pośmiertnie prezydent Narutowicz stał się dla sporej części społeczeństwa - a także władzy - pozytywną postacią. Stąd obierano go na patrona ulic, placów, szpitali, stawiano mu pomniki. Ale z drugiej strony, jego zabójstwo było złym prognostykiem dla polskiej demokracji i poniekąd pretekstem, by zejść z tej drogi. Józef Piłsudski stwierdził: "Dla Polaków można czasem coś zrobić, z Polakami nigdy". Piłsudski, jako Tymczasowy Naczelnik Państwa, otworzył drogę ku demokracji, jednak po śmierci Narutowicza, z którym był zresztą skoligacony, zrezygnował z tego.

Prof. Tomasz Gąsowski - historyk, profesor nauk historycznych (specjalności historia Polski XIX-XX w., stosunki polsko-żydowskie). Pracownik Instytutu Historii Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz kierownik Katedry Kultur Mniejszości Narodowych w Ignatianum. W 1989 był członkiem Małopolskiego Komitetu Obywatelskiego "Solidarności". Organizował w Krakowie Fundację Centrum Dokumentacji Czynu Niepodległościowego, której jest prezesem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska