Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dramat rodziny Kwintów - chrzest pod okiem Pogotowia Rodzinnego

Robert Szkutnik
Sabina i Dawid Kwintowie trzymają Marię Magdalenę.
Sabina i Dawid Kwintowie trzymają Marię Magdalenę. fot. Robert Szkutnik
W kościele św. Wojciecha w Mucharzu koło Wadowic odbył się wczoraj chrzest dwumiesięcznej Marii Magdaleny. Uroczystość była nietypowa. Rodzice dziewczynki, Sabina i Dawid Kwintowie, by ochrzcić dziecko musieli uzyskać zgodę sądu, a podczas ceremonii cały czas obecna była opiekunka z Pogotowia Rodzinnego.

Muszą walczyć w sądzie o odzyskanie córeczki

O odebraniu dziecka rodzicom pisaliśmy obszernie we wtorek. Sprawa jest bulwersująca, bo Kwintom w majestacie prawa ponad trzy tygodnie temu zabrano dziecko i maleństwo cały czas przebywa w Pogotowiu Rodzinnym w Inwałdzie. O losie dziewczynki ma zdecydować Sąd Rejonowy w Wadowicach, ale terminu rozprawy jeszcze nie wyznaczono.

Niedzielna uroczystość w kościele była bardzo podniosła. Rodzicami chrzestnymi Marii Magdaleny zostali Anna Jurczak z Andrychowa i Andrzej Placek z Bachowic. Rodzice dziewczynki poznali ich podczas spotkań na zajęciach oazowych w Wadowicach.
- Prócz nich są tu jeszcze trzy osoby z oazy. Niektóre należą do grupy Odnowa w Duchu Świętym, a inni do Źródła Pocieszenia - mówi 34-letni Dawid, ojciec dziewczynki.

Na uroczystości była jego najbliższa rodzina. Zabrakło gości ze strony żony mężczyzny, bo najbliżsi 21-letniej Sabiny Kwinto z Andrychowa nie zgadzali się na ślub ze starszym od niej o 13 lat mężczyzną z Krakowa. Młodzi jednak postawili na swoim i od czerwca ubiegłego roku są małżeństwem.

- Nie przypominam sobie bym chrzcił dziecko w równie dziwnych okolicznościach - przyznaje proboszcz Krzysztof Strzelichowski z parafii w Mucharzu. Początkowo chrzest był zaplanowany na 7 października, ale wtedy już rodzice nie byli ze swoim dzieckiem. Sabina i Dawid Kwintowie na co dzień mieszkali w Ponikwi-Chobocie i należeli do parafii św. Piotra Apostoła w Wadowicach. Nie dość, że byli zmuszeni zmienić datę chrzcin córki, to jeszcze Kościół musiał zgodzić się na przeniesienie chrztu do parafii w Mucharzu.

Chrzciny dziecka z założenia mają być ceremonią radosną, ale tu żadnemu z uczestników niedzielnej uroczystości jakoś wesoło nie było. - Strasznie to wszystko przeżywany. To okropne, co się stało, co ich spotkało - mówi babcia małej Marysi. Tym bardziej że dziewczynka przyszła na świat z problemami.

- Urodziła się jako mała, dwuipółkilogramowa kruszynka, przedwcześnie w 38. tygodniu ciąży w krakowskiej klinice na oddziale patologii ciąży - mówi jej mama, Sabina. Dodaje, że cały czas strasznie tęskni za córeczką.

Ksiądz proboszcz Strzelichowski uważa odebranie dziecka rodzinie za skandal, ale o tych wydarzeniach nie powiedział jednego słowa w kazaniu. Za to zaprosił wszystkich przybyłych na chrzest na pobliską plebanię na uroczysty obiad.

Przypomnijmy: wszystko zaczęło się w nocy z 3 na 4 października, gdy chorująca od dzieciństwa na padeczkę Sabina poczuła się źle i zapytała koleżankę, czy zajmie się Marysią. Mąż nie mógł - wychodził wcześnie do pracy. Kobieta się zgodziła. Sabina miała odebrać dziewczynkę rano.

I wtedy wydarzenia w rodzinie Kwintów potoczyły się w niespodziewanym kierunku i zaciążyły na losie małżeństwa, a zwłaszcza ich małego dziecka. 4 października rano Sabina zadzwoniła do opiekunki, że źle się poczuła i jednak jedzie do lekarza, więc na razie nie odbierze od niej córki. - Po wyjściu od niego poczułam się lepiej i pojechałam jeszcze do Andrychowa - opowiada. Wtedy rozładował jej się telefon. W tym samym czasie opiekunka do dziecka zaalarmowała Środowiskowy Dom Samopomocy, że rodzice nie odbierają dziewczynki. Kobieta znała tamtejszych pracowników, ponieważ korzysta z ich pomocy. Oni zaś zawiadomili Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej.

Po czterech godzinach oczekiwania na powrót rodziców dziecka i konsultacji z Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie zdecydowano o umieszczeniu go w Pogotowiu Rodzinnym w Inwałdzie. Jak ustalono w czasie śledztwa, opiekunka zawiadomiła różne instytucje państwowe, bo przeraziła się, że nie ma kontaktu z rodzicami dziecka. Tymczasowa opiekunka twierdziła też, że z dzieckiem sobie nie radzi. Ten nieszczęśliwy zbieg okoliczności uruchomił prawdziwą machinę państwa. Kiedy rodzice wieczorem wrócili po córeczkę, zastali drzwi od mieszkania znajomej zamknięte. Dopiero na policji dowiedzieli się, gdzie jest dziecko.
Niestety, nie mogli go już odzyskać. Co więcej, na podstawie opinii MOPS sąd w Wadowicach wszczął z urzędu postępowanie o pozbawienie władzy rodzicielskiej Sabinę i Dawida. W uzasadnieniu napisano, że dziecko zostało porzucone.

- Chodzimy teraz na widzenia z dzieckiem. Jeździmy do opiekunów do Inwałdu i do siedziby PCPR. Ale to tylko trzy razy w tygodniu - żali się matka dziecka Sabina. Rodzice, którzy powoli otrząsają się z wielkiego szoku, jakim dla nich było zabranie im córeczki, za wszelką cenę starali się doprowadzić do chrztu jedynego dziecka. Nie było to łatwe. - Trzeba było napisać do sądu. Okazuje się, że mimo iż nie jesteśmy rodziną patologiczną, sąd wydał nam dziecko tylko pod takim warunkiem, że cały czas nadzór nad nim sprawować będzie opiekunka z Pogotowia Rodzinnego - mówi Kwinta. Gdybyśmy się nie zgodzili, chrztu by nie było - wyjaśnia.

Kwintowie przenieśli się do Krakowa. Tam pracownicy krakowskiego MOPS sprawdzali już warunki w jakich żyją. Ich sytuację rodzinną, finansową, zarobkową i zdrowotną. Te dane trafią do wadowickiego sądu, przed decyzją o oddaniu dziecka.

Kraków: przetestujmy razem nową siatkę połączeń. Pierwsze zgłoszenia! [AKCJA]

Możesz wiedzieć więcej!Kliknij, zarejestruj się i korzystaj już dziś!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Zasmakuj w dobrej kuchni! Spradź najciekawsze lokale za pół ceny!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska