18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pierwsza dama od atomu

Anna Górska
archiwum
Prof. Agnieszka Zalewska - pierwsza kobieta, która została przewodniczącą Rady Europejskiej Organizacji Badań Jądrowych (CERN). O tym jak fizyka zmieniła jej charakter i dlaczego nie została modelką - rozmawia z Anną Górską

Jest Pani kobietą rozważną czy romantyczną?
Rozważnym pracusiem, który ma cechy romantyczne. Nie brakuje mi rozwagi, gdyż zwykłam planować i przewidywać.

Musiała Pani tego się nauczyć?
Tak. Byłam dzieckiem żywym i do tej pory spora dawka entuzjazmu we mnie siedzi. Spontanicznie biorę się za trudne rzeczy. Cieszę się, ale muszę się trzymać w ryzach, by spontaniczność nie przysłoniła systematyczności w wykonywaniu pracy.

Spontaniczność może być przydatna w nauce?
Dzięki niej lepiej sobie radzę w sytuacjach trudnych.

Jak na przykład w tej, gdy w ciągu jednego dnia została Pani celebrytką po ogłoszeniu nominacji?
Źle się czuję w tej roli. To było totalne zaskoczenie.

W Instytucie urywały się telefony od dziennikarzy. Spodziewała się Pani takiego rozgłosu?
Szczerze: nie. Akurat wtedy w Instytucie Fizyki Jądrowej padł serwer e-mailowy, a ja byłam na zebraniach w CERN-ie.

Może padł przez namolnych dziennikarzy?
Koledzy też tak żartowali. Zapewniam jednak, że awaria nie miała nic wspólnego ze mną. Była to sytuacja wyjątkowa, ale wówczas ułatwiła mi życie. Pewnie ten brak kontaktu spowodował, że gdy po nominacji wracałam do Krakowa, na lotnisku w Balicach czekało na mnie wielu dziennikarzy. Była to zupełna niespodzianka. Czułam się jak sportowiec, który wygrał złoty medal na igrzyskach olimpijskich.

Ale zakupy na razie Pani robi bez rozdawania autografów?
Na zakupach jest zwyczajnie, ale zdarza się, że nieznani mi ludzie uśmiechają się do mnie lub pozdrawiają. To miłe.

Skąd ten pomysł na życie: fizyka jądrowa?
Na początku liceum wiedziałam już, że chcę pracować naukowo, choć jeszcze nie wiedziałam, co konkretnie chciałabym robić. Interesowałam się wieloma dziedzinami: fizyką, chemią, matematyką, czytałam mnóstwo książek z geografii i historii. Miałam też łatwość pisania i przez chwilę zastanawiałam się nad dziennikarstwem. W połowie nauki w liceum zdecydowałam jednak, że zajmę się fizyką.

Dlaczego?
W fizyce zafascynowały mnie dwa aspekty. Z jednej strony można ją opisać formalnym językiem matematycznym, z drugiej zaś fizyka ma związek z tym, co się dzieje wokół nas, opisuje zjawiska, z którymi mamy do czynienia na co dzień.

Rodzina popierała?
W domu szanowano naukę. Fakt, że ja rodzicom nie sprawiałam problemów. Byłam typową prymuską. Ale taką, co daje odpisać i podpowiada, więc miałam dobre relacje z kolegami. Szczególny stosunek do nauki w mojej rodzinie bierze się z głębszej tradycji.

Kto był prekursorem?
Mój pradziadek Franciszek Wójcik. Wybitny, uzdolniony człowiek, który w 1895 roku współzałożył Stronnictwo Ludowe w Galicji. Był posłem do Sejmu Galicyjskiego, pierwszym chłopskim posłem z okręgu krakowskiego do austriackiej Rady Państwa oraz posłem do pierwszego sejmu ustawodawczego niepodległej Polski. Dbał o wiejskie szkolnictwo. Jako wójt w Wyciążach otworzył jedną z pierwszych pełnych szkół podstawowych na wsi - takich, które pozwalały ubiegać się o wstęp do szkoły średniej.

Czuje Pani jego krew w swoich żyłach?
Tak, bardzo się z nim identyfikuję. To od niego pochodzi tradycja rodzinna, że warto się uczyć, że nauka to coś bardzo wartościowego. Patrzę z zachwytem jak świetnie pisał, był rewelacyjnym publicystą. Nigdy nie widziałam pradziadka, ale jestem zafascynowana jego osobowością. Kolejna osoba, która wywarła na mnie olbrzymi wpływ, to moja babcia - Józefa Czekaj. Mój pierwszy damski ideał.

Uczyła Panią elegancji?
Tak, panowała szarość peerelowska, a moja babcia zawsze była porządnie ubrana, miała pięknie ułożone włosy. Imponowała mi. Dzięki niej też nigdy nie byłam i nie będę antysemitką.

Jakaś historia związana z wojną?
Spytałam kiedyś babcię o jej najgorsze wspomnienia z okresu wojny. Opowiedziała o młodej pięknej Żydówce, która przed wojną pomagała jej w pracach domowych, szyjąc i reperując ubrania dzieci. Już podczas wojny pewnego dnia o świcie babcia usłyszała walenie w drzwi. Na progu stała ta przerażona dziewczyna i prosiła o pomoc. Babcia widziała policjantów, którzy ją ścigali. Nie zdołała jej pomóc, miała w domu czworo dzieci. Dziewczyna pobiegła dalej i na oczach babci została zastrzelona.

Sytuacja, w której nie ma dobrego wyboru.
Postanowiła sobie wtedy, że zrobi wszystko, aby drugi raz nie przeżyć czegoś tak strasznego. Wiem, że później pomagała żydowskiej rodzinie. Ale jest i anegdotyczna historia o babci. W wieku 14 lat byłam tego wzrostu co i teraz…

Czyli?
Mam 176 cm wzrostu.

Niewiele brakowało, by zostać modelką...
Okropnie się czułam, bo byłam wyższa od swoich koleżanek. Garbiłam się, więc na modelkę raczej się nie nadawałam. Babcia zobaczyła jak idę ulicą zgarbiona. Postanowiła działać, poradziła mamie, by kupiła mi buty na obcasach.

Zadziałało?
Oczywiście. Pomyślałam sobie: skoro mama mi kupuje buty na obcasach, to nie jest aż tak źle ze mną.

Dobry psychologiczny chwyt.
Był jeszcze taki jeden w moim życiu. Siostra babci, która mieszkała w Stanach Zjednoczonych, przed urodzeniem mojego brata przysłała wielką paczkę. Znajdowały się w niej głównie ubrania dla niego, ale i wspaniała lalka dla mnie. Do tego pełna lalczyna garderoba - od eleganckiej bielizny po futerko. W życiu nie miałam tak pięknie wystrojonej lalki.

Czyli i lalki były też ważne, nie tylko książki?
Lubiłam bawić się lalkami, a tą z USA szczególnie. Kiedy ją dostałam, po raz pierwszy pomyślałam życzliwie o swoim bracie. Byłam jedynaczką i nie bardzo wyobrażałam sobie, że to się zmieni. Paczka z lalką była znakomitym psychologicznym chwytem. Później powtarzaliśmy go z mężem przy okazji narodzin naszych kolejnych dzieci.

Rodzina ukształtowała Panią?
Tak, dlatego opowiadam o tym. Historie rodzinne mają duży wpływ na to, kim jesteśmy. W mojej rodzinie na przykład słowo "patriotyzm" było ważnym słowem. Nie baliśmy się jednak Europy, byliśmy otwarci na świat. Pradziadek w wiedeńskim parlamencie był jakimś symbolem. Wspaniałe było to, że inteligencka rodzina męża z Warszawy, choć z zupełnie innego środowiska niż moja, uznawała podobne wartości i obie rodziny bardzo się lubiły i szanowały.

Na męża Pani wybrała fizyka?
Mój mąż miał 35 lat, kiedy się ożenił ze mną. Był już po habilitacji, autorem podręcznika z fizyki i serii publikacji z modelu kwarków. A ja byłam jeszcze studentką. Pobraliśmy się po IV roku. Decyzja była niezwykle szybka, co potwierdza, że jest we mnie romantyczka.

Od razu wyczuł potencjał naukowy w Pani?
Chcę zauważyć, że nie byłam złą studentką (śmiech).

Kto rządzi w domu?
Zawsze byliśmy małżeństwem partnerskim i wzajemnie się wspieraliśmy. Wiele się od męża nauczyłam, bo jest lepszym fizykiem ode mnie.

Wychodzi na dwór czy pole?
Na dwór. Nawet po tylu latach życia w Krakowie.

Jak udało się ściągnąć warszawiaka do Krakowa?
Nie było to trudne. Dom moich teściów na Saskiej Kępie został zbombardowany jako jeden z pierwszych w 1939 r. Teść po wojnie uruchamiał huty na Śląsku. Zamieszkali więc w Krakowie. Teść, jako jeden z najlepszych specjalistów w hutnictwie, miał propozycję kierowania hutą w Belgii, ale nie skorzystał. Uważał, że cokolwiek by się działo w kraju, "miejsce Polaków jest nad Wisłą".

Rodzina ukształtowała Panią... A czy nauka zmieniła charakter Pani?
Tak, bo nauka wymaga dyscypliny i predyspozycji psychicznych. W fizyce trzeba nieraz wykonać pięć różnych rzeczy i tylko jedna z nich wyjdzie. Naukowiec musi mieć hart ducha, aby dla radości, jaką daje jeden udany pomysł, spokojnie przejść do porządku dziennego nad pracą włożoną w nieudane pomysły.

Pani nie wątpi, że na samym początku był umysł?
Jako naukowiec nie wątpię, że ludzki umysł dobrze nadaje się do badania świata.

Czy nowe odkrycia w fizyce mogą zaprzeczyć lub potwierdzić obecność Boga?
To zarozumialstwo twierdzić, że nauka zaprzecza lub potwierdza obecność Boga. Teraz ani ateizmu, ani wiary nie da się wytłumaczyć naukowo. Ale wśród fizyków nie spotkałam wojujących ateistów. Nierzadki jest agnostycyzm.

Wiara zaczyna się tam gdzie kończy rozum?
Pojęcie rozumu jest szersze niż pojęcie nauki i dla mnie wiara jest niesprzeczna z rozumem. Strefa wiary i strefa nauki są rozłączne. Niektórzy naukowcy używają nauki do wyjaśnienia wiary. Ja do nich nie należę. Jestem osobą wierzącą. Wielu rzeczy nie da się wytłumaczyć naukowo. Może to tylko kwestia czasu. Wiem jednak z fizyki, że w miarę coraz lepszego poznawania świata pojawiają się coraz to nowe pytania, które wcale nie są ani płytsze, ani mniej ważne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska