Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kraków: Muzeum Armii Krajowej musi uporać się z awariami

Marcin Karkosza
Otwarte w ubiegły czwartek Muzeum Armii Krajowej od dziś wprowadza płatny wstęp. Bilet normalny kosztuje 13 zł, a ulgowy dla młodzieży szkolnej 7 zł. Niestety, ekspozycja zawiera sporo mankamentów i usterek. Część gablot świeci pustkami, brakuje opisów niektórych eksponatów i nie słychać dźwięku wyświetlanych filmów. Nie uruchomiono też holograficznych obrazów skrzydeł samolotu Halifax, a na jednym z filmów AK-owcy składają przysięgę w czapkach, co w konspiracji było niedopuszczalne. Dyrekcja muzeum zapowiada, że niedoróbki zostaną niedługo usunięte.

Usterki wynikają z tego, że wykonawca nie zdążył dopracować ekspozycji do 27 września, a dyrekcja muzeum chciała otworzyć je w dzień Polskiego Państwa Podziemnego. - To data bardzo ważna dla żołnierzy AK. Czekali na to nowoczesne muzeum 23 lata po 1989 roku i liczyli na otwarcie w tak znaczącym dla nich dniu - tłumaczy Adam Rąpalski, dyrektor Muzeum AK. Usprawiedliwia się, że przy tak dużej inwestycji trudno było uniknąć niedociągnięć. Wszystkie niedługo znikną. Sporządzono już listę wad, które ma poprawić wykonawca.

Pierwszy bubel spotykamy już przy drzwiach wejściowych. Komiks opowiadający w skrócie historię okupacji wyświetlany na 12 ekranach jest zupełnie niewidoczny od strony wejścia. Tak jakby ekrany zostały zamontowane odwrotnie. Ekspozycja na parterze dotyczy II Rzeczypospolitej i kampanii wrześniowej. W oczy rzuca się brak opisów niektórych eksponatów oraz niewykorzystana w pełni przestrzeń gablot. Bitwa nad Bzurą, która była zaskakującym Niemców zrywem Polaków, przedstawiona jest zdjęciem, na którym widzimy tylko potopione w błocie konie. Brakuje też pełnego tła dla rekonstrukcji polskiego czołgu Vickers. Przedstawione na zdjęciu góry ucinają się w połowie.

- Brakuje zdjęć czołgów w akcji. Mało jest też klisz z fotografiami, które można brać z szuflad i oglądać pod światło - mówi Michał Gondek, wnuk żołnierza AK. Dodaje, że muzeum bardzo mu się podoba, ale zwiększyłby liczbę eksponatów.
Drut kolczasty w rekonstrukcji obozu jenieckiego jest zwykłym aluminiowym drutem, ale to dyrekcja tłumaczy akurat bezpieczeństwem dzieci zwiedzających muzeum.

Podziemia opowiadają już historię Armii Krajowej. Pierwsza ekspozycja, pokój, w którym grupa oficerów rozpoczęła konspirację, wygląda jak salon meblowy po wyprzedaży - świeci pustkami. Nie działa też ekran w oknie, gdzie miał być wyświetlany film o płonącej Warszawie.

Przy kolejnych częściach eks-pozycji znajdują się ekrany wyświetlające sceny odgrywane przez aktorów. Np. moment przesłuchiwania kolaboranta przez tajny sąd. Niestety, nawet po przyłożeniu ucha ciężko cokolwiek usłyszeć. Nie odpowiada historycznej prawdzie inscenizowany film, na którym widać, jak to nowi członkowie konspiracji składają przysięgę w czapkach. Ciągle uzupełniane w zdjęcia są też monitory, gdzie sami możemy poszukiwać informacji. Zwiedzających może śmieszyć rzekomo tajne przejście przez półkę z książkami. Żaden gestapowiec nie nabrałby się na taki kamuflaż. Dziwi też dworek szlachecki, którego ściany zrobiono z kolorowych płyt pleksi z namalowanymi oknami. Ponadto nie działa uliczna "szczekaczka", przez którą powinny być nadawane niemieckie komunikaty, oraz holograficzne skrzydła przy rekonstrukcji kadłuba samolotu Halifax, który dokonywał zrzutów zaopatrzenia dla AK.

- Muzeum, w porównaniu z kilkoma salami, jakie miało wcześniej, to niebo a ziemia. Może tylko w karcerze, gdzie więziono AK-wców, należałoby nową posadzkę zamienić na brudną, betonową podłogę - mówi Grzegorz Marczewski, nauczyciel historii z X LO.

- Na pewno przyjdę tu z moimi uczniami - dodaje. Ekspozycję kończy historia walki Solidarności z komunizmem. Głos Jana Pawła II miesza się jednak z głosami wirtualnych oficerów gestapo i NKWD, którzy w sąsiedniej sali odgrywają przesłuchanie żołnierza AK. - Muzeum robi duże wrażenia. Brakuje tylko elementów interaktywnych dla młodzieży - zauważa radny miejski PO Jerzy Woźniakiewicz. Dyrekcja placówki w tym celu chce zagospodarować puste dziś I piętro.

- Oszczędziliśmy trochę pieniędzy i rozwiniemy ekspozycję. Do końca roku na piętrze zrobimy wystawę 240 sztuk broni i tunele strzeleckie - mówi dyr. Rąpalski.

W tunelach będzie można strzelać z przeciwpancernego, polskiego karabinu "Ur" do wirtualnych czołgów.

Są od 1990 roku

Muzeum AK rozpoczęło działalność w 1990 roku w budynku po Muzeum Lenina przy ul. Topolowej. Dwa lata później zostało przeniesione do obecnej siedziby przy ulicy Wita Stwosza. Modernizacja zabytkowego budynku rozpoczęła się w 2009 roku i trwała do września 2011 r. Następnie przystąpiono do tworzenia nowej ekspozycji, którą otwarto w ubiegły czwartek. Łączny koszt inwestycji to 35 mln zł, z czego 25 mln to dotacja unijna. W muzeum znajduje się ok. 19 tys. eksponatów.

Możesz wiedzieć więcej!Kliknij, zarejestruj się i korzystaj już dziś!

Policja uderza w środowisko kiboli

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska