Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krzysztof Mączyński. Jak Wiślak hartował się wśród kibiców Cracovii

Bartosz Karcz
Krzysztof Mączyński jest dzisiaj największą gwiazdą Wisły. W reprezentacji Adama Nawałki też ma silną pozycję.
Krzysztof Mączyński jest dzisiaj największą gwiazdą Wisły. W reprezentacji Adama Nawałki też ma silną pozycję. fot. Michał Gąciarz
- Fantastycznie byłoby, gdyby każdy mnie chwalił, ale szczerze mówiąc żaden dziennikarz, żaden kibic nie będzie decydował o tym, czy ja w tej kadrze będę grać czy nie - mówi Krzysztof Mączyński piłkarz Wisły Kraków i reprezentacji Polski, szykującej się do meczów z Niemcami i Gibraltarem.

W kadrze Adama Nawałki, która za tydzień zagra z Niemcami w eliminacjach do mistrzostw Europy, Krzysztof Mączyński jest jedynym z dwóch przedstawicieli krakowskich klubów. W dodatku takim, który wychował się pod Wawelem, w Wiśle. Droga na piłkarski szczyt nie była jednak dla "Mąki" łatwa. Dzisiaj z przekonaniem może jednak powiedzieć: - Wykorzystałem swoją szansę.

Wiślak na Woli ma pod górkę
Mączyński wychował się w Wiśle. Gdy mówi o "Białej Gwieździe", aż oczy mu się świecą.

- Zawsze kibicowałem Wiśle, jeździłem nawet na wyjazdy. Pierwszy raz, gdy miałem 12 lat, do Szczecina zabrał mnie wujek. Wisła zremisowała 0:0, Tomek Frankowski nie strzelił karnego, ale i tak byłem szczęśliwy - wspomina.

To przywiązanie do klubowych barw nie było łatwe i przyjemne.

Wychowywał się na osiedlach, zdominowanych przez kibiców Cracovii, najpierw na Woli Duchackiej, a następnie Na Kozłówce.

- Kraków jest specyficznym miastem. Żeby to zrozumieć, trzeba się tutaj urodzić i wychować. Przejść przez życie na osiedlu, poczuć na własnej skórze, jak to wygląda. Ja w związku z tym, że kibicowałem Wiśle, długo miałem pod górkę.

Zapytany o poważniejsze incydenty, dodaje: - Pamiętam, jak kupiłem pierwszy samochód, nissana. Auto zostało doszczętnie zdemolowane. Powybijano szyby, zniszczono karoserię, pourywano lusterka. Bolało, bo człowiek ciężką pracą do czegoś doszedł, a ktoś tak po prostu to zniszczył.

Przyznaje jednak, że w momencie gdy zaczął odnosić pierwsze sukcesy w swojej karierze, stosunek kibiców Cracovii zaczął się do niego zmieniać.

- Zaczęli podchodzić do mnie z szacunkiem - mówi. - Myślę, że trochę cieszyli się nawet, że chłopak z ich osiedla zaczyna się wybijać. Doceniali chyba też to, że miałem charakter, że zawsze podkreślałem przywiązanie do Wisły. Trzeba było przejść szkołę życia, ale z dzisiaj mogę powiedzieć, że warto było. Zahartowało mnie to.

I dodaje: - Zawsze mi tylko powtarzali, żebym nigdy nie strzelił bramki Cracovii w derbach. A ja do tego dążyłem i ostatnio się udało. To było jedno z marzeń z dzieciństwa i w końcu je zrealizowałem.

Skorża żałował...
Mączyński od czasów juniorskich miał etykietkę zdolnego zawodnika. Dość szybko został też dostrzeżony przez trenerów pierwszej drużyny i włączony do kadry silnej wtedy Wisły.

- Być w kadrze tego zespołu, to był zaszczyt. Uczyć się od takich zawodników jak Radek Sobolewski czy Mauro Cantoro, którzy grali na mojej pozycji, to było coś. Cieszyło mnie, że w tamtym okresie jako jeden z młodszych zawodników razem z Patrykiem Małeckim jeździliśmy na wszystkie mecze, czy to w lidze czy w europejskich pucharach.

Miesiące mijały, a Mączyński poza treningami i siedzeniem na ławce rezerwowych nie dostawał wielu szans. Pojawiło się zniecierpliwienie. - Zacząłem zastanawiać się, czy nie pójść na wypożyczenie. Byłem ambitny, chciałem grać - wspomina.

Zrobiło się o nim głośno, gdy z Wisły odchodził trener Maciej Skorża. Zapytany, czy czegoś szczególnie żałuje, szkoleniowiec zaskoczył wszystkich, mówiąc, że przede wszystkim tego, że nie zdążył dać prawdziwej szansy Mączyńskiemu.

- Pamiętam te słowa i do dzisiaj nie wiem, jak je odebrać. Nie miałem okazji wyjaśnić sobie z trenerem Skorżą, o co mu wtedy chodziło. Interpretuję to w ten sposób, że trener chciał podkreślić, że rzeczywiście bolało go, że musi odejść z Wisły, a z różnych względów nie zdążył na mnie postawić - wspomina Mączyński.

Pomocna dłoń Nawałki
Po odejściu Skorży "Mąka" dalej nie dostawał szansy gry w Wiśle. Był wypożyczony do ŁKS-u, a po powrocie usłyszał, że w ukochanym klubie nie ma dla niego miejsca.

Wtedy pomocną dłoń podał mu Adam Nawałka, trener, który prowadził Górnika Zabrze, a który wkrótce miał okazać się postacią wyjątkową w życiu piłkarza.

Dzisiaj zapytany, czy to jest człowiek, któremu najwięcej zawdzięcza, Mączyński zastrzega: - Miałem szczęście do całego łańcuszka ludzi, którzy mi pomogli. Szansę debiutu w Wiśle dał mi trener Moskal. Później, gdy dochodziłem do zdrowia po zerwaniu więzadeł krzyżowych, Tomasz Kulawik poświęcił mi mnóstwo czasu i pracy. I to właśnie on poznał mnie z trenerem Nawałką, dzięki czemu trafiłem do Górnika.

Obecny selekcjoner reprezentacji Polski ma opinię perfekcjonisty. - Adam Nawałka to specyficzny człowiek, bardzo wymagający trener - mówi piłkarz. - Czasami przychodziłem do domu i mówiłem sam do siebie - tak się nie da... To, co robił z nami trener, działało na psychikę. Teraz już wiem, że on badał zawodników, kto tak naprawdę nadaje się do takiej ciężkiej roboty. Podam przykład. Wygrywamy mecz 3:0, a później była analiza, podczas której obrywało się komuś ostro, że przy prowadzeniu 3:0 popełnił jakiś drobny błąd. Zawsze wymagał od nas koncentracji od pierwszej do ostatniej minuty. I na treningu, i na meczu. Na treningach nie było czasu, żeby wody się napić. Po pewnym czasie człowiek dochodził jednak do wniosku, że trener ma rację, skoro tak dobrze później wyglądamy w meczach. Mnie to pomogło, gdy doszło do mojego wyjazdu do Chin. Powiedziałem sobie, że skoro przeszedłem szkołę u Nawałki, to mogę jechać wszędzie - dodaje.

Nawałka jest dla Mączyńskiego trenerem wyjątkowym z jeszcze jednego powodu. To on postawił na wychowanka Wisły w reprezentacji Polski. Nie brak opinii, że te powołania są na wyrost, że "Mąka" to taki "synek trenera".

Piłkarz "Białej Gwiazdy", zapytany, czy takie stwierdzenia go irytują, odpowiada: - Fantastycznie byłoby, gdyby każdy mnie chwalił, ale szczerze mówiąc, to żaden dziennikarz, żaden kibic nie będzie decydował o tym, czy ja w tej kadrze będę grać czy nie. Powiem krótko - w moim odczuciu wykorzystałem swoją szansę. Dostałem ją od trenera Nawałki i go nie zawiodłem.

Chińska przygoda
Po koniec 2014 roku Krzysztof Mączyński wyjechał do Chin. Piłkarz trafił do ligi, w której bardzo dobrze się płaci, a w której nie brakuje zawodników z głośnymi nazwiskami. "Mąka" poradził sobie jednak. Dopisał do CV Superpuchar Chin. Został nawet kapitanem Guizhou Renhe.

- To była dla mnie świetna okazja, żeby zobaczyć, jak wygląda życie w zupełnie innym miejscu niż Polska, Europa. Odnalazłem się tam. Szacunek wypracowywałem każdego dnia. Nigdy nie odstawiałem nogi. Nawet po niektórych treningach trenerzy mówili mi, że było trochę za ostro.

Czas spędzony w Chinach wiślak poświęcił nie tylko na grę w piłkę. - Zobaczyłem trochę innego świata. Była okazja, żeby zwiedzić Pekin, Szanghaj, Makau. Nie miałem dużo czasu na zwiedzanie, ale jak były dwa dni wolnego, to starałem się ten czas wykorzystać jak najlepiej. Warto było te miejsca zobaczyć. Polecam każdemu.

Po 1,5 roku gry Krzysztof Mączyński wrócił do Polski. Dlaczego? Bo jego żona spodziewa się dziecka. W przyszłym miesiącu w rodzinie Mączyńskich powinna pojawić się maleńka Wiktoria. - Gdyby nie to, że spodziewamy się dziecka, zostałbym w Chinach do końca kontraktu. Chińczycy byli ze mnie zadowoleni. Do dzisiaj mam z nimi kontakt - mówi.

Mączyński mówi, że miał wiele propozycji. Gdy jednak zainteresowanie wyraziła Wisła, nie wahał się długo. - Tutaj ja i żona wychowaliśmy się, tutaj kupiliśmy dom, tutaj jest nasza rodzina. Są w życiu rzeczy ważniejsze niż pieniądze. Wisła jest dla mnie czymś więcej niż tylko zwykłym klubem. Przechodząc do innego klubu nie czułbym tego, co czuję, gdy zakładam koszulkę z białą gwiazdą. Gdy wychodzę na boisko, gdy słyszę "Jak długo na Wawelu", to nie potrzebuję już żadnej innej motywacji do pracy.

Orzełek na piersi
Wkrótce obowiązki klubowe pójdą na bok. Przed Mączyńskim i kolegami z reprezentacji wielkie wyzwanie, kolejny mecz z mistrzami świata. W Warszawie udało się ich ograć. "Mąka" wierzy, że również we Frankfurcie Polaków będzie stać na niespodziankę.

- Czeka nas bardzo ciężki mecz - mówi. - Tak samo zresztą jak ten pierwszy. Nie zrobiliśmy swojej roboty do końca. Jest jeszcze rewanż. To jest piłka nożna i jeśli wyjdziemy odpowiednio skoncentrowani na boisko, a na pewno tak będzie, to wszystko jest możliwe. Trzeba pozytywnie nastawić się. Kto ma zresztą wierzyć w dobry wynik z Niemcami, jeśli nie my, piłkarze? To są takie momenty, dla których gra się w piłkę. Każdy zawodnik marzy, żeby wyjść na boisko z orzełkiem na piersi, żeby móc walczyć dla swojej reprezentacji. Jestem w tej kadrze i bardzo się z tego cieszę. Dla sportowca nie ma nic lepszego niż grać dla swojego narodu.

Krzysztof Mączyński. Urodził się 23 maja 1987 roku w Krakowie. Jest wychowankiem Wisły, z którą w 2008 roku zdobył mistrzostwo Polski. Był w kadrze drużyny, która obroniła tytuł rok później, ale nie zagrał ani minuty. Występował też w ŁKS-ie Łódź, Górniku Zabrze i chińskim Guizhou Renhe. W lipcu wrócił do Wisły.

W reprezentacji Polski rozegrał osiem meczów, strzelił jedną bramkę. Jest żonaty z Katarzyną. Wkrótce urodzi im się córka Wiktoria.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska