Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nowy polski rząd będzie miał sporo kłopotów

Daniel Szafruga, publicysta
Zadziwia omijanie przez naszych polityków tematu nieuniknionych wyzwań, przed jakimi stajemy - i zagrożeń, jakie czekają nas w niedalekiej przyszłości. A jest ich kilka - od rozpadu Unii Europejskiej, przez rodzący się kolejny kryzys gospodarczy, po eskalację konfliktu za naszą wschodnią granicą.

Kraje Europy nie chcą przyjąć emigrantów uciekających przed wojną, tak jak przed II wojną światową USA, Anglia i kraje Ameryki Południowej odmawiały przyjęcia Żydów, uciekających z Niemiec. Kraje, do których wtedy zawijały statki z emigrantami, były zawracane wraz z pasażerami.

Ta czarna karta historii powtarza się w Europie, która odgradza się od uciekinierów zasiekami z drutu kolczastego. Wcześniej niż się spodziewamy Europa będzie skazana na to, by przyjąć uciekinierów z Azji, Afryki i Bliskiego Wschodu. A Polska będzie musiała dać schronienie znacznie większej liczbie ludzi niż 2 tysiące. Chyba że nie chcemy mieć za zachodnią granicą sojusznika. Od tego zależy też przetrwanie Unii Europejskiej. Początek kryzysu już mamy, to zapowiedź wprowadzenia kontroli granicznej przez Niemcy, do których napływa najwięcej emigrantów.

Uchodźcom jesteśmy winni zrozumienie. Gdyby nie USA i UE, którym zachciało się wprowadzać siłą demokrację w krajach Bliskiego Wschodu, nie byłoby tam wojen, Państwa Islamskiego i problemów na granicach Europy. Sami tę zawieruchę rozpętaliśmy.

Nieciekawie dzieje się także w Chinach. Tamtejsza gospodarka zwalnia, a notowania na giełdach pikują w dół mimo wysiłków polityków. To powinno niepokoić, bo to druga największa gospodarka świata, zarazem największy eksporter i importer. Jeżeli popadnie na dłużej w kłopoty, to przestanie kupować towary z Niemiec, Francji, Anglii itd. Co spowoduje na tamtych rynkach zwolnienie i ograniczenie produkcji i importu naszych towarów, usług. Grozi nam wzrost bezrobocia, stagnacja i mniejsze wpływy do budżetu z tytułu podatków. Czyli kolejny kryzys.

Cieszymy się jak dzieci dostające nową zabawkę, gdy widzimy jak spadają ceny na stacjach benzynowych. To wynik obniżenia się cen ropy. Nie dosyć, że rośnie jej produkcja, to maleje popyt, bo największy importer, Chiny, tną zamówienia. Eksperci twierdzą, że ceny ropy spadną w przyszłym roku do 30 dolarów za baryłkę. Dla porównania - w ubiegłym roku baryłka kosztowała ponad 100 USD. Tyle że to rodzi kłopoty w Rosji. Jak zauważył "Washington Post", gdy ostatni raz ceny spadły tak bardzo, jak obecnie, zawalił się ZSRR. A Rosja to potęga militarna, z atomowym arsenałem i rozbudzonymi ambicjami mocarstwowości. To niebezpieczne połączenie. W takim kraju, przy dyktaturze nowego cara, niepokoje wewnętrzne najłatwiej stłumić, zrzucając winę na wroga zewnętrznego.
Uratować nas może pokój na Bliskim Wschodzie, podwyżk
a cen ropy, i to, by Chińczycy znów trzymali się mocno.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska