Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Artur Szpilka: muszę jeść przez słomkę

Rozmawiał: Łukasz Madej
krzysztof szymczak
- Miałem pecha. W szóstej rundzie otworzyłem na chwilę usta, rozluźniłem się, chciałem coś zademonstrować i wtedy przeciwnik wyprowadził cios. Gdyby zadał go w każdym innym momencie walki, nie doznałbym tego urazu - mówi w rozmowie z "Gazetą Krakowską" Artur Szpilka, który w ostatniej walce doznał złamania szczęki.

Leżak, klapki, słomka - tak będzie Pan spędzać czas przez najbliższe dni?
Dokładnie. Akurat 13 lipca lecę na wycieczkę do Egiptu, więc troszkę odpocznę.

Po powrocie może Pan zadzwonić do swojego przyjaciela Andrzeja Wawrzyka, który właśnie porusza się o kulach - i razem poleniuchować.
No tak (śmiech). Zobaczymy jednak, jak długo poodpoczywam, bo być może będę miał w międzyczasie robioną jeszcze operację ręki. Nie mam niczego złamanego. Chodzi o czyszczenie, spiłowanie kości.

Ze szpitala wypuszczono Pana wcześniej niż planowano.
Miałem zostać do dzisiaj, ale wyprosiłem, żeby to krócej trwało.

Szczęka nadal boli?
Pewnie. To bardzo bolesne. Lewą stronę mam spuchniętą. Nie mogę gryźć. Jem przez słomkę właśnie. Nawet chleba gryźć nie mogę. Wszystko sobie miksuję.

Kiedy sytuacja wróci do normy?
Chodzi o jedzenie? Za sześć tygodni. Mam założoną płytkę. Po sześciu miesiącach zostanie wyciągnięta. Jest pęknięcie w dwóch, a złamanie w jednym miejscu (na dwóch kościach, żuchwowej i jarzmowej - red.). Mogłoby być jeszcze gorzej, gdybym teraz z tym nic nie zrobił.

Jak doszło do tej kontuzji?
Miałem pecha. W szóstej rundzie otworzyłem na chwilę usta, rozluźniłem się, chciałem coś zademonstrować i wtedy przeciwnik wyprowadził cios. Gdyby zadał go w każdym innym momencie walki, nie doznałbym tego urazu.

Od razu w trakcie walki z Jameelem McClinem wiedział Pan, że chodzi o coś poważnego?
No tak. Takie rzeczy człowiek od razu czuje. Myślałem, że to może być jakieś wyrwanie, ale jak się okazało, chodzi o pęknięcie, złamanie żuchwy. Od tego ciosu w szóstej rundzie czułem - powiedzmy, że taki paraliż. Cieszę się, że wytrzymałem do samego końca.

Amerykanin trafił jeszcze w bolące miejsce?
Pewnie, że tak. Dwa razy dostałem. Klinczowałem. Przez cztery rundy walczyłem ze złamaną szczęką. Potem nawet lekkie uderzenie strasznie bolało. Czułem, że z każdym ciosem ze szczęką jest gorzej. Wytrzymałem do końca i to mnie cieszy, bo nie było lekko.

Dumny z postawy "Szpili" trener Fiodor Łapin nazwał Pana wojownikiem.
Cieszę się, że jest zadowolony. Sparingi, treningi? Przez dwa miesiące będą w ogóle niemożliwe. W tej chwili to mam nadzieję, że do kolejnej walki wyleczę, jak mówiłem wcześniej, także rękę.

Mówi się, że ze wszystkiego można wyciągnąć dla siebie wnioski. Już Pan wie, ile tak naprawdę ważą ciosy w królewskiej kategorii.
Dokładnie. Był to dla mnie poważny sprawdzian. Pokazał, że mogę walczyć na dystansie 10 rund. Nie byłem na tyle zmęczony, żebym nie miał już siły czy coś takiego. Pokazałem przede wszystkim silną głowę, bo trzymałem się założeń taktycznych.

Rozmawiał: Łukasz Madej

Wybieramy strażaka roku 2012. Zgłoś swojego kandydata!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska