Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trenował z Beckhamem, teraz trafi do Wisły?

Rozmawiał Piotr Tymczak
Michał Miśkiewicz po włoskiej przygodzie teraz chce się związać  z Wisłą
Michał Miśkiewicz po włoskiej przygodzie teraz chce się związać z Wisłą MAKS MICHALCZAK/WISLA.KRAKOW.PL
- Nie jest powiedziane, że do Milanu nie wrócę. Na razie myślę o Wiśle, której kibicuję od zawsze. Jestem bardzo zadowolony z testów w krakowskim klubie i byłbym szczęśliwy, gdybym w nim został - mówi Michał Miśkiewicz, który po przygodzie we Włoszech testowany jest przy Reymonta.

- Jest Pan bliski przejścia do Wisły. Jak do tego doszło, że przybył Pan na testy do krakowskiego klubu?
- Kończy mi się kontrakt z AC Milan. Zadecydowało również to, że Wisła to drużyna z mojego rodzinnego Krakowa, której kibicowałem od dziecka. Moim marzeniem było grać w koszulce z białą gwiazdą na piersi. Kiedyś nawet nie przypuszczałem, że moje drogi życiowe tak mnie poprowadzą, że uda mi się do Wisły dotrzeć. Ten klub to jest marka.

- Wisła jest rozpoznawalna we Włoszech?
- Oczywiście kojarzą tam Wisłę, również Lecha Poznań, zwłasza po jego dokonaniach w meczach Ligi Europy z Juventusem Turyn. Kojarzą też Widzew Łódź z dawnych lat, Legię Warszawa. A już nie mówię o reprezentacji Polski z 1974 roku. Włosi pamiętający tamte czasy, potrafią wymienić nieraz cały skład. Naturalnie, znają Zbigniewa Bońka, Józefa Młynarczyka, Jerzego Dudka i Jana Tomaszewskiego. Na mnie nieraz wołali: "Tomaszewski". Z obecnych piłkarzy znani są Wojciech Szczęsny, Artur Boruc (we Włoszech dziwią się, że nie został powołany na Euro), a także trzech Polaków z Borussii Dortmund - szczególnie na północy Włoch, gdzie ostatnio grałem w FC Südtirol-Alto Adige. Tam uważnie śledzą Bundesligę. We Włoszech jest specyficzna kultura, w tym kraju dużo się kręci wokół piłki. Myślę, że teraz w związku z Euro 2012 przyjadą do nas i jeszcze bardziej odkryją Polskę.

- Proszę przypomnieć, jak wyglądała Pana droga do słynnego Milanu.
- Pochodzę z Bolechowic w gminie Zabierzów. Zacząłem trenować w Kmicie Zabierzów w wieku 14-15 lat. Od razu zostałem bramkarzem. Wcześniej grałem na szkolnym boisku. Raz przyszedł kolega, który był w drużynie juniorów Kmity, i powiedział, że wypadł im ze składu bramkarz. Zapytał, czy bym nie przyszedł na trening. I tak się to zaczęło. Później z Kmity trafiłem na pół roku do Świtu Krzeszowice, następnie był Tramwaj Kraków i Alwernia. Grając w niej, miałem jednak jeszcze dwa razy w tygodniu treningi bramkarskie w Kmicie. Na jeden z nich przyszedł menedżer Gianluca Di Carlo, zwrócił na mnie uwagę i zaproponował zagraniczny klub. Byłem na testach w Ascoli i Lazio Rzym, ale nieoczekiwanie ostatecznie znalazłem się w Milanie. Gdy wyjeżdżałem z Polski, miałem skończone 18 lat.

- Wyjazd na stałe do Włoch był dla Pana dużym przeskokiem?
- Zmiana rzeczywiście była bardzo duża. Musiałem się uczyć nowej kultury i języka. Od razu wysłano mnie do szkoły i szybko zacząłem się dogadywać z innymi chłopakami.

- Trenował Pan tam w drużynie, którą można porównać do naszej Młodej Ekstraklasy?
- Powiedzmy, że trochę tak. Młoda Ekstraklasa podobno jest wzorowana na Primaverze, choć jej dużo do włoskiej brakuje. Przez pierwszy rok mieszkałem w apartamencie w Mediolanie i dojeżdżałem na zajęcia do ośrodka Milanello położonego 50 kilometrów od miasta. W drugim roku miałem bliżej, bo mieszkałem 15 kilometrów od tego ośrodka. Przez cały tydzień codziennie po dwie godziny rano miałem lekcje włoskiego, później jechaliśmy na zajęcia w ośrodku. Treningi były długie, dużo było zajęć z taktyki, zwłaszcza przed meczem. W ośrodku były cztery duże trawiaste boiska, w tym jedno podgrzewane. Do tego były dwa boiska ze sztuczną nawierzchnią, w tym jedno przykrywane balonem. Do dyspozycji mieliśmy dużą salę gimnastyczną ze wszystkimi sprzętami i siłownią, basen i urządzenia do odnowy. No i były jeszcze restauracja i bar, gdzie się jadło za darmo. Nad restauracją znajdują się pokoje. Każdy z nich należy do jednego zawodnika z pierwszego zespołu Milanu.

- Spotykał się Pan z piłkarzami z pierwszej drużyny? Razem trenowaliście?
- Nieraz dowoływano młodych zawodników do pierwszego zespołu, jak kogoś brakowało w kadrze. Za trenera Carlo Ancelottiego byłem w niej jakieś dwa miesiące. Trenował wtedy jeszcze Paulo Maldini. Bardzo go tam szanowano. Szczególnie zapamiętałem też Christiana Abbiatiego, Alessandro Nestę, Giuseppe Favalliego. Spotykałem się ze wszystkimi. Nasza szatnia była po prawej stronie, pierwszego zespołu po lewej, a w środku siłownia. Z zawodnikami z pierwszej drużyny żyliśmy więc na co dzień. Wtedy w Milanie grał Ronaldinho, fajny, zakręcony, zawsze uśmiechnięty człowiek. Był też Dawid Beckham, z którym można było porozmawiać po angielsku.

- A miał Pan okazję poznać właściciela Milanu Silvio Berlusconiego?
- Nigdy go nie spotkałem. Wtedy był premierem Włoch i nie przyjeżdżał często do Milanello. A jak się zjawiał, to drużyny Primavery nie było. Berlusconi dużo robi dla klubu i myślę, że kibice stoją za nim. Jeżeli chodzi o politykę, to zdania wśród Włochów na jego temat są podzielone.

- W Mediolanie jest też Inter. Atmosfera jest podobna jak w Krakowie podzielonym na fanów Cracovii i Wisły?
- W Mediolanie można ubrać się w koszulkę Milanu czy Interu i spokojnie iść ulicą. Są fanatycy, ale nie dochodzi do większych ekscesów. Jest lepiej niż w Rzymie, gdzie fani Romy i Lazio bardziej się nie lubią.

- Chodził Pan na mecze Milanu na stadion San Siro?
- Wszyscy mieliśmy darmowe wejściówki na główną trybunę. Korzystaliśmy z nich. Pierwszy mecz, na który się wybrałem, był z polskim akcentem. Milan grał z Celtikiem Glasgow, w którym występował wtedy Boruc. Stadion robi wrażenie. Jak się wypełni, to jest taka atmosfera, że aż miękną kolana.

- Nie przebił się Pan do pierwszego składu AC Milan i próbował sił w innych klubach. Tam też się nie powiodło?
- Z Milanu zostałem najpierw wypożyczony do Chievo Werona, gdzie pracowałem z trenerem bramkarzy Claudio Fillipim, który teraz trenuje w Juventusie Gianluigiego Buffona. W Chievo nie zadebiutowałem w Serie A, grałem w drużynie młodzieżowej, a w pierwszej siadałem na ławce. Werona to piękne miasto. Mieszkałem nieopodal domu Romea i Julii ze słynnym balkonem. Później byłem wypożyczony do Crociati Noceto, a ostatnio do Südtirol-Alto Adige. Tam nie udało mi się zagrać dużo meczów. We Włoszech są przepisy preferujące włoską młodzież. Polega to na tym, że młodych zawodników wypożycza się do trzecioligowych klubów. Jeżeli w nich grają, to kluby otrzymują premie. Teraz w klubach są dziury w budżetach, więc się tym ratują.

- Nie żałuje Pan, że tak się skończyła przygoda z Milanem i Włochami?
- Nie, nie żałuję. Trzeba iść do przodu i nie oglądać się na to, co było. Nie jest powiedziane, że tam nie wrócę. Na razie myślę o Wiśle, której kibicuję od zawsze. Jestem bardzo zadowolony z testów w krakowskim klubie i byłbym szczęśliwy, gdybym w nim został.

- Wisła chce też przedłużyć kontrakt z Sergeiem Pareiką. Zgodzi się Pan na to, aby być rezerwowym?
- Zdaję sobie sprawę, że nie jestem bramkarzem z najwyższej półki, który przyjedzie i mu od razu otworzą bramkę. Jestem młody, od czegoś muszę zacząć. Przy Sergeiu starałbym się poprawić umiejętności i rywalizować z nim o miejsce w bramce.

Rozmawiał Piotr Tymczak

Wybieramy Superkota! Zobacz fantastyczne zdjęcia kotów i oddaj głos na najpiękniejszego!

Konkurs na najładniejsze zdjęcie matki z dzieckiem! Weź udział i zgarnij nagrody!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Trenował z Beckhamem, teraz trafi do Wisły? - Gazeta Krakowska

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska