Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Samobójstwo nauczycielki - dyrektorka skazana

Paweł Szeliga
fot. Artur Drożdżak
Sąd rejonowy w Limanowej skazał Annę A., byłą dyrektorkę szkoły w Podobinie, oskarżoną o mobbing i złośliwe naruszanie praw pracowniczych w latach 1998-2011 i znęcanie się psychiczne nad nauczycielami. Jedna z nauczycielek, Bernadetta Gniecka odebrała sobie życie w styczniu 2010 roku. Sąd skazał byłą dyrektorkę na dwa lata pozbawienia wolności w zawieszeniu na 5 lat. Anna A. ma również 5-letni zakaz pełnienia funkcji dyrektorki w placówkach oświatowych.

Po ogłoszeniu wyroku mąż Bernadetty Gnieckiej stwierdził, że jest usatysfakcjonowany. Jednak podkreślił, że "nic nie wróci mu żony, a dzieciom matki". - Ze strony dyrektorki nigdy nie doczekałem się przeprosin i raczej się ich nie spodziewam - zaznaczył. Jego mecenas twierdził zaraz po wyroku, że raczej nie wniesie apelacji. Ani skazana, ani jej obrońca nie skomentowali wyroku.

Równocześnie toczy się proces cywilny, w którym mąż i trzech synów, domagają się zadośćuczynienia w wysokości 600 tys. złotych od gminy w Niedźwiedziu.

Bernadetta Gniecka zostawiła trzy listy. Jeden do męża, drugi do dyrektor Anny A., trzeci do pani wizytator z kuratorium. - Czuła, że potraktowano ją niesprawiedliwie. Po 26 latach pracy została przeniesiona do przedszkola, choć wcześniej zajmowała się dziećmi w wieku wczesnoszkolnym. Odebrała to jako degradację, bardzo to przeżywała - mówił mąż. Tym bardziej że, jak twierdzi, dyrektorka postawiła żonie ultimatum: albo będzie pracować w przedszkolu, albo zostanie zwolniona.

O fatalnej atmosferze w zespole szkół mówili też nauczyciele. Opowiadali, że apodyktyczna Anna A. prowadziła zeszyt, w którym wpisywała uwagi na pedagogów, a oni musieli się pod nimi podpisywać. Nie znosiła krytyki. Gdy pracownica spytała w kuratorium o jedną ze spraw, usłyszała od Anny A., że za takie zachowanie może ją czekać komisja dyscyplinarna. O stylu rządzenia dyrektorki opowiadał geograf i nauczyciel WF Marek N.

- Raz mówiła, by konsultować sprawy uczniów z wychowawcami, a gdy tak zrobiłem, przyszła na moją lekcję i przy uczniach mnie skrytykowała - opowiadał. Miał osiągnięcia w pracy z młodzieżą, ale zamiast uznania Anna A. obcięła mu dodatek motywacyjny. 39-latek dodał, że wiele zależało od humoru szefowej, która, jak mówił, przenosiła swoje domowe problemy na teren szkoły. Bywało, że Anna A. robiła mu wymówki, bo rzekomo skarżyli się na niego rodzice.

- Domagałem się konfrontacji z nimi, bo to były zwykłe pomówienia. Miałem do tego prawo jako pracownik. Nigdy nie podała żadnych nazwisk - mówił.

Izabela C., anglistka, zeznała, że Anna A. była niesprawiedliwa. Swoimi działaniami powodowała, że grono nauczycielskie było rozbite, ludzie bali się z sobą rozmawiać. - Czy państwo nie zgłaszaliście zwierzchnikom tych spraw? - pytał sędzia Marcin Drozd. Nauczyciele mówili, że były takie próby w kuratorium i w gminie Niedźwiedź, ale nie było odzewu. Tym bardziej że wójt zatrudniał męża Anny A., a ona sama znalazła tam posadę, gdy odeszła ze szkoły.

W gminie jest osobą odpowiedzialną za unijne fundusze przekazywane szkole w Podobinie i jednocześnie koordynatorem programu z "Z radością do szkoły".

Czytaj też: Podobin: samobójstwo przez szkolny mobbing

Trwa plebiscyt na Superpsa! Zobacz zgłoszonych kandydatów i oddaj głos!

Wybieramy najpiękniejszy kościół Tarnowa. Sprawdź aktualne wyniki!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska