Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jerzy Kulej po udarze: To był karcący cios w serce

Redakcja
archiwum
- Przekonałem się, że takiego ciosu od życia trzeba się spodziewać, ale w moim przypadku nadszedł on w zaskakującym momencie. Kto mógłby się tego spodziewać? - mówi w rozmowie z "Gazetą Krakowską" legendarny Jerzy Kulej, który dochodzi do zdrowia po udarze mózgu.

To zdumiewające, w jak szybkim tempie odzyskuje Pan formę. Kolosalną zmianę słychać choćby w Pana głosie.
Progres jest cały czas, zresztą pewnie widział mnie pan w telewizji, bo nieraz się pokazuję. Leczenie i rehabilitacja są w pełni, ale niestety trzeba czekać na efekty. To taka kontuzja, która wymaga czasu, by wrócić do całkowitej sprawności.

Widoczne efekty rehabilitacji z pewnością dodają Panu wiele sił.
To podnosi mnie bardzo na duchu, bo bardzo chcę normalnie żyć. Muszę przecież non stop pracować, a motywacji mi nie brakuje.

Mając na myśli powrót do normalnego życia, chce Pan znowu usiąść z mikrofonem i współkomentować gale bokserskie?
Przyznam panu, że to jeden z moich celów.

Co stanowi dla Pana obecnie największy dyskomfort?
W tej chwili jest to kwestia rehabilitacji lewej strony ciała, która jest wyraźnie słabsza. Muszę sumiennie pracować nad lewą ręką i lewą nogą, które pozostawiają wiele do życzenia. Na szczęście mogę obiema kończynami ruszać, co pozwala mi je rehabilitować. Ruszam, trenuję, ćwiczę, z tym że cały czas brakuje mi precyzji. Na razie lewą ręką nie mogę pisać, a do tego mam problemy z czytaniem. Jak pan słyszy, głos też jest nie taki, jak zwykle.

Ale jest o niebo lepszy, niż kilka tygodni po zawale serca i udarze mózgu.
Skutkuje praca z logopedką, z którą systematycznie, trzy razy w tygodniu, ciężko pracuję. Dzięki temu moja mowa staje się coraz bardziej przystępna i zrozumiała. Przy tej kontuzji pisana mi jest ciężka praca… Wie pan, mógłbym się spodziewać wszystkiego, tylko nie tego. Ja, który od małego byłem wychowany przy sporcie, a ruch był moim celem w życiu, teraz stałem się ograniczony w funkcjonowaniu. To dość uciążliwe, ale nie popuszczę i myślę, że będzie to powoli ustępowało.

Z Pana ust w ogóle nie pada słowo choroba. Stawia Pan na magię słów, bo kariera boksera nauczyła Pana, że kontuzje z reguły bywają przejściowe?
No właśnie, coś w tym jest. Staram się, żeby na rehabilitację poświęcać coraz więcej czasu. Ryszard Parulski stworzył mi znakomite warunki w ośrodku dla olimpijczyków (Ośrodek Rehabilitacji Olimpijczyków i Paraolimpijczyków mieści się w Michałowicach pod Warszawą - przyp. AG). Staram się dużo spacerować i gimnastykować ciało, a fachowcy bardzo chcą mi pomóc. Im też zależy, bo cieszą się moją radością. Z kolei w domu jest ze mną żona i piesek, więc opiekę mam fantastyczną. Naprawdę aż nie liczyłem, że w naszym środowisku coś tak wyjątkowego może spotkać byłego sportowca, któremu w życiu powinie się noga.

Pamięta Pan feralny dzień 10 grudnia ubiegłego roku, gdy na deskach teatru 6. Piętro, podczas benefisu aktora Daniela Olbrychskiego, nagle osunął się Pan na scenę?
Wcześniej był normalny dzień, jak każdy. Nie działo się nic niepokojącego, dlatego dla mnie i żony było to ogromnym zaskoczeniem. Ani ból głowy, ani serca, nawet brak oznak najmniejszego zmęczenia… Nie piję i nie palę, dlatego nie było żadnych powodów. Wstałem z miejsca, poszedłem na scenę i po prostu "umarłem". Nie mogę zrozumieć, dlaczego moje serce nie wytrzymało tych emocji. Zresztą coś panu powiem. Początkowo myślałem, że to Daniel zemdlał z wrażenia, a okazało się, że to ja padłem.

Nastąpiło to w momencie, gdy chwilę wcześniej powiedział Pan, że jako bokser nigdy nie leżał na deskach. Otrzymał Pan "niewidzialny cios" w serce.
Jednak ten karcący cios był w powietrzu (chwila ciszy). Przekonałem się, że takiego ciosu od życia trzeba się spodziewać, ale w moim przypadku nadszedł on w zaskakującym momencie. Kto mógłby się tego spodziewać?

Rozmawiał Artur Gac

b]Trwa plebiscyt na Superpsa! Zobacz zgłoszonych kandydatów i oddaj głos![/b]

Wybieramy najpiękniejszy kościół Tarnowa. Sprawdź aktualne wyniki!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska