18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kaśka T. Nowak samolotów już nie porywa

Urszula Wolak
Andrzej Banaś
Szczeniacki wygłup 16-latki ściągnął poważne kłopoty na nią samą, a także na rodziców Dorotę Terakowską i ówczesnego naczelnego Gazety Krakowskiej Macieja Szumowskiego - pisze Urszula Wolak

Mordercy! Terroryści! - krzyczą pasażerowie na widok grupki młodych ludzi prowadzonych przez milicjantów na krakowskim lotnisku w Balicach. Kamera pokazuje zbliżenie twarzy jedynej w grupie dziewczyny. Widać strach. Słowa skandowane przez tłum gapiów dochodzą do niej jakby z zaświatów... Tak mógłby zaczynać się film o wydarzeniach z grudnia 1980 r., w których brała udział 16-letnia wówczas Katarzyna T. Nowak. Córka Doroty Terakowskiej i pasierbica Macieja Szumowskiego, ówczesnego redaktora naczelnego "Gazety Krakowskiej", podjęła próbę porwania samolotu. Nie wiedziała, że każde jej posunięcie bacznie śledziła Służba Bezpieczeństwa.

Prolog

Marzec, 2012 roku. Do pubu Miejsce na krakowskim Kazimierzu wchodzi kobieta. Widać, że czuje się tu jak u siebie w domu. Prowadzi przyjacielską konwersację z barmanką i zamawia kawę. Naturalny luz i bezpretensjonalna nonszalancja. Kaśka T. Nowak siada przy stoliku i zapala papierosa. - Próbuję rzucić - wyznaje na wstępie. - Ale rozmowy przy kawie temu nie sprzyjają. Wzmagają jedynie głód nikotynowy - dodaje.

Bohaterka wydarzeń sprzed lat jest zdziwiona, że ktokolwiek chce jeszcze wracać do tamtego okresu. Jej wyczyn stał się jednak legendą, o której nie sposób zapomnieć. - Pewnego dnia wpadli do mojego mieszkania kumple z osiedla i oznajmili, że zamierzają porwać samolot, który miał lecieć z Krakowa do Gdańska. Pomyślałam "Dlaczego, nie?" - opowiada Kaśka.

Plan był prosty: na pokładzie wywierają nacisk na pilota, by zmienił kurs na Berlin. Po wylądowaniu za "żelazną kurtyną" poddają się i proszą o azyl polityczny. Nigdy jednak swoich zamierzeń nie zrealizowali. - Może ośmieszę się tym, co teraz powiem, ale wtedy zareagowałam na propozycję kumpli, jak na wyjazd do Zakopanego - mówi z pełną szczerością Kaśka. - Nie myślałam o konsekwencjach.

Przygotowanie

Pistolet, granat i kastet. Tak uzbrojeni młodzi terroryści udali się taksówką na lotnisko w Balicach. - Wiedzieliśmy, że broń będzie nam potrzebna. Ale tylko po to, by wystraszyć ludzi. Co to za porywacze bez broni? - uśmiecha się Kaśka. - Jeden z moich kumpli - Paweł zrobił w szkole na zajęciach praktyczno-technicznych granat-atrapę. Ktoś kupił kastet, a pistolet... lepiej nie mówić! Mieliśmy go odebrać w toalecie kawiarni "Warszawianka". Okazał się jednak bronią mało przydatną. Podczas wystrzału mógł, co najwyżej, urwać komuś rękę - opowiada Kaśka.

Ważne jednak, że mieli jakąkolwiek broń. A granat? Wystarczyło im, że wyglądał groźnie. Oczekując na wejście do samolotu, młodzi gniewni siedzieli w poczekalni. - Do dziś mam przed oczami obraz Tomka dzwoniącego zębami o szklankę z gorącą herbatą. Szepnął wtedy do mnie: "Kaśka! Przecież tu są sami tajniacy". Odpowiedziałam: "Zwariowałeś! Dlaczego mieliby tu być?"

Przebieg akcji

Nic wtedy nie wzbudzało jej podejrzliwości. Nawet fakt, że z uczestnictwa w akcji porwania samolotu zrezygnował jeden z kumpli - Rysiek. Twierdził wtedy, że panicznie się boi. Kierowały nim jednak inne powody i - jak się później okazało - odegrał w całym wydarzeniu zdecydowanie kluczową rolę.

Wreszcie nadszedł ten moment. Młodzi ludzie wsiedli do samolotu i cierpliwie czekali na start. Bez skutku. - Nagle poczułam jakiś silny ucisk na karku. Milicjanci wyprowadzili nas z samolotu, trzymając dosłownie za kołnierze. Ludzie w samolocie byli zdziwieni. Potem usłyszałam, jak czekający na lotnisku pasażerowie wołali za naszymi plecami: "Mordercy! Terroryści!". Do dziś nie wiem, czy były to słowa skierowane pod naszym adresem, czy może tajniaków i milicji - wspomina Kaśka. Wrzaski ucichły, kiedy za młodymi ludźmi zatrzasnęły się drzwi milicyjnej "suki". - Wrzucili nas do niej jak psy i zawieźli prosto na komisariat.

Skutki

Tam zaczęło się piekło. - Milicja sprawiła chłopakom niezły łomot. Mnie na szczęście nikt nie tknął. Chyba dlatego, że byłam jedyną dziewczyną w grupie - mówi Kaśka. - SB przesłuchiwało mnie do rana. Pytali o rodziców, czy się mną opiekują. Często zamiast pytań stawiali jednak tezy. Twierdzili, że próbowałam porwać samolot, bo rodzice nie poświęcają mi uwagi. Zaprzeczałam i odpowiadałam: "Nie, to nieprawda!". Ale na nagraniu, które później puszczano w Komitecie Centralnym PZPR, znalazło się tylko stwierdzenie "prawda".

SB posunęło się także do sfałszowania listu, w którym 16-letnia Kaśka T. Nowak przyznała, że zamierza porwać samolot, bo jej matka poświęca się karierze dziennikarskiej w "antyrządowej gazecie" i nie ma przez to czasu dla swojej córki. - Ze sfałszowaniem mojego pisma SB nie miała żadnego problemu, bo w torbie, którą miałam przy sobie, znaleźli mój pamiętnik. Byłam przerażona. Zbliżały się święta Bożego Narodzenia, a ja z łatką "niebezpieczna" trafiłam do Milicyjnej Izby Dziecka. Tam dostałam dozór i nawet w toalecie towarzyszyła mi milicjantka. Bardzo chciałam wyjść do domu. Błagałam, by mnie wypuścili - mówi Kaśka.

Bohaterka akcji na lotnisku sprzed lat doskonale pamięta pierwsze słowa, jakie po incydencie skierowała do niej matka. - To było chyba w prokuraturze. Powiedziała wtedy tylko: "Coś ty zrobiła...".

Kulisy

Maciej Szumowski 14 grudnia 1980 r. zamieszcza na pierwszej stronie "Gazety Krakowskiej" artykuł o terrorystach na lotnisku w Balicach, w tym o swojej pasierbicy. Próba porwania samolotu miała zostać udaremniona dzięki zmasowanej akcji SB i milicji. - Nikt nie wiedział wtedy, że to my sami zrezygnowaliśmy z porwania maszyny. Broni pozbyliśmy się jeszcze w toalecie na lotnisku. Grzecznie polecielibyśmy do Gdańska. Mieliśmy w końcu bilety - mówi Kaśka.

W mediach przewijała się jednak tylko jedna informacja: "W Porcie Lotniczym Kraków Balice nie doszło do uprowadzenia polskiego samolotu. Młodzi porywacze dysponowali granatem o sile rażenia 200 metrów" - pisze w swojej książce "Moja mama czarownica. Opowieść o Dorocie Terakowskiej" Katarzyna T. Nowak. - Tylko my wiedzieliśmy, że była to atrapa. Mój ojczym musiał jednak podać się do dymisji ze stanowiska naczelnego "Gazety Krakowskiej". Całe szczęście została ona odrzucona. Później dowiedziałam się, że pomysł porwania przez nas samolotu był prowokacją SB, wymierzoną prawdopodobnie w stronę mojego ojczyma. Wtyczką SB-ków okazał się Rysiek.

Epilog

Kaśka gasi w popielniczce niedopałek papierosa. Po wyjściu z Milicyjnej Izby Dziecka dostała wilczy bilet. Nikt nie chciał jej przyjąć do żadnego z krakowskich liceów, bo akcja krakowskich nastolatków urosła do rangi wolnościowego zrywu. Co stało się z Kaśką po latach? Dojrzała. Została pisarką i dziennikarką. Ale głowę ma wciąż pełną szalonych pomysłów. - Doskonale wiedzą o tym moi znajomi, którzy do dziś żartują: "Kaśka! Zamierzasz znowu porwać samolot?". Odpowiadam wtedy: "Nie... Już się tym nie zajmuję".

Trwa plebiscyt na Superpsa! Zobacz zgłoszonych kandydatów i oddaj głos!

Wybieramy najpiękniejszy kościół Tarnowa. Sprawdź aktualne wyniki!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Kaśka T. Nowak samolotów już nie porywa - Gazeta Krakowska

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska