18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Siostra Anastazja: Makłowicza nie oglądam, bo wtedy mamy modlitwy

Piotr Rąpalski
Jan Filipowski
Nie ma to jak z siostrą zakonną upiec piekielnie gorącą i pyszną babkę wielkanocną. A siostra piecze fachowo, bo kiedyś pracowała w hucie szkła w Czechosłowacji - pisze Piotr Rąpalski

Nie robi potraw z kawioru, homarów czy trufli. Jej kuchnia, tak jak sam Pan Bóg, musi być dostępna dla wszystkich. Polska, tradycyjna, smaczna. Idealna na wielkanocny stół. Siostra Anastazja wydaje kulinarne książki i od lat uczy gotować pokolenia Polaków. Skromność nakazuje jej odrzucić tytuł Pierwszej Kucharki Rzeczypospolitej. Ja jednak nie bez tremy wtargnąłem do jej królestwa, aby przygotować świąteczną babkę.

W kuchni u jezuitów przy ulicy Kopernika, gdzie na co dzień gotuje siostra Anastazja, na dzień dobry dostaję zielony fartuch i wielką kucharską czapkę. Siostra też opatula się fartuchem. Poprawia zakonny strój . - Muszę dobrze wyjść na zdjęciu. Tak dobrze jak ta babka, którą zrobimy - śmieje się. - Siostra czapki nie używa? - pytam. - Przecież mam zakonny welon to po co? - odpowiada pytaniem. Parę razy z rozpędu mówi mi "ojcze", ale szybko się poprawia pękając ze śmiechu. Nic dziwnego, bo na co dzień robi obiady dla gromadki17 wygłodniałych jezuitów.

Zaczynamy. Zrobimy babkę ucieraną. 8 jajek, 25 deko margaryny, 25 deko cukru pudru, 30 deko mąki i dwie łyżeczki proszku do pieczenia.- Można później dodać bakalie - tłumaczy siostra. My pokornie upichcimy babkę saute.

Najpierw ucieramy margarynę z cukrem pudrem. Buława marszałkowska, którą się to robi, nie słucha moich rąk nawykłych do banalnej jajecznicy, parówek i kanapek. Ale siostra Anastazja przejmuje kontrolę i daje wskazówki kuchcikowi. Za każdym okrążeniem idzie lepiej. Dodajemy kolejno po jednym żółtku. Akurat umiejętność oddzielania ich jeszcze w skorupkach od białka mam opanowaną. Swego czasu robiło się kogel-mogel z cukrem.

Do kleistego płynu chlupoczącego w misce dodajemy mąkę z resztą proszku do pieczenia. Siostra miesza dalej, ja ubijam pianę z białek. Ręka wysiada po paru minutach, a na razie piana cienka jak na angielskim piwie. W końcu jednak pojawia się puszysta, apetyczna biała chmura. Dodajemy ją do masy, którą siostra przygotowała.

Bierzemy blaszaną formę, w której upieczemy babkę. Pamiętam, jak moja ciotka wykładała podobne takim cienkim papierem. - Ja smaruję tłuszczem i posypuję bułką tartą - mówi siostra Anastazja. - Ja tam bułkę tartą to jem do fasolki szparagowej. Po co do słodkiej babki ją dodawać? - oburzam się. - Bułki czuć nie będzie - mówi kucharka. Ważne, żeby się babka nam nie przypaliła. Wlewamy masę do formy. Czas na pieczenie.

Najpierw temperatura niższa, aby babka zaczęła rosnąć. Później trzeba podwyższyć, by się upiekła. - Trzeba znać swój piec -mówi siostra o piekarniku, jak Kubica o swoim bolidzie. Pieczenie trwa ok. 50 minut. - Spaliła kiedyś siosta babkę? - Zdarzyło się nieraz - słyszę. - Ale rzadko, bo siostra jest mistrz? - pytam. Skromna zakonnica tylko patrzy na mnie z politowaniem.
I co teraz? Czekanie i nuda? - Zawsze jakaś inna praca się znajdzie. Nie czytam w tym czasie książek. Chyba, że kucharską - śmieje się siostra Anastazja. Kryminał? - Do kuchni nie pasuje.- Może siosta śpiewa? - Nic z tego? To co, modli się? - O to, to tak. Dużo. Po cichu - przyznaje.

Mówi modlitwy znane, ale też własne, przez siebie wymyślone. Modli się za to, aby smacznie ugotowała i za tych co jedzą, aby im nie zaszkodziło. Aby inne kucharki były dobre dla niej i ona dla nich. Mało tego! Kiedy rano jedzie z klasztoru na Pędzichowie do pracy na Kopernika, po drodze spotyka ludzi i też się za nich modli. Podobnie za sprzedawców na Starym Kleparzu, gdzie robi zakupy.

Nie omieszka jednak się też potargować. Siostra Anastazja modli się chyba za cały Kraków i za każdego z nas z osobna. - Jak się komuś obieca modlitwę, nie wolno jej nie zmówić. Jak pan chce to za pana też się pomodlę - dodaje. - Ostatnio w kościele św. Floriana podszedł do mnie jeden pan. Mówił, że nazywa się Teodor, jest bardzo chory, brakuje mu na leki i poprosił o modlitwę - opowiada siostra. W czasie gotowania przestaje modlić się tylko wtedy, gdy waży lub liczy składniki. - Nie wolno się pomylić - przestrzega.

Babka nie zaczęła jeszcze dobrze rosnąć, a siostra pokazuje mi, jak robi świąteczne masło w kształcie baranka. Do drewnianych foremek z Zakopanego, moczonych wcześniej w zimnej wodzie, wkładamy kawałek masła. - Sklejamy obie strony formy i trzeba jeszcze parę razy młotkiem uderzyć, żeby baranek w całości wyszedł z formy- mówi kucharka. Na śniadanie wielkanocne u jezuitów robi też sama dżemy i sery.

Siostra zajmuje się też malowaniem pisanek.- Tak z 25 robimy - zdradza. U jezuitów nie pakuje się wielu smakołyków do koszyka. Przecież księża są na miejscu i nie ma sensu drałować z wikliną przez miasto. Wszystko co dobre układa się wprost na stole, gdzie zostaje poświęcone. - Księża się nie kłócą, kto będzie święcił - żartuje.

Gotuje, modli się, a mimo to ma czas na pisanie książek kucharskich. Wydała już ich sporo. Ciekawi mnie tylko, dlaczego liczba przepisów w nich spisanych najczęściej kończy się na cyfrze "3": 103, 183 itd. - Bo pierwsza książka to były 103 ciasta i jakoś tak poszło. Ale może to od tego, że moja ulubiona liczba to 13, bo 13 października się urodziłam - uśmiecha się.

Siostra podkręca temperaturę. Babka coraz bardziej przypomina już egispkie piramidy lub grzyb po bombie atomowej. Czy śledzi innych mistrzów w kuchni? Makłowicza? - Mało go oglądam, bo jest w niedzielę, a my mamy wtedy wspólną modlitwę w kaplicy - tłumaczy siostra.

Siostra Anastazja pochodzi z Dylągowa w woj. podkarpackim. W wieku 17 lat została sierotą. Musiała z bratem sama gospodarzyć. Właśnie wtedy nauczyła się gotować tworząc własne przepisy i zbierając dobre pomysły od sąsiadów. Ale na wsi była bieda. Państwo zabierało większość z tego,co udało się zebrać z pola. Młoda dziewczyna Anastazja wyjechała więc do pracy w Czechosłowacji.

- Pojechałam zarobić i ubrać się. Pracowałam w hucie szkła - opowiada. Wtedy piekła w większych piecach niż dziś. To u naszych południowych sąsiadów postanowiła wrócić do Polski i pójść do klasztoru. - Ledwo ubrałam się kolorowo, a musiałam włożyć habit - śmieje się. Od razu trafiła do kuchni. Tam zyskała kolejne przepisy od innych sióstr i z lektury książek kucharskich. Kiedy sama zaczęła pisać? - Nie lubię gotować ciągle tego samego, więc wymyślałam coraz to nowe ciasta.

W końcu było przepisów tyle, że ojcowie jezuici wpadli na pomysł, aby podzielić się tym z ludźmi - opowiada siostra.
Czas podzielić się ze mną. Babką! Wyciągamy specjał z piekarni. Sukces, alleluja. Ale pachnie! Trzeba poczekać aż wystygnie i posypać ją cukrem pudrem. Więcej roboty jest ze zrobieniem polewy lukrowej, ale ja już czekać nie będę.

Trwa plebiscyt na Superpsa! Zobacz zgłoszonych kandydatów i oddaj głos!

Wybieramy najpiękniejszy kościół Tarnowa. Sprawdź aktualne wyniki!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska