Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ojciec Stocha: Kamil nie powinien ścigać Małysza

Redakcja
- Boję się, że jeśli synowi coś się nie uda, to wtedy wszyscy będą na nim wieszać psy. Ludzkie uczucia są zmienne - szczerze opowiada "Gazecie Krakowskiej" Bronisław Stoch, ojciec Kamila, psycholog sądowy.

Czytaj też:

- Był Pan kiedyś na szczycie skoczni?
- Jasne, w szkole na małych sam skakałem. Na duże Kamilowi pomagałem narty wynosić.

- Od samego początku wiedział Pan, że syn ma nieprzeciętny talent?
- Kamil miał bardzo dobrych opiekunów. Pierwsi byli Adam Celej i Mieczysław Marduła. Oni odkryli jego możliwości. Warte podkreślenia, że zajmowali się synem za darmo. Pod ich opieką osiągał sukcesy. Przekonali mnie, że warto inwestować.

- To prawda, że małemu Kamilowi po nieudanym skoku zdarzało się cisnąć nartami o ziemię?
- Mnóstwo było chłopaków, którzy w ten sposób odreagowywali złość. Krzywdy nikomu tym nie robił. To były takie kapryśne zagrania rozzłoszczonego dziecka. Nie wymagały interwencji wychowawczej. Kamil wyrósł z tego.

- Był Pan dla syna trenerem-psychologiem?
- Nie, nie. To byłaby przesada. Tam go trenują, w domu to samo. Pewnie, w sytuacjach kryzysowych trzeba było go wesprzeć. To była jednak swobodna współpraca. Dobra, zawsze jest duchem rozwoju. Nikt niczego nie narzucał. Kamil dzielił się swoimi wrażeniami tak zwyczajnie jak to w rodzinie. Dobrze, jeśli ma się w kimś wsparcie.

- Ale ze względu na zawód pewnie łatwiej było Panu oceniać rozwój syna.
- Oczywiście, uczyłem się psychologii rozwojowej (uśmiech). Trzeba było sobie zaplanować dłuższy proces. Nie krótki, doraźny. Patrzeć perspektywicznie. Wiadomo było, że Kamil zacznie rosnąć. Straci na sile. Wszystko musiało być przemyślane.

- Był moment, w którym chciał powiedzieć - "dość"?
- Były dwa konflikty z trenerami. Mniejsza o nazwiska. Pierwszy szkoleniowiec obiecał Kamilowi, że zabierze syna pierwszy raz w życiu do Finlandii. Nie zrobił tego. Nie zakomunikował nawet osobiście o swojej decyzji. Drugi z trenerów, zamiast po prostu narty skrócić, kazał synowi tuż przed startem pić półtora litra wody. Kamil reagował odruchem wymiotnym i bólem głowy. Nietrudno wyobrazić sobie skutek wywrotki z taką ilością wody. To były kryzysy, które wymagały wsparcia.

- Co wtedy Pan powiedział?
- Chciałem interweniować. Syn stwierdził jednak, że sam sprawę załatwi. Zbuntował się i wygrał kwalifikacje w Oberstdorfie.

- Kamil często podkreśla rolę rodziny, żony...
- O to trzeba jego pytać. To jednak bardzo ważne, jeżeli za plecami jest fajny klimat, cierpliwa i sprzyjająca osoba.

- Syn świetnie skacze w trudnych warunkach. To typ faceta, który nigdy się nie poddaje?
- Trzeba mieć śmiałość, odwagę, determinację. Kamil to ma. Taki sam jak na skoczni jest też w życiu.

- Twardy charakter pozwoliłby Kamilowi odnosić sukcesy także w innych dyscyplinach?
- Ważne pytanie. Tak naprawdę to nie wiem, bo Kamil mocno identyfikuje się ze skokami. Jeżeli wybór dyscypliny pokryje się z dobrym klimatem wokół i talentem, to jest super.

- Porażki dusi w sobie, czy opowiada o nich w domu?
- Wszystko spontanicznie wychodzi w rozmowie. W takich sytuacjach radzi sobie bardzo ładnie. Nigdy nie zwala winy na warunki. Przyjmuje opinie innych ludzi. Nie ucieka.

- Dobrze zna Pan Adama Małysza?
- Nie, ale kilka razy mieliśmy okazję się spotkać.

- Jako psycholog może Pan jednak porównać charaktery obu skoczków.
- Obaj mieli chwile słabości i obaj się przed tym obronili. Podobna motywacja. Nie lubię jednak porównywać. Każdy jest inną osobowością. Przez to właśnie jest ciekawie na świecie.

- Denerwują Pana porównywania syna do Małysza?
- Nauczyliśmy się z tym sobie radzić. Nie odganiamy ich brutalnie od siebie, bo z jednej strony to zaszczyt.

- A z drugiej?
- Porównania są nieuniknione, ale syn broni się przed tym skutecznie. Małysz był niepowtarzalny i nie ma co mówić, że będzie drugi taki. Bo nie będzie.

- Kamil nie dorówna osiągnięciami poprzednikowi?
- Nie ma sensu dorównywać. Jeżeli goni się cudze wyniki, to traci się swój własny oryginalny i autonomiczny cel. Kamil powinien się rozwijać. Kończy studia, ożenił się. Ma w perspektywie kilka rzeczy. Skupianie się na gonitwie tylko za jednym zającem nie jest zgodne ani z jego mentalnością, ani filozofią.

- Kończąc karierę Małysz rzucił na plecy Kamila wielki ciężar oczekiwań. Syn go udźwignie?
- Jeżeli skupiałby się tylko na presji, oczekiwaniach kibiców, to pewnie by sobie z tym nie poradził. Ale skupia się po prostu jedynie na tym, żeby dobrze skakać, robić to, co lubi. Myśli o rozwoju. Ma cel i chce się do niego zbliżać.

- Dobrze, że startom syna nie towarzyszy takie szaleństwo jak to było w czasach małyszomanii?
- Małysz fantastycznie nakręcił koniunkturę na skoki. Adaś wyskoczył w momencie, kiedy był straszny głód na sukces. Zaspokoił go. Zaskarbił sobie wdzięczność kibiców. Teraz to wszystko jest rozłożone. Mamy trzech, czterech dobrych skoczków. W tej chwili po prostu idzie się na skoki, a nie na konkretnego zawodnika. Drugiej małyszomanii już nie będzie.

- Ważne dla Kamila było, że kiedy zaczynał dorastać, miał obok siebie idola?
- Pewnie tak. Kamil zawsze był jednak bardzo silny. Kiedy Małysz zaczął seryjnie wygrywać, na chwilę zniknęły sukcesy syna, bo zaczął rosnąć. Trzeba było dbać, żeby nie stracił wiary i nadziei, że będzie lepiej.

- Syn podszedł do Pana przed tym sezonem i powiedział - "Tato, Adama już nie ma, więc te miliony będą dla mnie włączać telewizory"?
- Nie (śmiech). Kamil zawsze podkreśla, że nie jest żadnym następcą. Kroczy swoją ścieżką. Fakt, kontynuacja jakaś jest. Zostaje podtrzymane zainteresowanie skokami.

- Kamil wygra kiedyś PŚ?
- Cała nasza rodzina wierzy, że mu się uda. Widzimy, jak jest zdeterminowany, jak ciężko i systematycznie pracuje.

- Duma Pana rozpiera?
- Bardzo cieszę się z jego sukcesów. Boję się jednak jednej rzeczy - że jeśli coś Kamilowi się nie uda, wszyscy będą na nim wieszać psy. Ludzkie uczucia są zmienne.

Rozmawiał Łukasz Madej

Wybieramy Ludzi Roku 2011. Zobacz listę kandydatów i oddaj głos!

Która stacja narciarska w Małopolsce jest najlepsza? Zdecyduj i weź udział w plebiscycie

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska