18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyjątkowe święta Artura Szpilki [ZDJĘCIA]

Przemysław Franczak
Przemysław Franczak
Artura boją się rywale, ale w domu nadal jest łagodny. Tu siedzi z mamą, siostrzenicą Nikolą oraz braćmi: Tomkiem (z prawej) i Kubą
Artura boją się rywale, ale w domu nadal jest łagodny. Tu siedzi z mamą, siostrzenicą Nikolą oraz braćmi: Tomkiem (z prawej) i Kubą Jan Hubrich
Dwie ostatnie Wigilie spędził za kratkami. Teraz przy stole znowu usiądzie z rodziną. O wyjątkowych świętach Artura Szpilki, wschodzącej gwiazdy światowego boksu, piszą Przemysław Franczak i Łukasz Madej.

Artur: W więzieniu o świętach mało kto gada, żeby na wspomnienia się nie zbierało. Jak ktoś powie: "Wszystkiego najlepszego", to od razu ktoś odpowiada, tak dla żartu: "A weźże spier..., na sentymenty cię wzięło". Trzeba to brać na bekę. Wiadomo, że są osoby, które to bardziej przeżywają, oglądają zdjęcia. Ale ja to tak samo przeżywałem jak reszta. Beka, beka, beka. Mama jak przyjeżdżała do mnie w Wigilię, to myślała, że udaję, bo ja się śmiałem. Jak przyjechała do Łodzi pierwszy raz na widzenie, to ja byłem roześmiany od ucha do ucha. Jak sobie tam wszystko człowiek fajnie poukłada, to da się żyć. Przecież ja tylu wesołych chłopaków poznałem. To jest jak zielona szkoła, tylko z ograniczonym wyjściem, naprawdę. Mama mówi: Ty jesteś głupi, i płacze, a ja mówię: Przestań ryczeć, weź tylko na wypiskę wpłać, żeby było na jedzenie.

Jolanta Ziemiecka, mama Artura: Syn się nie przyzna, ale na pierwszym widzeniu oboje płakaliśmy. Jak go zatrzymali, to od razu przefaksowałam prośbę do dyrektora o jak najszybsze widzenie. Zgodził się. Pojechałam do Łodzi. I to widzenie było takie: syn płakał i ja płakałam. Podczas kolejnych Artur był spokojny, wesoły. Myślałam, że nadrabia miną, żebym się nie martwiła.

Artur Szpilka: wyszedłem trochę inny. Nie żeby boksować, tylko upieprzyć

Choinka na Monte

Artur: Pierwsze święta były na Monte. Mieliśmy tam nawet choinkę. Kupiliśmy ją w więziennym sklepie. Ale wszystko zależy od kryminału. W Tarnowie na przykład nie było takich rzeczy. Tam na "ence" [oddziale dla niebezpiecznych więźniów - red.] w ogóle można było robić zakupy tylko do pięciu kilo. A na Monte to nawet do 40. Gady miały ciśnienie, gdy widziały jak do mnie czy do kumpli szło po piętnaście wielkich siatek na święta. Człowiek miał wszystko, opłatkiem się połamał, ale próbował to traktować jak zwykły dzień. Żeby normalnie to wszystko jakoś mijało. Zwłaszcza wtedy, jak się samemu na "ence" siedziało. Jak radziłem sobie z samotnością? Książki, trening, spanie. Jasne, że nie cały czas było zajebiście. Po miesiącu, pięciu, ośmiu przychodziło takie zwątpienie, że k... lepiej byłoby być w domu, trenować. Szkoda tu czasu. Ale to była chwila. Teraz, jak to wspominam, to było fajnie.

Mama: Dla mnie te 18 miesięcy to była wegetacja. Życie Artka stało się moim życiem. Zaangażowałam się w sprawy syna, bo jestem matką, musiałam mu pomóc, a mąż akurat pracował za granicą. Szczerze mówiąc, to opuściłam się w domowych obowiązkach, choć miałam całą rodzinę na głowie. Cały czas żyłam od telefonu do telefonu. Od widzenia do widzenia. Nie daj Panie Boże, jak coś się stało. A najgorzej było w święta. Wigilia przez dwa lata wyglądała tak, że po zjedzeniu kolacji rozchodziliśmy się do łóżek. I ja w płacz. Artur ma bardzo specyficzny charakter. Potrafi dostosować się do każdej sytuacji. Ja natomiast bardzo wszystko przeżywałam. Przy wigilii siedzieliśmy ze łzami w oczach. Artur to czuł. Dzwonił i mówił: mamo, o której jedliście, bo serce mi waliło jak dzwon.

Artur: Gdyby nie paczki od rodziny i kumpli, to nie byłoby nic. Tyle z tych świąt mieliśmy, że zamiast kotleta mielonego, a to w ogóle padaka straszna, przynosili kawałek ryby. I to wszystko. I barszcz czerwony jeszcze był. Kolęd się nie śpiewało, tylko filmy w telewizji oglądało. W święta faza jest całą noc, bo normalnie prąd odłączają o 22. A poza tym bywało zabawnie. Ktoś coś krzyknął, inny zamiauczał. Nie dziwcie się, na "enkach" to już czuby po 20 lat same siedzą, to i zamiauczeć w nocy potrafią. Jeden miauczy, drugi wydaje dźwięki jak osioł, a reszta w śmiech.

Czytaj także:

Więzienie pomogło w karierze

Mama: Płakałam codziennie, płakałam, że go nie było. Tym bardziej że wiem, że wyrządzono mu krzywdę. Artur nie ukrywał się przed aresztowaniem, tylko normalnie chodził na treningi. Wiedzieli, że jest sprawa o odroczenie wykonania kary ze względu chociażby na mój stan zdrowia. Musiałam iść do szpitala. Policja zrobiła pokazówkę. I to tuż przed walką... [Szpilka miał walczyć z Wojciechem Bartnikiem, zatrzymano go 23 października 2009 roku po ceremonii ważenia - przyp. red]. Nie będę podważała wyroku sądu, aczkolwiek moim zdaniem wymiar sprawiedliwości wyrządził mu bardzo wielką krzywdę. Była przecież kaucja wpłacona, były poręczenia osób publicznych, poręczał pan senator Bisztyga, pan poseł Fedorowicz. To nie tak, że Artur sobie uciekał. Dla mnie był to szok.

Artur: To więzienie pewnie coś mi tam dało w karierze, ludzie lubią takie historie. Dużo osób mnie zauważa. Nawet szef WBC [największa federacja bokserska - przyp. red.] sam powiedział, że widzi mnie jako mistrza świata. Taki poważny gość. Podszedł do mnie i rozmawiał. Mówił, że mam talent. W Stanach mówią o mnie "Biały Tyson", ale ja jestem "Szpila" i niech tak zostanie. Kiedyś jeden z moich promotorów Piotr Werner wymyślił mi ksywę "Zły", że niby jestem taki bad boy. Śmieszne. A ja już nie jestem bad boy. Kiedy mogę, chodzę i jeżdżę na mecze, ale nie jestem aktywny chuligańsko. Ale chcę z chłopakami pobyć. Choć czasem nie mogę spokojnie meczu obejrzeć, bo co chwilę ktoś sobie chce zdjęcie ze mną zrobić.

Nie grypsuj, synku

Mama: On chce być twardy. Ale nie jest taki twardy do końca. On się wstydzi tej swojej wrażliwości.

Artur: Mama tylko tak gada.

Mama: Jest wrażliwy na punkcie dzieci, na krzywdę, na biedę. Mnie w życiu było bardzo ciężko, mój pierwszy mąż zmarł tragicznie. Artek miał wtedy trzy lata, a ja byłam w ciąży z trzecim dzieckiem. Przede mną było wychowanie dwójki dzieci i poród. To był okres dla mnie bardzo, bardzo ciężki. Wcześniej spaliło nam się mieszkanie. I zanim ponownie wyszłam za mąż, to człowiek był sam z obowiązkami. Artur miał cztery latka, kiedy chodził mi na zakupy. To dobry człowiek. Nie chodzi o to, że ja to mówię jako matka. Każda matka powie o swoim dziecku jak najlepiej, ale Artek ma dwa oblicza. Przed walką jest naładowany energią, do przeciwnika jest wrogo nastawiony. Ale już po walce to nie ten sam Artek. Jest bardzo rodzinny, czuły.

Artur: Jerzy Kulej powiedział, że ciężko się żyje z taką łatką jak moja. Ale ja mam wyrąbane na to, co o mnie myślą. Ważne, że zadowolona jest rodzina, koledzy. Mnie boli tylko czasem to, że ktoś może coś o mnie powiedzieć, a ja nie mogę odpowiedzieć, bo jestem osobą medialną. Ktoś pisze w internecie o mnie, że frajer, bo coś tam, bo coś tam. A nie wie, jaka to jest ciężka praca i zapieprzanie, ten cały boks. Wstaję wcześnie rano, jem śniadanie, o 10 mam dwie godziny treningu, przychodzę zmęczony, jem, idę spać, O 17 znowu trening. Wracam zmęczony, pooglądam trochę telewizji z dziewczyną i idę spać. Czasami wyjdziemy do kina w niedzielę, jak nie ma treningu. I tak dziewięć miesięcy w roku, jak nie więcej.

Artur Szpilka panuje nad strachem - mówi Jerzy Kulej

Mama: Bałam się o niego. Bałam się, żeby więzienie go nie zdemoralizowało, żeby nie popadł tam w większe kłopoty. Artek miał różne relacje z oddziałowymi. Powtarzałam mu, że osoba, która jest pozbawiona wolności, nie jest pozbawiona godności, ale pewny program, który jest nałożony, musi realizować. Nie było mu to na rękę, bo grypsował. Często i gęsto były między nami o to sprzeczki. Ja mówiłam: przestań grypsować - może przeniosą cię bliżej domu, może dostaniesz P2 [więzienie typu półotwartego - red.]. Skorzystasz z możliwości warunkowego zwolnienia. Procedury poznałam dobrze. Wszędzie jeździłam z adwokatem. I od początku - powiem takim slangowym językiem - kombinowałam, żeby mieć widzenia. W święta widzieliśmy się dzień przed Wigilią, widzieliśmy się po Wigilii. Jak jeszcze był małolatem, to były trzy widzenia w miesiącu, a jak skończył 21 lat, to były dwa. Ciężka próba dla matki.

Artur: Bardzo się cieszę na te święta w domu. Pierwsze od dwóch lat. Fajnie. Jako dzieciak też zawsze bardzo na nie czekałem. Zwłaszcza na gwiazdkę, wiadomo. W kryminale docenia się siłę rodziny. I przyjaciół. Kiedyś było ich od groma, potem została tylko garstka. Ale za to tych najlepszych.

Mocno bije i pięknie rysuje

Mama: Nie chciałam, żeby został pięściarzem. Artek sprawiał problemy wychowawcze już w zerówce i zawsze się bił ze starszymi. No i nie uczył się. Razem z mężem byliśmy ciągle wzywani do szkoły i tak wycieraliśmy klamki. Po cichu marzyłam, że pójdzie w kierunku studiów plastycznych, bo on pięknie rysuje. Portrety robi niemal jak fotografie. Ale to nie była droga dla niego. Żywy był. Najpierw zapisał się na piłkę, później karate, później kung-fu. W końcu na boks i tu się odnalazł. Ale w gimnazjum zaczął się bić z chłopakami z liceum. No to mu zabroniliśmy tego boksu. Groziły mu jedynki, więc mówię - dopóki nie poprawisz ocen, nie będziesz chodzić. Później dowiedzieliśmy się, że chodzi po kryjomu.

Artur: Na gwiazdkę dostałem kiedyś worek bokserski. Taki mały, dla dzieci. Ale to nie tak, że właśnie wtedy postanowiłem być bokserem. Ja zawsze chciałem być kimś, kto walczy. Obojętnie w jakiej dyscyplinie. A ten worek kupili mi, żebym miał się na czym wyładowywać. Byłem małolat i cały czas jakieś bitki w szkole się zdarzały. Taka krew.

Mama: Z Artkiem było tak, że był najsilniejszy i często bronił innych, a nie patrzył, że to zawsze on poniesie konsekwencje. Na początku to ja w ogóle tego boksu nie lubiłam. Potem się trochę przekonałam, ale jak jadę na galę - a jestem na każdej w Polsce - to zawsze jest duże przeżycie. Taki strach, żeby jemu się coś nie stało. Żeby kaleką nie został. Ale teraz to nawet na boksie się znam, bo wcześniej to była dla mnie czarna magia.

Artur: Wiecie, gale wyglądają ładnie. Szpan, znani ludzie, piękne kobiety. Ale to jest na chwilę. Schodzi się z ringu i znowu praca. OK, po walce można iść na dyskotekę potańczyć, pobalować. Ale czasem to też jest męczące, bo ja wśród tych wszystkich celebrytów źle się czuję, nie lubię takiego towarzystwa. Są inni od normalnych ludzi. Wydaje im się, że są nie wiadomo kim. Za pieniądze mają wszystko, są wyżsi od innych. Naćpają się, napiją, klepią po ramionach i mówią mi: bracie. Wkurza mnie to. Odpowiadam im: Nie mów do mnie "bracie", bo cię nawet nie znam. Moi bracia to ci rodzeni i jeszcze kilku innych chłopaków, którzy nigdy mnie nie zawiedli. To wszystko.

Artur Szpilka: Adamek wypadł jak dzieciak, to ja będę mistrzem (ZDJĘCIA, VIDEO)

Teraz płaczę ze szczęścia

Mama: W dniu zatrzymania Artka byłam dziwnie niespokojna. Pod skórą coś czułam. Powiedziałam mu: Pamiętaj, że w razie zatrzymania masz prawo do jednego telefonu. I później po ważeniu zaraz zadzwonił telefon. "Mamo, zostałem zatrzymany, przyjedź, kocham cię bardzo". To były jego słowa. Ziemia usunęła mi się spod stóp. Długo czekaliśmy na to, aż wyjdzie. Liczyliśmy, że będzie z nami już w tę drugą Wigilię, że skorzysta z przedterminowego zwolnienia, ale nie udało się. No, ale kiedy już wyszedł... Oj, to był bardzo szczęśliwy dzień.

Artur: Nie wyobrażam sobie świąt bez karpia. Karp musi być. A poza tym rodzina, ona jest najważniejsza. A święta spędzę nie tylko u siebie w domu, ale razem z dziewczyną pojedziemy też do jej rodziców.

Mama: Tym razem na pewno nikt nie pójdzie w Wigilię wcześnie spać. Będzie wyjątkowa. Przepraszam, że znowu płaczę, ale tym razem to ze szczęścia.

Artur Szpilka: tylko my mamy takie zdjęcia

Sylwester w Krakowie: sprawdź, gdzie możesz go spędzić i porównaj ceny!

Wybieramy najpiękniejszą sportsmenkę Małopolski! Weź udział w plebiscycie!

"Super pies, super kot"! Zobacz zwierzaki zgłoszone w plebiscycie i oddaj głos!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska