Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kamionka Mała. Posłali karetkę do innej miejscowości? Nie żyje małżeństwo

Alicja Fałek, Bartosz Dybała
Józef Górka z Kamionki Małej w powiecie limanowskim prawdopodobnie dławił się 20 minut czekając na karetkę. Nie przeżył. Po kilku godzinach umarła jego żona.

58-letni mieszkaniec Kamionki Małej (w powiecie limanowskim) w piątek wieczorem zakrztusił się jedzeniem. Rodzina wezwała pogotowie. Czekali na nie ponad 20 minut. Gdy karetka dotarła - zmarł. Wszystko wskazuje na to, że dyspozytor z Tarnowa pomylił miejscowości i ambulans wysłał owszem do Kamionki Małej, ale w powiecie nowosądeckim...

To nie ta Kamionka!
- Chyba zakrztusił się podczas jedzenia, bo siedział przy stole i nagle usłyszeliśmy odgłos dławienia, takie charczenie - relacjonuje wydarzenia piątkowego wieczoru Jolanta Szydłowska, szwagierka Józefa Górki. - Po chwili spadł z krzesła na podłogę, a jego córka od razu chwyciła za telefon i zadzwoniła na numer alarmowy.

W domu zjawił się sąsiad, policjant. Natychmiast podjął się reanimacji 58-latka, który już nie dawał oznak życia. - Czas nam się okropnie dłużył, a karetki nie było widać. Minęło na pewno 20 minut, jeśli nie więcej - zaznacza Szydłowska. - Nawet dzwoniliśmy jeszcze kilka razy na pogotowie, żeby dowiedzieć się, czemu tak długo. Dopiero sąsiad, ten który jest policjantem, zorientował się, że karetka pojechała nie do tej Kamionki co trzeba - dodaje.

Pod wskazany adres dotarł w końcu zespół pogotowia z Limanowej. Ratownicy przejęli reanimację 58-latka i przez dłuższy czas próbowali przywrócić mu czynności życiowe. Ich działania okazały się jednak bezskuteczne. Mężczyzna umarł.

Pomyłka warta dwa życia?
Zaledwie kilka godzin później, w sobotę nad ranem, do Szpitala Powiatowego w Limanowej trafiła 56-letnia Maria Górka, żona zmarłego Józefa. - To chyba przez przeżyty stres źle się poczuła. Siostra miała bóle w okolicach serca - podkreśla Jolanta Szydłowska. - Ale co jej naprawdę dolegało, tego nie wiemy.

W szpitalu Maria Górka przeszła szereg badań diagnostycznych. Nagle nastąpiło u niej zatrzymanie krążenia. Lekarze podjęli walkę o jej życie. Reanimacja trwała półtorej godziny, ale bez rezultatu.

Gdy kobieta została przyjęta do szpitala przeprowadzono z nią szczegółowy wywiad. W karcie medycznej jako powód pogorszenia zdrowia wpisano "stres z powodu śmierci męża w godzinach wieczornych poprzedniego dnia". Ponieważ uskarżała się na bóle w klatce piersiowej, zlecono konsultacje na oddziale kardiologii inwazyjnej - powiedział portalowi Limanowa Mariusz Bobula, zastępca dyrektora szpitala ds. medycznych. - Później nastąpiło u pacjentki zatrzymanie akcji serca. Przez bardzo długi czas reanimowało ją kilku lekarzy - zapewnił Bobula.

Posłał i zawrócił karetkę
Czy rzeczywiście dyspozytor błędnie wysłał karetkę? Czy może z innych powodów trzeba było czekać na ambulans? Odpowiedzi próbowaliśmy otrzymać od Witolda Dudy, kierownika Skoncentrowanej Dyspozytorni Medycznej nr 2 w Tarnowie. Wczoraj przez cały dzień jego komórka jednak nie odpowiadała.

Z kolei Krzysztof Olejnik, rzecznik prasowy Sądeckiego Pogotowia Ratunkowego, potwierdził nam, że w piątek między 21 a 22 sądeccy ratownicy odebrali wezwanie do Kamionki Małej w powiecie nowosądeckim.

- Pojechał zespół z karetką specjalistyczną. Jednak w trakcie jazdy tarnowski dyspozytor odwołał to wezwanie - zaznacza Krzysztof Olejnik. - Powodu odwołania wyjazdu nie znam - dodaje.
Małżonkowie zostaną pochowani we wtorek. Rodzina chce wiedzieć, czy można było zapobiec ich śmierci.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska