Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Korporacja? Wolę proste życie na rajskiej wyspie [ZDJĘCIA]

Rafał Baran
fot. archiwum Rafał Baran
Rafał Baran urodził się w Krzeszowicach, uczył się i pracował w Krakowie. Brał udział w "wyścigu szczurów". Dziś smakuje wolność i powoli upływający czas na małej wyspie na Filipinach. Oto jego historia.

Od kiedy pamiętam, swoje życie poświęcałem pracy nad czymś. Kończąc szkołę średnią już miałem plan na wszystko, pracowałem, jednocześnie studiując zaocznie. Każdą wolną chwilę starałem się poświęcać na zdobywanie wiedzy, by po rozpoczęciu kariery zawodowej być coraz lepszym w pracy. Byłem przekonany, że od tego, jaki samochód czy mieszkanie będę miał w przyszłości, będzie zależał mój status społeczny oraz to, jak będą postrzegali mnie ludzie.

Takie życie prowadziłem przez ponad 8 lat, cały czas starając się wspinać po szczeblach kariery. Takie życie pozornie dawało mi wielką satysfakcje, ale też w głębi duszy czułem, że coś jest nie tak. Każdy dzień wyglądał tak samo: ci sami ludzie, te same rytuały, spotkania i piątkowe wyjścia na piwo, po intensywnym tygodniu w biurze.

Nie narzekałem na swoją pracę. Jak można narzekać, jeżeli się ma wystarczającą ilość pieniędzy, żeby przeżyć miesiąc w Polsce, a dodatkowo coś odłożyć? Praca też nie należała do ciężkich, bo jak może być ciężka, skoro najbardziej ekstremalne zajęcie w biurze to slalom z pełnym kubkiem gorącej kawy pomiędzy biurkami?

Szukanie czegoś nowego
Żeby odreagować nudne i nazbyt systematyczne życie, starałem się podróżować. Ze względu na pracę były to krótkie wyjazdy. Nie miałem czasu na zwiedzanie innych kontynentów, bo przecież praca czekała, a ja, jak typowy człowiek korporacji, chciałem uczestniczyć w tym wyścigu szczurów. Krótkie wypady w góry i do innych krajów, oddalonych o maksymalnie 2 godziny lotu, dawały mi satysfakcję i szczęście.

Tyle tylko, że to szczęście nie trwało długo. Kilka godzin spędzonych w biurze i codzienna rutyna ponownie sprowadzały do parteru i przypominały o tym, że najbliżsi i całe społeczeństwo oczekuje, że będę taki, jak "należy": założę rodzinę i się ustatkuję, a żeby zadbać o swoją emeryturę, będę musiał codziennie chodzić do biura i pracować w tej samej, nudnej i monotonnej pracy.

Czas na zmianę
Do rozpoczęcia wielkiej zmiany potrzebny jest wielki kopniak. Dla mnie takim kopniakiem była redukcja etatów w firmie, gdzie spędziłem połowę swojego dorosłego życia. Przez kilka pierwszych tygodni czułem, jakby wszystko się nagle załamało, szukałem przyczyn w sobie. Dopiero po jakimś czasie ktoś mi uświadomił, że to nie jest moja wina, a to, że życie dało mi kopniaka, to dar od losu dla takiej osoby, jak ja!

W tym czasie już prowadziłem blog o podróżach. Coraz bardziej angażując się w prowadzenie bloga, który stał się moją nową pasją, szukałem wszelkich prac zdalnych, by móc samemu ustalać swój czas pracy. Mój blog stawał się coraz bardziej popularny, a ja dostawałem dzięki temu coraz więcej ofert współpracy i zwiedzałem częściej nowe miejsca. Wpadło też kilka ciekawych projektów, dzięki którym poznałem niesamowitych ludzi i odwiedziłem Rosję oraz Skandynawię (dziękuję za to!).

Wielki krok
Apetyt rośnie w miarę jedzenia, nie inaczej jest w przypadku podróżowania. Przychodzi czas, kiedy chcesz robić coraz większe kroki i coraz bardziej rozumiesz, że pieniądze w tym marszu nie są aż tak ważne. Moim krokiem milowym był zakup biletu w jedną stronę na Filipiny. Chciałem spróbować czegoś nowego w nowym środowisku i pozostać tam tak długo, jak tylko będzie to możliwe. I przyjechałem.

Cały ten czas pracowałem i pracuję zdalnie, mam kilka luźnych kontraktów oraz systematycznie robię nowe strony www. Jest to dla mnie skromne, ale w zupełności wystarczające źródło utrzymania. Od momentu przyjazdu na Filipiny nie wydałem wiele pieniędzy, żyję na małej wyspie, która nie jest bardzo komercyjnym miejscem.

Stan konta pozostaje praktycznie na tym samym poziomie. Staram się szukać nowych ofert w Internecie i jak potrzebuję dodatkowych pieniędzy, to intensywnie pracuję. Kiedy chcę odpocząć, to idę na plażę albo śpię w hamaku. Stałem się szczęśliwym człowiekiem, który naprawdę nie potrzebuje wiele, żeby spokojnie żyć.

Proste życie zmienia człowieka
Mieszkam na Filipinach cztery miesiące i czuję się szczęśliwy. Biurko w pracy wymieniłem na taras bambusowy, z którego mam widok na palmy kokosowe, bananowce i ogródek. Samochód sportowy wymieniłem na skuter, którym się przemieszczam po całej wyspie.

Piątkowe spotkania przy piwie w Krakowie zastąpiłem odkrywaniem wyspy, poznawaniem nowych ludzi i wspólnym śpiewaniem na rajskich plażach przy butelce rumu. Mnie, człowiekowi, który przez ostatnich 20 lat myślał, że najważniejsze w życiu są: dobra praca, pieniądze i status społeczny, ta zmiana otworzyła oczy na wszystko co nas otacza.

Zrozumiałem, że życie jest za krótkie, żeby przesiedzieć je w biurze, że do szczęścia nie potrzebna jest góra pieniędzy na koncie, a jedynie kilka misek ryżu dziennie. Dzięki tej zmianie poznałem ludzi z całego świata, którzy opowiedzieli mi swoje historie i co ciekawe, nie różnią się one znacznie od mojej. Coraz więcej ludzi zaczyna rozumieć, że ciągły bieg po status społeczny to niejedyna droga i alternatywne wybory są dużo przyjemniejsze i mniej stresujące.

Czy chcę wracać?
Zdecydowanie nie, bo dopiero teraz czuję, że żyję! Proste i spokojne życie w ciepłym klimacie to jest dokładnie to, na co zawsze czekałem, ale nie umiałem tego nazwać. Uzależniłem się od życia w harmonii z przyrodą. Niedawno kupiłem małą łódkę i mam plan, żeby zacząć łowić ryby. Chcę więcej czasu spędzać na pisaniu bloga (www. szukajacprzygody.pl) i prowadzić spokojne, szczęśliwe życie. Jeżeli interesuje was więcej na temat zwyczajów i życia na Filipinach, zapraszam na blog.
Pozdrawiam Was z magicznej wyspy Siquijor.

Zobacz blog autora:
szukajacprzygody.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska