Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Michał Kościuk: mówią, że mam twarz mordercy

Marta Paluch
Zacząłem wierzyć w swe aktorskie możliwości dopiero po trzydziestce - wyznaje Michał Kościuk, który obecnie gra w dziesięciu sztukach naraz
Zacząłem wierzyć w swe aktorskie możliwości dopiero po trzydziestce - wyznaje Michał Kościuk, który obecnie gra w dziesięciu sztukach naraz Andrzej Banaś
Nawet mężczyźni mają łzy w oczach, gdy umiera w "Nocy Helvera". Koncertowo też wciela się w postać chama i oblecha w "Testosteronie". Ma tylko problem, żeby zwyzywać kobiety ze sceny... Z Michałem Kościukiem, rozmawia Marta Paluch

Na "Nocy Helvera" kobiety płaczą. Jak to robisz?
To dla mnie najlepsza recenzja.

Spłakana baba?
Jasne. Ale chyba najbardziej płaczą na przejmującym monologu Ani Rokity w tej sztuce. Sam się wtedy powstrzymuję, żeby nie płakać, serio. Ale reżyser mi zabronił. Mam siedzieć jak kamień, a to cholernie trudne. Ona z kolei ma podobnie w scenie, gdy ja biorę tabletki. Kapią jej łzy, ale musi twardo siedzieć.

Jaki jest Twój Helver?
Inny. Niektóre zjawiska odbiera sto razy mocniej niż zwykły człowiek. Więc gdy faszyści każą mu iść w pochodzie i krzyczeć...

"Ścierwusy!"
... to on krzyczy najgłośniej. Choć potem się okazuje, że on też się zalicza do ścierwusów.

Reklamujecie, że to "najlepszy polski dramat od 20 lat". Ale według kogo?
Według wielu krytyków, tak o nim mówili już w momencie powstania. To bardzo aktualna sztuka. Eksterminacja inności - ciągle gorący temat. Choćby ten faszysta Breivik, który strzelał w Norwegii.

I kupował bomby od Polaka z Wrocławia.
Coś Ty? Kurczę, jesteśmy beznadziejni. Sama widzisz, takie rzeczy dzieją się wszędzie.

W jednej ze scen niemal gwałcisz koleżankę. Zdzierasz jej ubranie, agresja aż kipi. Trudno wam to grać?
Tak doskonale się rozumiemy, że nie mamy z tym problemu. Wiem, że są aktorki, które by się krępowały. Ale Ania to aktorzyca, zwierzę sceniczne. Gra instynktownie, zresztą tak jak ja.

I gdy takie dwa zwierzęta sceny się spotykają, to baby płaczą...
Tak. (śmiech)

A mężczyźni?
Też. Ostatnio po spektaklu podszedł do nas chłopak ze łzami w oczach. Powiedział, że nie trzeba jechać do Warszawy, żeby zobaczyć świetne przedstawienie. Można je zobaczyć tutaj, i to niekoniecznie w Starym Teatrze. Bo tak się przyjęło, że Bagatela to tylko śmichy-chichy, ale od kiedy działa mniejsza scena na ul. Sarego, jest miejsce na poważne sztuki. Chociaż śmichy-chichy też lubię grać. Powygłupiam się dwie godziny, ludzie się śmieją i ja też mam z tego radochę.

Ty w komedii? Trochę dziwne, bo masz taką... twarz mordercy trochę.
Zawsze mi to mówią! Do niedawna byłem łysy. Wtedy to już dostawałem tylko takie role. Teraz się śmieję, że dzięki włosom moje emploi się poszerza.

Nie zazdrościsz grania w filmach kolegom z Krakowa, choćby Kubie Gierszałowi [główna rola w "Sali samobójców - przyp. red.]?
Pewnie. Teatr odkryłem dopiero na trzecim roku szkoły. A zostałem aktorem, by grać w filmach. Uwielbiam patrzeć, jak świetnie są wykorzystywani dobrzy aktorzy. Też chciałbym. Na razie jednak tak dużo gram w teatrze, że nie mam czasu jeździć na castingi.

Naprawdę jest na nich tak strasznie?
Wyobraź sobie, że wchodzisz do wielkiej sali, widzisz 300-500 kandydatów. Najczęściej z Warszawy, więc świeżutkich, odfiołkowanych. A ty wstałeś o szóstej rano, żeby zdążyć na pociąg, więc niewyspany, szybka kawa, nie umiesz jeszcze tekstu, uczyłeś się go w pociągu, i jeszcze widzisz te tłumy... Jak koń na wybiegu. Myślę wtedy: "Jezu, po co mi to?". Każdy to musi przejść, ale ja w ogóle słabo wypadam na castingach. Spinam się, gadam jakieś głupoty. Ale gdyby był casting do filmu Agnieszki Holland czy Małgosi Szumowskiej, rzuciłbym wszystko i pojechał.

A więc pani Agnieszko...
Apelujemy! Zapraszam do teatru. Kurczę, marzy mi się, żeby jakiś reżyser przyszedł na spektakl i po tym jak mnie zobaczy, zaproponował rolę w filmie.

Chyba jednak się tych filmów za dużo naoglądałeś.
Ja w ogóle jestem taki marzyciel. Wierzę w szczęście. Marzę też o Oscarze... Wiem, wiem, banalne, głupie.

Głupie nie. Przecież po to się zostaje aktorem. Nie po to żeby grać ogony.
No tak.

Ale i po to by podrywać dziewczyny. Próbowałeś?
Zdarzało mi się, na hasło "aktor", na legitymację... To działa. Wpisujesz na poczcie czy w bibliotece w rubryce zawód wykonywany, miła pani mówi "o, ciekawy zawód" i już sobie rozmawiamy. Ostatnio śliczna dziewczyna w banku pytała mnie, gdzie gram, i takie tam. Chociaż szczerze mówiąc, z flirtowania mam pałę. Nie umiem. Czerwienię się, plącze mi się język, popełniam gafę za gafą.

Po co Ci legitymacja, skoro znasz lepszy sposób? "Każda po cichu marzy, żeby ją przenicować na drugą stronę".
Ale to mówi kelner Tytus z "Testosteronu", nie ja. Ja go tylko gram.

E tam, tylko.
No, a nie jest tak? Kobiety nie lubią s...synów?

Ja nie. Ale są takie, co lubią.
Niestety, jestem niegrzeczny i w związkach bywam dupkiem. Nie wiem, z czego to się bierze. Ale nie takim jak myślisz...Co to dla Ciebie znaczy dupek?

To ten, co zapomina o urodzinach narzeczonej. A ten, którego narzeczona łapie w swoje urodziny w łóżku z inną, to już s...syn.
To ja jestem ten pierwszy.

Więc rady Tytusa nie poszły w las?
Daj spokój. To, co on mówi, jest takie strasznie przaśne...

Ale fajnie zagrać szowinistę, chama i oblecha, co?
No pewnie! To właśnie lubię w aktorstwie.

Co robią kobiety na widowni, gdy słyszą Twoje monologi typu: "pukamy naszą wybrankę"?
Śmieją się. Tylko nie wiem, czy to śmiech pobłażliwy czy nerwowy. To strasznie komiczny spektakl. Nawet gdy mówimy dość wulgarne i obsceniczne kwestie, nikt się nie skarży. Chociaż jest jedna taka, której nie lubię: "wszystkie one to k....". Mam z tym problem. Staram się to powiedzieć jak najdelikatniej, wiesz: "oj tam, wszystkie one ...". Bo kiedy mówiłem bardziej twardo, na widowni słyszałem takie groźne "uuuuuuu!".

Czekaj, czekaj. Tytus, Helver... W ilu sztukach teraz grasz?
Helver, "Oblężenie", "Barbello", "Okno", "Otello"... no, około dziesięciu.

I pomyśleć, że zaczynałeś w małym Chełmie...
Kiedy zdawałem do szkoły teatralnej w Łodzi, po raz pierwszy zobaczyłem w życiu tramwaj! Możesz się śmiać, ale wiesz, jakie to było przeżycie się przejechać? To miasto to było szaleństwo, wow! Wszystko takie duże i szerokie.

Ostatecznie jednak studiowałeś we Wrocławiu. Jak wylądowałeś w Krakowie?
Ania Rokita, z którą studiowałem we Wrocławiu, grała w Bagateli. I zaproponowała mnie do jednej z ról w "Heddzie Gabler". Dyrektor Bagateli przyjechał na mój spektakl dyplomowy, spodobało mu się. Dał mi rolę, a po premierze etat. Wszystko odbyło się bezboleśnie. Nie byłem w sytuacji, jakiej doświadczyła połowa moich kolegów z roku: "co po szkole?", pukania do wszystkich drzwi i wysyłania CV. Złapałem Pana Boga za nogi. I to jeszcze w tak pięknym mieście! Bardzo się cieszę, że jestem właśnie tutaj.

Jesteś wiernym fanem Kazimierza?
Absolutnie. Moje mieszkanie w Domu Aktora na Kazimierzu jest świetne. Ta dzielnica ma cudowny klimat.

Pełnia szczęścia?
Wiesz, zacząłem wierzyć w swoje aktorskie możliwości dopiero niedawno, gdy skończyłem trzydziestkę. To się zbiegło z graniem Helvera. To moja pierwsza główna rola. Wszystko się otworzyło, również dzięki Ingmarowi Vilqistowi, reżyserowi tej sztuki. Wcześniej chciałem wchodzić w rolę, utożsamiać się. Spinałem się, męczyłem.

I?
Nie wychodziło. A gdy zacząłem po prostu odgrywać, moja praca zaczęła mi sprawiać ogromną frajdę. I voila! Zresztą sama zobaczysz w sztuce "Barbello", o traumach po wojnie bałkańskiej. Niesamowita sztuka. No i praca z reżyserką Gośką Bogajewską, która obdarza aktora takim zaufaniem i bezpieczeństwem, że nic się nie boisz, eksperymentujesz. Gośka rządzi!

Powiedział zadowolony, dobrze zarabiający aktor.
No, do pełni szczęścia brakuje jeszcze roli u Holland...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska