Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mielec, Dębica. Ratownicy zgubili pacjenta w obcym mieście i wrócili bez niego

Paweł Chwał
fot. Krzysztof Kapica
Chory 67-latek po badaniu wyszedł bez słowa ze szpitala i kilka godzin błąkał się po obcym mieście. Mimo interwencji mieszkańców, nikt nie chciał zabrać zakrwawionego mężczyzny na SOR.

Policyjne dochodzenie wyjaśni, czy ratownicy medyczni z Dębicy i Mielca narazili na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu 67-letniego mieszkańca Żyrakowa.

Mężczyzna uskarżał się na silny ból głowy, dlatego zgłosił się po pomoc do dębickiego szpitala, gdzie m.in. podano mu kroplówkę. Lekarze, aby ustalić co może być przyczyną bólu głowy, zdecydowali o poddaniu go badaniu tomografem.
- Pech chciał, że akurat w tym dniu urządzenie popsuło się, stąd zapadła decyzja, że 67-latek z dwoma innymi pacjentami zostanie przewieziony karetką transportu medycznego na badanie do zaprzyjaźnionego szpitala w Mielcu - wyjaśnia Andrzej Reguła, starosta dębicki, któremu podlega ZOZ.

67-latek został przebadany jako pierwszy, ale korzystając z tego, że ratownicy byli zajęci dwoma pozostałymi chorymi, niespodziewanie wyszedł ze szpitala w nieznanym kierunku. - Była godzina 21.50, kiedy dyżurny komendy policji w Mielcu odebrał zgłoszenie od mężczyzny, który przedstawił się, że jest ratownikiem medycznym i... zgubił pacjenta - relacjonuje sierż. sztab. Urszula Chmura, oficer prasowy KPP w Mielcu.

Pół godziny później na ten sam telefon zadzwonił mieszkaniec osiedla Wolności w Mielcu z informacją, że na ulicy Jaracza znajduje się starszy mężczyzna, który potrzebuje pomocy. Był to właśnie poszukiwany 67-latek z Żyrakowa. - Funkcjonariusze nie mogli zabrać go do radiowozu i sami zawieźć do szpitala, bo nie mają takich uprawnień. Ewidentnie potrzebował pomocy medycznej. Dlatego wezwali na miejsce zespół pogotowia i przekazali go w ręce odpowiednio przeszkolonych do tego ratowników - dodaje Chmura.

Ci - jak podają w mieleckim pogotowiu - spędzili z mężczyzną 40 minut. - Pacjent został dokładnie przebadany. Miał ciśnienie w normie, prawidłową akcję serca, odpowiedni poziom cukru, pozytywnie przeszedł podstawowe badania neurologiczne, nie miał żadnych obrażeń i nie zgłaszał bólu. Na dodatek był w logicznym kontakcie i twierdził, że ból głowy już mu minął, więc nie potrzebuje iść do szpitala. Pokazywał ratownikom, że ma pieniądze na powrót do domu - tłumaczy Aneta Dyka-Urbańska, rzeczniczka prasowa mieleckiego pogotowia.

Ku zdumieniu osób, które zaopiekowały się 67-latkiem na ulicy, karetka odjechała zostawiając mężczyznę samego. Sytuacja powtórzyła się jeszcze kilkadziesiąt minut później, kiedy pogotowie do błąkającego się po Mielcu pacjenta wezwali ponownie zaalarmowani przez mieszkańców policjanci. I tym razem pacjent nie został zabrany do szpitala.

- Nie wymagał hospitalizacji w trybie ostrym, również tym razem nic nie kwalifikowało go do przewiezienia na SOR - tłumaczy Aneta Dyka-Urbańska. Cała akcja trwała do godziny 1 w nocy, kiedy to po "swojego" pacjenta przyjechała wreszcie karetka z Dębicy. Ratownicy nie czekając na to, aż odnajdzie się zagubiony przez nich 67-latek, w międzyczasie wrócili bowiem do dębickiego szpitala z dwoma pozostałymi pacjentami, których mieli pod opieką.

- Procedury procedurami, ale w tym przypadku powinien zadziałać odruch ludzki - mówi Andrzej Reguła. Starosta zarządził dochodzenie, które ma wyjaśnić, jak to się stało, że zgubiono pacjenta i na dodatek zostawiono go w obcym mieście.
Odrębne postępowanie prowadzone jest również w pogotowiu w Mielcu oraz przez tamtejszą komendę policji. Zagubiony pacjent po tym zdarzeniu trafił na oddział psychiatryczny w Straszęcinie.

Pacjent zaufał ratownikom
Rozmawiamy z Marcinem Mikosem z Polskiego Towarzystwa Prawa Medycznego
- Ratownicy z Mielca mieli prawo odmówić zabrania 67-latka do szpitala?
Tak, jeśli wykonane badania wykazały, że jego stan zdrowia jest na tyle dobry, że nie ma podstaw do tego, aby go hospitalizować. Ratownicy nie mogli tego zrobić nie tylko wbrew procedurom, ale również wbrew woli samego zainteresowanego, który miał przecież im powiedzieć, że nie chce jechać do szpitala.
- Ale później okazało się, że mężczyzna mógł nie być świadomy tego, bo został objęty leczeniem psychiatrycznym?
Ratownicy widocznie nie stwierdzili w jego zachowaniu nic niepokojącego. Jego stan zdrowia mógł pogorszyć się później. Nie byłem na miejscu, nie widziałem jak to wyglądało, więc trudno mi się do tego ustosunkować.
- Cała sytuacja nie miałaby miejsca, gdyby pacjenta nie zgubili ratownicy z Dębicy.
Chorzy często nie stosują się do zaleceń lekarzy, nie przyjmują leków, a nawet uciekają ze szpitali, ale rolą lekarzy i ratowników jest podjęcie środków adekwatnych do stanu zdrowia pacjentów, aby im zapewnić maksimum bezpieczeństwa. Skoro mężczyzna sam przyszedł do szpitala to tym samym powierzył swój los personelowi medycznemu. Ten nie powinien był go zgubić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska