Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jaś Mela, czyli pokonywanie własnych ograniczeń

Redakcja
Pogodził się ze swoim kalectwem. Ale apeluje: - Zdrowi powinni otworzyć się na takich, jak ja. Będzie nam łatwiej
Pogodził się ze swoim kalectwem. Ale apeluje: - Zdrowi powinni otworzyć się na takich, jak ja. Będzie nam łatwiej WOJCIECH MATUSIK
Wspina się w górach, jeździ po świecie autostopem, zdobywa bieguny. Mimo że przeszedł amputację ręki i nogi, ma wielki apetyt na życie. O Jasiu Meli pisze Maria Mazurek

Zobacz także:

Do siedziby fundacji założonej przez Jaśka miałam wpaść na chwilę, załatwić jedną drobną rzecz. Ale chłopak zaraz usadawia mnie przy stole i pyta, czy napiję się kawy, po czym - nie czekając na odpowiedź - idzie ją zrobić. Szybko wraca z gorącą filiżanką, butelką wody, szklanką. Robi to ze zręcznością godną podziwu, choć od dziecka nie ma prawej ręki. Siada obok mnie i zaczynamy rozmawiać. Tak po prostu. O życiu, o pasjach, o Krakowie, o dziewczynach...

Patrzę na zegarek. Niepostrzeżenie minęło kilka godzin.

Wcale nie taki nieśmiały chłopak

Każdy, kto poznał Jasia Melę, wie, jak łatwo się z nim zagadać. Gdybym miała określić go jednym tylko przymiotnikiem, chyba wybrałabym "urokliwy". Przyciąga ludzi. Dziewczyny też - od wspólnych znajomych wiem, że rozkochał w sobie niejedną, choć sam nieco kokieteryjnie zaprzecza twierdząc, że "jest zbyt nieśmiały, żeby podejść do dziewczyny, która mu się podoba".

Wesoły, bezpośredni, oczytany, pełen pasji. Zbiera antyki, uwielbia pustostany, interesuje się historią. Piekielnie odważny - rozmawiam przecież z najmłodszym w historii świata zdobywcą obu biegunów i jedynym niepełnosprawnym, który dokonał takiego wyczynu.

W 2004 r. cała Polska trzymała za Jasia i towarzyszącego mu w wyprawie Marka Kamińskiego kciuki. Ale 23-letni dziś Mela ma już na koncie kolejne spektakularne sukcesy - zdobycie szczytów Kilimandżaro, Elbrus i El Capitan. No i też ten sukces, z którego dumny jest najbardziej - założenie fundacji "Poza horyzonty".

Od blisko trzech lat może pomagać innym niepełnosprawnym, szczególnie tym po amputacjach. Czasem po prostu zwykłą rozmową. - Wiesz, czego bezpośrednio po wypadku brakowało mi najbardziej? Wcale nie pieniędzy ani najlepszych lekarzy, ale spotkania z kimś, kto przeżył coś podobnego. Z kimś, kto podzieliłby się ze mną swoimi doświadczeniami, przekazał energię do walki - tłumaczy. Bo to właśnie pierwsze po wypadku tygodnie, miesiące, czasem lata, są najtrudniejsze.

Obrócić dramat w sukces

W tragiczny dzień Jaś był energicznym, szalonym 14-latkiem, którego wszędzie było pełno. Biegał akurat po lesie pod rodzinnym Malborkiem. I wtedy z nieba lunął deszcz. Mela schował się w pobliskiej, niezabezpieczonej stacji transformatorowej. Tam doszło do dramatycznego poparzenia prądem. Lekarze walczyli o jego kończyny przez kilka miesięcy. W końcu zdecydowali się na amputację ręki i nogi.

Jaś nie udaje, że nie próbował się poddać, że nie przeszła mu przez głowę, choćby przez moment, myśl: po co się starać? Ale wola życia, ba! - głód życia - wróciły w jego przypadku bardzo szybko.

Już dwa lata po wypadku oglądaliśmy transmisję z jego ekspedycji na bieguny. Dziś wie, jak bardzo medialność tego wydarzenia wpłynęła na jego życie. Ale wie też, że dzięki swojej popularności, którą zyskał, paradoksalnie dzięki dramatycznemu wypadkowi, może pomóc innym.

- I nie chodzi wcale o to, żeby każdy niepełnosprawny wspinał się na najwyższe szczyty świata. Czasem to zdobycie "swojego szczytu" oznacza coś zupełnie innego - wyjaśnia. Przytacza historię pewnego chłopaka, który miał problemy z chodzeniem. Całe dnie spędzał zamknięty w swoim pokoju, poddał się, odechciało mu się spotykać z ludźmi, żyć. Kiedy usłyszał o wyprawie Meli na Kilimandżaro, pomyślał: koniec z użalaniem się nad sobą! Wyznaczył sobie swoją "wyprawę". Było nią przejście o własnych siłach do toalety. Udało się.

- Długo myślę nad każdą z podobnych historii. I stwierdzam, że chyba mam tu, na świecie, do wypełnienia swoje zadanie. Chodzi o dawanie pozytywnych kopów, o przekazywanie energii z rąk do rąk, o dzielenie się tym, co sami dostaliśmy - tłumaczy.

Faux pas lepsze od obojętności

Chodzi też o to, aby ludzi zdrowych oswajać z niepełnosprawnymi. Bo tym na wózkach, niesłyszącym, niewidzącym, bez rąk, łatwiej jest żyć, jeśli traktujemy ich normalnie. - Wciąż mamy problem z otwarciem się na takie osoby. Boimy się, że mówienie przy nich o swoich marzeniach może je zranić. Pilnujemy się, żeby nie strzelić jakiejś gafy, żeby nie powiedzieć osobie niewidzącej "do zobaczenia". Niepotrzebnie - przekonuje Mela.

Sam ze swoją niepełnosprawnością jest pogodzony. Potrafi się z niej śmiać. - Nie myśl, że tak dobrze nauczyłem się robić wszystko bez prawej ręki. Prawda jest taka, że po prostu od urodzenia byłem leworęczny - rzuca, kiedy napomykam, że jest zręczniejszy niż niektórzy z obiema rękami.

Nie wstydzi się kalectwa. Może nawet delikatnie, choć bardzo świadomie, nim prowokuje. Jak wtedy, kiedy idąc na basen, rozbiera się, ściąga protezę nogi, po czym spokojnie odkłada ją do szafki i kuśtyka pod prysznic. Osoba z kompleksami by tego nie zrobiła.

- Ale to nie znaczy, że nie mam chwili słabości, że nigdy nie płaczę, że nigdy nie mam dość - zastrzega. Bo Jasiek jest emocjonalny.

Do Krakowa przeprowadził się z miłości, dla dziewczyny. Wcześniej przez wiele miesięcy jeździł do niej autostopem. Już na miejscu rozstali się, ale Mela tej przeprowadzki nie żałuje. Pokazał, na ile go stać. I jeszcze pokaże.

Konkurs fotograficzny "Mamo, tato, zrób mi portret". Weź udział i zgarnij nagrody!

Wybieramy najpiękniejszy rynek w Małopolsce! Weź udział w plebiscycie i oddaj głos!

Wielka galeria! Zobacz archiwalne zdjęcia strojów Wisły Kraków z ostatnich stu lat!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Jaś Mela, czyli pokonywanie własnych ograniczeń - Gazeta Krakowska

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska