Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Halinka Mlynkova. Taka z niej Polyna!

Maria Mazurek
fot. materiały prasowe
Przez pewien czas ani w Czechach, ani w Polsce nie czułam, że jestem u siebie - opowiada Halinka Mlynkova. Pytamy ją, jak znosi podróże między oboma krajami i czy ma czas na odpoczynek.

Spotykamy się na próbie spektaklu muzycznego "Edith i Marlene" o Edith Piaf i Marlenie Dietrich w Krakowie.
Tak. Gram w nim Dietrich. Chłodną, niemiecką, trzymającą emocje na wodzy.

A Pani, przeciwnie, wydaje się osobą bardzo emocjonalną.
I wcześniej, przed spektaklem, postać wrażliwej Edith Piaf była mi bliższa, to raczej z nią się utożsamiałam. Ale przynajmniej odnalezienie w sobie tego chłodnego profesjonalizmu było wyzwaniem. A ja lubię wyzwania, nieoczywistości. Ostatnio nagrywałam dubbing. Dostałam rolę romantycznej, naiwnej księżniczki. Błagałam: dajcie mi lepiej zagrać jakąś zołzę, czarownicę!

Jak się Pani czuje jako aktorka?
Nie jestem aktorką! Przez lata konsekwentnie odmawiałam propozycji grania w różnych serialach, filmach, spektaklach. Bo zdaję sobie sprawę, że jestem piosenkarką i nie mam żadnego aktorskiego warsztatu, nawet kursów nie skończyłam. Dla tego występu zrobiłam wyjątek, zdając sobie sprawę, że pewnym ludziom się nie odmawia. I wśród tych ludzi jest bez wątpienia reżyserka tego przedstawienia, Martha Meszaros. To wyjątkowy człowiek. Bałam się bardzo tego wyzwania, ale okazało się wspaniałą przygodą. Nie ma spektaklu, po którym nie jesteśmy oklaskiwani na stojąco. Ale moja rola jest drugoplanowa, bo to spektakl głównie o Edith Piaf, którą fantastycznie gra Anna Sroka-Hryń. Inna sprawa, że w kuluarach teatru mówi się, że w nowym sezonie spektakl nie będzie już grany. Zobaczymy.

Na razie jesteśmy w Krakowie, gdzie wystawiacie ten spektakl w PWST. A Pani tu przecież długo mieszkała.
Przyjechałam tu na studia, na etnografię na Uniwersytecie Jagiellońskim. Piękne czasy. Tu, na archeologii, studiowała moja przyjaciółka. Pamiętam, jak przyjechałam, nie wiedziałam jak wejść do Collegium Novum. Mnóstwo wspomnień, nostalgii. Za każdym razem, gdy pojawia się jakaś zawodowa okazja, by tu przyjechać, bardzo się cieszę.

A jednak wyprowadziła się Pani do Warszawy...
Za mężem! Dlatego!

W Krakowie nie wszyscy stolicę lubią.
Uważam, że Warszawie należy się szacunek. Po tym, jak podczas wojny została totalnie zniszczona, musiała się podnieść, na nowo stworzyć swój klimat i tożsamość. Jak czasem uczę się jakichś starych piosenek z Youtube, gdzie podłożone są do nich zdjęcia przedwojennej Warszawy, nie jestem w stanie powstrzymać łez. Straciliśmy tak piękne miasto! Dzisiejsza Warszawa po tej tragedii nieźle sobie radzi. I można w niej znaleźć swoje miejsca. Kiedy się przeprowadziłam, trafiłam z pierwszym mężem do starej kamienicy jakby wyciągniętej z krajobrazu Krakowa. Potem okazało się, że połowa lokatorów to krakowianie.

Pani obecny mąż mieszka w Pradze, Pani została w Warszawie...
... a mama mieszka na Zaolziu, gdzie się wychowałam. Do tego dochodzą zawodowe podróże po całej Polsce. Jestem w ciągłych rozjazdach.

Męczące?
W dzisiejszym, zglobalizowanym świecie nie aż tak. Godzina lotu z warszawskiego lotniska i jestem w Pradze.

A jednak kulturowa różnica między tymi dwoma Pani krajami, wbrew pozorom, jest spora.
Szok przeżyłam, gdy poszłam do polskiego liceum w Cieszynie. Po drugiej stronie mostu, a inny świat. Zrozumiałam wtedy, jak jesteśmy różni. Koleżanki nie rozumiały np. mojego poczucia humoru.

Przecież była Pani wychowana w polskim domu, w polskiej kulturze, rozmawialiście po polsku.
Tak, ale język Polaków z Zaolzia jest trochę przestarzały. Nie nadąża za zmieniającą się polską kulturą, językiem. Jak zaczynałam śpiewać w Brathankach, pytali mnie, kim jestem. Odpowiadałam, że Polką wychowaną w czeskiej kulturze. Tej wypowiedzi Polacy z Zaolzia nie rozumieli. A prawda jest taka, że mając 14 lat odkryłam, że ani w Czechach, ani w Polsce nie jestem do końca u siebie. Teraz oczywiście jestem już dużo bardziej "polska". Jak przyjeżdżam teraz na Zaolzie, nawet mi to wytykają, mówiąc: Halinka, z ciebie jest teraz taka Polyna!

Nie żałuje Pani decyzji odejścia z Brathanków? W solowej karierze już nigdy nie powtórzyła Pani takich hitów jak "W kinie w Lublinie" czy "Czerwone korale".
Brathanki to był superczas, wspaniały etap. Ale wszystko ma swój kres. Nie odcinam się od tego czasu; na koncertach wciąż gram "Korale"...

Mam koleżankę z Białorusi, która nie zna żadnych polskich piosenek poza tą.
Nie każdy artysta wyśpiewał sobie taki przebój. Nigdy nie traktowałam tego jak przekleństwa, wprost przeciwnie - jestem dumna z tego, że tą piosenką zostawiłam w polskiej muzyce kawałek siebie. Ale teraz mam nowe projekty. Pracuję nad kolejną płytą, prowadzę koncerty "Lato ZET i dwójki", za chwilę ruszają nagrania do kolejnej edycji "Voice of Poland".

Znajduje Pani czas na wypoczynek?
Jest trudno, bo każdy wolny czas poświęcam synowi, który ma 11 lat. Wychodzę z nim na basen, na lody. Teraz sam jest "zajęty" na obozie, więc staram się nadrabiać zaległości czytelnicze. Zawsze czytam pięć książek naraz, a potem nie pamiętam już ani tego, co czytam, ani kogo. Ale taką mam wizję starości (choć niektórzy przestrzegają, żeby nawet nie wypowiadać tego słowa): siedzę, czytam książki.

A jakie książki Pani lubi?
Lubię literaturę południowoamerykańską: Mario Vargas Llosa, Gabriel Garcia Marquez. Próbuję czytać też polskie współczesne powieści, ale są dość przygnębiające, szare, utrzymane w mrocznym, ciężkim klimacie. Wszystkie ponadto wydają mi się dość podobne. Zamiast wchodzić w ciężki klimat literatury, wolę zdecydowanie przeczytać jakąś biografię, literaturę faktu.

Na książkę nad rzeką nie ma czasu?
Nawet jeśli uda się wyjechać nad rzekę, to zamiast czytać, będę wygłupiać się w wodzie z synem. I to jest jeszcze fajniejsze!

Halina Mlynkova
Urodzona w 1977 roku w zaolziańskim Nawsiu, na terenie Czechosłowacji (choć bardzo blisko polskiej granicy). Skończyła liceum medyczne w polskim Cieszynie i etnografię na Uniwersytecie Jagiellońskim. W 1998 roku została wokalistką zespołu "Brathanki". Była żoną Łukasza Nowickiego, ma z nim syna Piotra. W tym roku wyszła powtórnie za mąż - za czeskiego producenta muzycznego Leszka Wronkę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska