Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Michał Zabłocki - poeta chodnikowy

Marta Paluch
Michał Zabłocki tworzy wiersze na blogu, maluje je na chodnikach, wyświetla na ścianach budynków
Michał Zabłocki tworzy wiersze na blogu, maluje je na chodnikach, wyświetla na ścianach budynków Andrzej Banaś
Kiepski z niego biznesmen, ale co się dziwić - w końcu poeta. Poecina, jak sam się nazywa. Szokuje wyznaniem, że po sukcesie "Cichoszy" nikt nawet wywiadu z nim nie chciał. Z Michałem Zabłockim rozmawia Marta Paluch

Czytaj także: Kamila Klimczak: śpiewająco gotuję mężowi fasolkę

Naprawdę jest Pan "mizdrzącym się do publiki kabotynem, głupkiem i samobójcą"?
Tak naprawdę jestem poważnym krakowskim twórcą, wiekowym, o poglądach prawicowo-konserwatywnych.

To dlatego się Pan określa tak jak na wstępie?
Bywam osobą, która pewne rzeczy musi odegrać. Ale mam też poważną stronę.

Odgrywanie pomaga na rozpoznawalność?
Przede wszystkim samo pisanie jest odgrywaniem. Nawet jeśli odgrywamy autentyczność.

A tę kawę to Pan pije czy odgrywa, że pije?
Naprawdę wypiłem. I to od razu całą. A teraz już mogę odgrywać siebie.

Fajny rowerek Pan przyniósł. Złożony jak parasol, a kółka jak u wózka dla dzieci.
Kraków jest malutki, ja jestem malutki, więc i rower musi być malutki. Trochę się go wstydzę, ale niestety inaczej nie można.

Dorosły facet i poeta na czymś takim musi śmiesznie wyglądać.
Tak to już ze mną jest. Zresztą czasem kobiety o pokaźnych kształtach chodzą na szpilkach i to też może być nieładne.

Ja mam grube obcasy.
Ale pani nie jest pokaźna, tylko wysoka i szczupła. I na tych obcasach wzbija się wysoko nad moje poziomy...

Super. I w sumie już możemy wywiad skończyć...
Szkoda by było spotkania.

Lubi Pan prowokować? O Miłoszu Pan napisał na blogu, że jest "ciężkostrawny".
Miłosza to ja już nie sprowokuję. Wiersz, o którym mowa, to nawiązanie do pewnego wydarzenia, które niedawno miało miejsce w Jedwabnem. I w ogóle nie jest to wiersz o Miłoszu. Odpowiada na pytanie marketingowe: co zrobić, żeby temat odżył, gdy nikt się nim nie zajmuje.

Groźny ten wiersz. Skoro ja go tak zrozumiałam, to może i inni również?
Wiersze w ogóle są groźne. I poeci też. Na przykład ostatnio stałem się bohaterem wypowiedzi prasowych Marcina Świetlickiego.

Jakich?
Tygodnikowi "Uważam Rze" powiedział, że wyświetlam swoje kiepskie wiersze na fasadzie kamienicy przy ul. Brackiej i jeszcze miasto mi za to płaci. Że kiepskie, to ja rozumiem. Nawet się ucieszyłem, że ktoś wreszcie się zna na poezji. Ale dlaczego, że swoje, kiedy już od roku wyświetlam wiersze ludzi z całej Polski i to za własne pieniądze, a miasto do tego nie dopłaca. Bardzo mnie tym obraził, bo ujawnił, że jestem jednak kiepskim biznesmenem. To się musi zmienić!

Może mu Pan jakąś dziewczynę odbił?
Cholera, nie pomyślałem o tym! To dość prawdopodobne, bo Kraków mały jest. Najśmieszniejsze, że w tym małym Krakowie ja go nigdy w życiu nie spotkałem. Miał nas kiedyś poznać jego przesympatyczny gitarzysta. Ale mu na szczęście nie wyszło.

Na szczęście?
Nie sądzę, żebyśmy mieli sobie coś ciekawego do powiedzenia. Ale nie znęcajmy się już nad nim. To na pewno cudowny człowiek.

Jest Pan chyba jedynym poetą, który był w płatnym kanale (Canal +). Pana wiersze mówili tam Olbrychski i Holoubek. Były z tego pieniądze?
Niech pani mnie nie wkurza, bo jak odpowiem prawdę, to znowu ucierpi mój wizerunek biznesmena. Nie robiłem tego dla pieniędzy czy w nadziei, że dzięki takiej promocji sprzedam więcej tomików poezji.

Nie ma sensu pisać wierszy na papierze?
Jeśli ktoś chce, żeby go uważano za poważnego poetę, coś tam wydać musi. Ale przyszedł czas dla takich, którzy nie będą się podporządkowywać owczemu pędowi i za cenę bycia niepoważnymi pokażą innym tyłek. Niestety ja byłem za słaby i kilka zbiorów wydałem.

I już może Pan wpisać sobie "poważny" w CV.
No. I mam z głowy. Mogę już sobie wreszcie pisać piosenki.

I drukować na chodnikach małych miasteczek.
Były i duże miasta, ale szczerze mówiąc, nie chce mi się. Tam zbyt dużo się dzieje i takie imprezy znikają w tłumie innych. Ja jestem człowiek od dużej ilości małych działań, a nie od małej ilości wielkich.

Potrafi Pan też tworzyć wiersze na zamówienie. Jaki był najdroższy?
Żadnych rewelacji. Erotyk o prawniczce za tysiąc złotych. Poważne zamówienia przychodzą rzadko do niepoważnego poety.

Więc z czego Pan żyje?
Aktualnie z piosenek. Z tego można się utrzymać. Choć bardzo trudno przewidzieć, co się sprawdzi.

Mogę zadać głupie pytanie?
Wyłącznie.

Nie ma Pan kompleksu wczesnych przebojów? Nie boi się Pan, że nie napisze już nic bardziej popularnego niż "Bracka"?
Faktycznie głupie pytanie.

Uprzedzałam.
Napisałem mnóstwo o wiele lepszych tekstów.

To "przyklejone do ściany zrywam mokre dywany" niedobre było?
Ja się nie znam.

Ale to po "Cichoszy" i "Brackiej" stał się Pan znany.
Znany, znany. Znani to są poeci śpiewający. Na szczęście nie muszę występować ani śpiewać. Chyba by mi się w głowie przewróciło.

A ładnie Pan śpiewa?
Zdania są podzielone, ale ja trzymam stronę realistów i powstrzymuję się od zrobienia prawdziwej kariery. Pozostaję szczęśliwie w cieniu.

Jak to? Po napisaniu "Cichoszy" nikt Panu wywiadu nie proponował?
A po co? Piszący powinien pozostawać w cieniu. I to jest logiczne. Bo ciężko jest podglądać rzeczywistość, będąc w centrum uwagi.

W cieniu... Akurat.
Może gdyby proponowali, to bym z próżności nie odmawiał, ale dla pisania to byłoby złe. Zresztą opowiadanie o sobie codziennie w mediach jest mi niepotrzebne. Bo skoro wszystko bym mówił, to co bym wtedy pisał?

To co Pan jada na śniadanie?
Kaszę jaglaną z żurawiną.

No masz. Ekscentryczne śniadanie poety.
Nie znam nic lepszego.

Absynt do śniadanka?
No skąd! Czy ja wyglądam na osobę po absyncie?

Gdy weszliśmy do kawiarni, rozglądał się Pan po półce z alkoholami.
To dla pani. Bo mi się wydaje, że gdy dziennikarka chce koniecznie przepytywać poecinę, to ona na pewno jest osobą mocno pijącą. Chodzi po barach i sobie wyobraża, że ten poeta to jest taki moczymorda. I że sobie razem strzelą.

A Pan nie pije?
Piję, ale staram się jak najmniej. I nigdy w pracy.

Wysuwa Pan szokującą tezę, że prawdziwą sztukę tworzy się na trzeźwo?
Nie jestem pewien, co ma pani na myśli mówiąc o prawdziwej sztuce, ale jeśli wysuwa pani równie szokującą tezę, że ja tworzę prawdziwą sztukę, to odpowiadam: prawdziwą sztukę tworzy się wyłącznie na trzeźwo. Jeśli to teza dla wielu trudna do przyjęcia, to tym bardziej trudna do zrealizowania.

Teraz artyści jacyś dziwni. Nikt nie pije, nie pali, prawie się nie spotyka. Co się dzieje?
Ja się spotykam. Bez spotkań nie ma nowych planów. A ja mam porażającą ilość nowych planów.

Proszę nas porazić.
Spróbuję, choć nie wiem, czy na czytelnikach wywrze to takie samo wrażenie jak na mnie. Czy poraża panią, że niebawem Marta Honzatko nagra płytę "Rozmontowana" z moimi tekstami? Albo że skończyłem właśnie pracę nad dużym projektem hiphopowo-operowym? Albo to, że napisałem czternaście piosenek na nową płytę dla Anny Szałapak - a wszystkie o kotach? Albo że skończyłem nowelę filmową o powstaniu wielkopolskim? Tego wszystkiego nie dałoby się zrobić bez spotkań. Aha! Zapomniałbym o najważniejszym. Żenię się w Boże Narodzenie.

Teraz to mnie poraziło.

Prawybory. Kto powinien zostać posłem? Głosuj: Małopolska Zachodnia okręg 12, Kraków okręg 13, Podhale Nowy Sącz okręg 14, Tarnów okręg 15.

Mieszkania Kraków. Zobacz nowy serwis

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska