Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kto chciał wrobić komendanta?

Iwona Kamieńska
Komendant Witold Bodziony nie wie, kto napisał donos
Komendant Witold Bodziony nie wie, kto napisał donos Iwona Kamieńska
"Przesyłam trotyl, który wziąłem z gabinetu komendanta" - pisał anonimowy donosiciel w liście, który w 2003 roku trafił do Komendy Głównej Policji. - "Witold Bodziony to bandyta, ma spore kontakty przestępcze".

Donos obciążał szefa sądeckiej policji i jego dwóch kolegów. Śledztwo nie potwierdziło rewelacji
z anonimu, wymiar sprawiedliwości postanowił natomiast znaleźć jego autora. Oskarżono jednego
z podwładnych Bodzionego. Wyrok ma zapaść 15 października.

W kopercie z donosem na komendanta Bodzionego był też trotyl

- Nie wiem, kto był autorem tego donosu. Mogłem jedynie wskazać grupę osób, które w moim mniemaniu są do mnie wrogo nastawione, a jednocześnie mają wiedzę na temat kontaktów, jakie utrzymywałem z dwójką innych funkcjonariuszy wymienionych w donosie - wyjaśnia Bodziony.
Te właśnie nazwiska pozwoliły na zawężenie kręgu podejrzanych do osób związanych z policją.
- Jako przełożony spotykam się z różnym nastawieniem podwładnych. Wielu z nich może mieć do mnie żal. Przecież szef nie tylko nagradza, ale i wyciąga konsekwencje za błędy popełnione podczas służby - dodaje komendant.

Wśród policjantów wytypowanych przez Bodzionego do grupy nieprzychylnych znalazł się trzydziestokilkuletni funkcjonariusz J. To właśnie jemu śledczy postawili zarzuty.
Mężczyzna nie przyznaje się do udziału w spisku przeciwko komendantowi. Równocześnie odmawia jednak oddania próbek pisma do szczegółowej analizy, która mogłaby rozwiać wątpliwości. Dlaczego? Tłumaczy, że to tylko przedłużyłoby postępowanie, a czas ma dla niego zasadnicze znaczenie - gdy minie 12 miesięcy zawieszenia w pełnieniu służby, straci pracę.

Sędziowie mają dylemat. Oskarżenia funkcjonariusza bazują na wątłej podstawie sporządzonego przez biegłych profilu psychologicznego autora donosu i zachowania policjanta. Adresowaną odręcznie kopertę, w której wysłano donos (jego treść napisano na komputerze), poddano analizie grafologicznej. Eksperci stwierdzili, że pismo na kopercie skreślono lewą ręką, choć nie zrobiła tego osoba leworęczna. Podejrzanych poproszono o próbki pisma lewej ręki. J. zgłosił się do Instytutu Ekspertyz Sądowych z lewą ręką w gipsie. Urazu nabawił się podczas służby.
Niesprawna ręka w opatrunku szybko się męczyła. Pobrana wówczas próbka pisma nie wystarczyła, aby dokonać szczegółowej analizy porównawczej. Poproszony o kolejną wizytę w Instytucie Ekspertyz policjant odmówił. Ma do tego prawo, jednak fakt ten stał się dla śledczych dodatkową podstawą do sformułowania zarzutów.

J. podkreśla, że kierując się choćby zdrowym rozsądkiem, nie adresowałby koperty z donosem odręcznie.

Witold Bodziony zaznacza, że nie wskazywał na J., choć przyznaje, że miał z podwładnym konflikt. Mimo to kilkakrotnie wyróżniał go za osiągnięcia podczas służby.

- Nie twierdzę, że ten policjant to zrobił. Zależy mi jednak na wyjaśnieniu sprawy. Przecież
w kopercie z donosem był trotyl. To znaczy, że prawdopodobnie ktoś nielegalnie wszedł
w posiadanie materiału wybuchowego - mówi komendant. Według niego, kluczowe dla sprawy jest stwierdzenie, z jakiego źródła pochodzi ten materiał. - Pytanie też, czy mamy do czynienia
ze sfrustrowanym funkcjonariuszem czy z grupą przestępczą, która próbowała się pozbyć niewygodnego policjanta - dodaje Bodziony.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Kto chciał wrobić komendanta? - Gazeta Krakowska

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska