Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W cztery oczy z Zorro

Redakcja
Z dziwną postacią, podającą serniki przy Floriańskiej, rozmawia Piotr Rąpalski.

Co ma piernik do wiatraka?
Słucham?

Dlaczego Zorro serwuje sernik?
A dlaczego nie? Ktoś musi go podawać, a że lokal meksykański, to Superman, Spiderman czy Baba Jaga odpadają. Musi być to jednak bohater z krwi i kości, a ja nadaję się idealne.

Ale sernik? Czemu nie burrito?
Za proste. Musi być trochę absurdalnie. Nasza restauracja jest zakręcona. Mamy tu rzeczy, których nie znajdzie się nigdzie indziej. Kelnerki w sukniach rodem z Meksyku, lampy pod sufitem z butelek po piwie z tequillą, a na serniku czekoladą zrobiony jest znak Zorro - wielkie "Z".

Tequilę byś serwował...
Od tego mamy "chodzącą tequillę". Superlaskę w obcisłej spódnicy i krótkiej bluzce. W kaburach na rewolwery ma butelki, a zamiast naboi w pasie kieliszki. Strasznie celnie strzela. Mężczyźni, i nie tylko oni, padają jak muchy.

Hiszpańskie muchy?
[śmiech] Tego nie podajemy.

Klienci wiedzą, że sernik poda Zorro?
Jest to napisane w karcie, ale często myślą, że to tylko taki żart i przyjdzie zwykły kelner.

I?

I są nieźle zszokowani. Gasną światła w całej restauracji, włączamy muzykę z filmu "Zorro", padają strzały z pistoletu na kapiszony, dziewczyny piszczą, dzwony dzwonią. Pojawia się Zorro w kapeluszu, pelerynie i masce. Pędzi do stolika z sernikiem w ręce.

A szpada?
Szpadę mamy, ale w trosce o bezpieczeństwo naszych gości wisi na ścianie.

A co na to inni klienci, że gasicie im światło i talerza nie widzą?
Nie mają pretensji. U nas jeszcze Zorro jest w miarę spokojny. Słyszałem, że w naszej restauracji w Sopocie był naprawdę nadpobudliwy. Leciał jak oszalały, wbiegał ludziom na stoły, rozwalał kieliszki i talerze. Ale w sumie o to chodzi. Coś się musi dziać i mamy tu "niezły meksyk".

Sam Zorro robi ten sernik?

Nie, kucharz. Zorro w tym czasie się przebiera. Z reguły jest to jeden z kelnerów.

Jak w ciemnościach wie, komu go zaserwować?

Jakoś trafia, choć zdarzały się pomyłki. Ważne, że nie ma elegancko podać sernika, ale rzucić talerz na stół i powiedzieć jakiś dziarski tekst.

Jaki?
Ja mówię "Nie roń łez, Zorro z sernikiem jest".

Dobre! Ile razy dziennie Zorro musi się pojawić?
Wszystko zależy od naszych gości, ale rzadko zdarza się, żeby nie miał co robić.

Dostaje bonus do wypłaty?
Nie, ale przecież samo bycie Zorro to przecież nie lada zaszczyt. Kochają go tłumy, jest bohaterem. Walczy ze złem. Odgrywając Zorro, spełniamy marzenia z dzieciństwa.

To pewno każdy z kelnerów się pcha do tej fuchy.
Wymieniają się. Jak nie ma ruchu, robią to z chęcią, ale jak mają do obsłużenia pięć stolików, to dostają ciśnienia.

Zdarzają się kontuzje?
Nie. Zorro przyzwyczajony jest do pracy pod osłoną nocy. Bywa, że z rozpędu sernik poleci z talerza i kucharz musi robić go raz jeszcze. Kiedy Zorro podkusi, żeby wskoczyć na stół tuż pod kręcącym się wentylatorem, musi uważać, żeby nie oberwać śmigłem.

Widzę, że równocześnie jesteście komisariatem. Sporo tu zdjęć poszukiwanych przestępców.
Po sufitem podwieszamy margarity. Takie portrety pamięciowe z Dzikiego Zachodu. Każdemu, kto zamówi drinka margarite grande, robimy zdjęcie. W kapeluszu sombrero, panczo, z pistoletami, gitarą czy szablą. I wyznaczamy nagrodę za schwytanie. Cenimy naszych gości - 100 tysięcy dolarów każdy. Żywy lub martwy. [śmiech]

Sierżant Garcia i Desperado co podają?
Jeszcze nie mamy dla nich etatów. Pierwszy może jakieś potężne drugie danie. Ale konia z kopytami nie mamy w menu. Drugi mógłby serwować serię drinków. Mieliśmy raz wielkiego kucharza, który wyglądał jak Garcia.

Jest w Krakowie przystanek MPK "Meksyk". To też wasza sprawka?

Nic nam o tym nie wiadomo. To obok kombinatu, więc restauracji tam nie planujemy.

Floriańska umiera po wybudowaniu Galerii Krakowskiej?
Nie ma co narzekać. Turyści i tak lecą na Floriańską, bo to jedna z najważniejszych ulic w Polsce. Fajnie byłoby też mieć restaurację na Rynku. Na Zorro patrzyłyby tysiące turystów, kiedy brałby rozbieg spod "Adasia".

I do tego na koniu!

Jasne. Spinałby go pod lokalem i wpadał z sernikiem. Później gwizdał. Wierny ogier ustawiałby się pod witryną, Zorro, wyskakując przez nią, wskakiwałby na jego grzbiet.

Jak w galerii alarm, więcej ludzi do was przychodzi?

Nie zauważyłem. Zapewniam jednak, że Zorro niczego nie podkłada.

Grają u was mariachi?

A jakże. W piątki i soboty przez dwie godziny wymiatają na gitarach. Prawdziwi Meksykanie. Wielu Latynosów z Krakowa przychodzi po prostu sobie z nimi pogadać.

Mają karabiny i granaty w futerałach?

Nie, ale za to oryginalne meksykańskie wielkie sombrera. Pozwolenie na broń mam tutaj tylko ja.

***
Zorro. Obrońca uciśnionych Kalifornijczyków żyjących pod rządami hiszpańskich gubernatorów. Postać oparta na dziejach banity Murrieta żyjącego w XIX wieku. Ostatnio pracuje w barze The Mexican.

Zobacz zdjęcia ślicznych Małopolanek! Wybierz z nami Miss Lata Małopolski 2011!

Kochasz góry?**Wybierz najlepsze schronisko Małopolski**

Urządź się w Krakowie!**Zobacz, jak to zrobić!**

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail

Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska